Z ślepego przyzwolenia suwerena wyrażonego w referendum konstytucyjnym w 1997 r. Polska stała się „demokratycznym państwem prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej".
Nad zawartością treściową tej definicji podanej w art. 2 Konstytucji RP, nie warto się w ogóle zastanawiać. Widzimy i słyszymy, że jest to zbitka gromko brzmiących pustych pojęć, której znaczenia nikt poważny nie próbuje nawet dociec. O ile jednak można pozwolić sobie na zignorowanie figlarnego ornamentu o „urzeczywistnianiu zasad sprawiedliwości społecznej", to jednak nie wolno nam przejść do porządku nad kwestią samego trzonu konstytucyjnej definicji państwa. Jak właściwie należy rozumieć termin „demokratyczne państwo prawne"?
Koślawa definicja
Już pierwszy rzut oka każe dostrzec wewnętrzną wadliwość, nie tylko logiczną, tej definicji, wyrażającą się w bezpodstawnym immanentnym powiązaniu (związaniu?) państwowości z konkretnym ustrojem. Atrybut „demokratyzmu", czy jak kto woli „demokratyczności", przypisać można ewentualnie panującym poglądom i obyczajom bądź aktualnemu, choć przecież nie niezmiennemu, ustrojowi państwa, ale nie samemu państwu. O wiele większym wyczuciem i kompetencją popisali się np. autorzy konstytucji włoskiej czy późniejszej konstytucji austriackiej, gdy dla ustrojowego (co podkreślam) zdefiniowania państwa posłużyli się terminem „republika demokratyczna". Podobną dojrzałość w rozumieniu znaczenia pojęcia „demokratyczny" zdradzili autorzy europejskiej konwencji praw człowieka, gdyż atrybut ten przypisali ustrojom politycznym (jak w preambule) bądź społeczeństwom (por. art. 6 ust. 1, art. 10 ust. 2, art. 11 ust. 2), lecz nigdy samym państwom, będącym notabene sygnatariuszami tej konwencji.
Podana w art. 2 konstytucji koślawa definicja została inercyjnie przeniesiona z art. 1 konstytucji z 1952 r. w ostatnio obowiązującym brzmieniu ustalonym ustawą z dnia 29 grudnia 1989 r. o zmianie Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Wziąwszy po uwagę polityczne i historyczne uwarunkowania, w jakich dokonywano wówczas nowelizacji Konstytucji PRL, możemy sobie łatwo wytłumaczyć pochodzące z poprzedniej epoki ideologicznie motywowane obciążenie państwa zadaniem urzeczywistniania zasad sprawiedliwości społecznej – cokolwiek miałoby to obecnie znaczyć. O wiele trudniej znaleźć uzasadnienie dla przyjęcia nowej i niezrozumiałej na naszym gruncie formuły demokratycznego państwa prawnego.
Czytelnik powinien się w tym miejscu dowiedzieć, że definicja użyta w Polsce w 1989 r. została wkrótce mechanicznie przejęta przez niemal wszystkie kraje byłego obozu socjalistycznego, od Bułgarii aż po (sic!) Rosję. We wszystkich nowo uchwalonych konstytucjach tych państw powtarza się mantra „demokratycznego państwa prawnego", zawsze zresztą bez wyjaśnienia treści tego pojęcia. Naturalnie w każdym przypadku widzimy pewne detaliczne odmienności w przyjmowanej definicji ustroju, co wszakże jedynie podkreśla jednorodność zasadniczej koncepcji państwa, która okazuje się wspólna dla całego obszaru Europy Środkowo-Wschodniej. Można zasadnie zapytać: jak doszło do tego, że obóz bratnich krajów demokracji ludowej w krótkim czasie przeobraził się w niezbyt zgodną rodzinę demokratycznych państw prawnych?