Tomasz Pietryga: Prawica nie ma drugiego szeryfa

Zbigniew Ziobro do perfekcji opanował język porozumiewania się z twardym elektoratem w sprawie sądów. Usuwając go ze stanowiska, Zjednoczona Prawica straci ważny filar, ale w sądach będzie spokojniej.

Publikacja: 20.09.2020 20:18

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Informacje o ewentualnej dymisji Zbigniewa Ziobry ze stanowiska ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego może być politycznym balonem wypuszczonym przez kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości, który ma zdyscyplinować lidera Solidarnej Polski. Gdyby jednak do dymisji doszło, miałoby to wpływ na dalsze zmiany w sądach, które po wygranych wyborach znalazły się na liście priorytetów koalicji.

Ziobro już teraz trzyma w szufladzie przygotowane zmiany w strukturze sądownictwa (likwidacja sądów apelacyjnych), w statusie sędziego czy dotyczące wyprowadzenia sędziów pokoju. Dysponuje też dość solidnym zapleczem eksperckim, dzięki któremu może szybko reagować legislacyjnie lub skargą do Trybunału Konstytucyjnego w przypadku pilnych potrzeb politycznych. Bez Zbigniewa Ziobry PiS może stracić te projekty, ale też osłonę polityczną dla kontrowersyjnych reform. Bo to osoby z najbliższego otoczenia ministra: Michał Wójcik, Marcin Warchoł, Sebastian Kaleta czy Jan Kanthak, są zderzakami prawicy w mediach, kiedy padają ciężkie zarzuty o zamach na praworządność. Mateusz Morawiecki i jego otoczenie w materii reformy sądownictwa poruszają się natomiast dość topornie. Udzielając wywiadów zagranicznym mediom, premier kilkakrotnie już pokazywał, że temat wymiaru sprawiedliwości jest mu dość daleki.

Czytaj także: Sam PiS nie jest w stanie skrócić kadencji Sejmu

Jednakże odejście Ziobry nie spowoduje cofnięcia dotychczasowych reform. Większość zmian, jak te w Krajowej Radzie Sądownictwa, w sądach powszechnych czy w Sądzie Najwyższym, została wprowadzona ustawami, a nie indywidualnymi decyzjami ministra. Teoretycznie można sobie wyobrazić, że jego następca będzie chciał wymienić prezesów niektórych sądów. Będzie to jednak trudne. Ziobro, dokonując resetu kadrowego, opierał się na specjalnych przepisach tymczasowych, które pozwalały mu na taką wymianę – bez pytania o zdanie samych sędziów. Teraz ich opinia musi już być brana pod uwagę.

Większy wstrząs po odejściu Ziobry może teoretycznie przeżyć prokuratura, która jest instytucją silnie zhierarchizowaną i na jej działanie oraz obsadę kadrową prokurator generalny ma duży wpływ. Gwarantem status quo jest pozostanie na stanowisku zaufanego ministra sprawiedliwości – Bogdana Święczkowskiego, prokuratora krajowego, który operacyjnie odpowiada za funkcjonowanie prokuratury, a co za tym idzie – za wszelkie ruchy kadrowe.

Reasumując: PiS bez Zbigniewa Ziobry jest w stanie forsować zmiany w sądach w równie zdecydowany sposób. Warto pamiętać, że najbardziej radykalne pomysły dotyczące SN wychodziły nie z Ministerstwa Sprawiedliwości, ale z siedziby PiS na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Tyle że narrację w sprawie sądów: „rozprawa z kastą i układami", Ziobro opanował do perfekcji, karmiąc nią twardy elektorat. Stał się na prawicy jedynym szeryfem, to jego znak firmowy. Jarosławowi Kaczyńskiemu drugiego Ziobrę będzie znaleźć trudno.

Informacje o ewentualnej dymisji Zbigniewa Ziobry ze stanowiska ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego może być politycznym balonem wypuszczonym przez kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości, który ma zdyscyplinować lidera Solidarnej Polski. Gdyby jednak do dymisji doszło, miałoby to wpływ na dalsze zmiany w sądach, które po wygranych wyborach znalazły się na liście priorytetów koalicji.

Ziobro już teraz trzyma w szufladzie przygotowane zmiany w strukturze sądownictwa (likwidacja sądów apelacyjnych), w statusie sędziego czy dotyczące wyprowadzenia sędziów pokoju. Dysponuje też dość solidnym zapleczem eksperckim, dzięki któremu może szybko reagować legislacyjnie lub skargą do Trybunału Konstytucyjnego w przypadku pilnych potrzeb politycznych. Bez Zbigniewa Ziobry PiS może stracić te projekty, ale też osłonę polityczną dla kontrowersyjnych reform. Bo to osoby z najbliższego otoczenia ministra: Michał Wójcik, Marcin Warchoł, Sebastian Kaleta czy Jan Kanthak, są zderzakami prawicy w mediach, kiedy padają ciężkie zarzuty o zamach na praworządność. Mateusz Morawiecki i jego otoczenie w materii reformy sądownictwa poruszają się natomiast dość topornie. Udzielając wywiadów zagranicznym mediom, premier kilkakrotnie już pokazywał, że temat wymiaru sprawiedliwości jest mu dość daleki.

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem