Robert Gwiazdowski: Automatyczne aresztowanie

Ubiegły tydzień minął na sporach wokół stosowania aresztu tymczasowego wobec osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa. Szkoda, że spieramy się o to dopiero teraz. I to w sprawie, która rozpala polityczne emocje, choć sama w sobie polityczna nie jest. To utrudnia dyskusję, a jest o czym dyskutować.

Aktualizacja: 12.08.2020 19:32 Publikacja: 12.08.2020 18:56

Robert Gwiazdowski: Automatyczne aresztowanie

Foto: AFP

Tymczasowe aresztowanie nie jest karą. Jest środkiem zapobiegawczym stosowanym w okresie postępowania przygotowawczego – od przedstawienia podejrzanemu zarzutu popełnienia zabronionego czynu do wniesienia do sądu aktu oskarżenia. Przed czym ma zapobiegać? Przed ucieczką lub mataczeniem – czyli nakłanianiem do składania fałszywych zeznań albo utrudnianiem postępowania karnego w inny bezprawny sposób.

Postanowienie o tymczasowym aresztowaniu wydaje sąd na wniosek prokuratora. Liczba wniosków o zastosowanie tego środka (nazywanego w gwarze „sanki" – od „sankcji") rośnie z roku na rok. A procent spraw, w których sądy „klepią" te wnioski, utrzymuje się na stałym poziomie ok. 90 procent. Jednocześnie nie przybywa przestępstw. Jakie z tego wnioski? Albo coraz więcej sprawców przestępstw ma skłonności do ucieczki i mataczenia, albo prokuratorzy taki sam procent podejrzanych słusznie podejrzewają o takie próby.

Czytaj także: Sprawa Margot: sądowy banał, czysty formalizm

W sprawach pospolitych tymczasowe aresztowanie od lat nie było środkiem zapobiegawczym, tylko wspierającym opieszałość i nieudolność prokuratury. A w sprawach politycznych lub gospodarczych ocierających się o politykę było środkiem szykanowania i wymuszania zeznań – stąd określenie „areszt wydobywczy".

Areszt stosowany jest przez sądy niemal automatycznie – na podstawie badania wyrywkowych dowodów przedstawionych przez prokuraturę, o których prokuratorzy często wiedzą, że są naciągane. Usprawiedliwieniem sędziów jest brak czasu na zapoznanie się z aktami. Ale skoro prokurator postawił podejrzanemu zarzuty, to przecież musi mieć jakieś dowody! Tak bezpodstawnie to by przecież ich nie stawiał? Nieprawdaż?

Skoro jednak prokurator ma dowody, to co mu broni złożyć akt oskarżenia? Od lat powtarzam – jeśli w ciągu sześciu miesięcy od postawienia zarzutów taki akt do sądu nie wpłynie, to nie tylko aresztu nie można przedłużać, ale i zarzuty z mocy prawa upadają. Można je przecież postawić później jeszcze raz. Tu nie ma „powagi rzeczy osądzonej" – bo nie została osądzona. Argumenty, że „tak nie można", są zwyczajną próbą... mataczenia.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WE.

Opinie Prawne
Tomasz Tadeusz Koncewicz: najściślejsza unia pomiędzy narodami Europy
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Dane osobowe też mają barwy polityczne
Opinie Prawne
Piotr Młgosiek: Indywidualna weryfikacja neosędziów, czyli jaka?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy repolonizacja zamówień stanie się faktem?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Kryzys w TK połączył Przyłębską, Rzeplińskiego i Stępnia
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem