Nowe Prawo Gazowe powinno wspierać wolny rynek

Zmiany w prawie nie nadążają za dynamiką rozwoju rynku gazu. Polska zainwestowała miliardy złotych w nową infrastrukturę, ale prawo ogranicza jej wykorzystanie – pisze były minister Skarbu Państwa.

Publikacja: 21.07.2015 21:00

Nowe Prawo Gazowe powinno wspierać wolny rynek

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Trzeba jasno powiedzieć, że taryfy są niepotrzebne i działają na niekorzyść przemysłu. Nie ma uzasadnienia logicznego dla utrzymywanie sztywnej ceny, a procedura zatwierdzenia taryfy jest długotrwała. Nie są nią zainteresowani ani dostawcy, ani klienci.

Doszło do kuriozalnej sytuacji: z jednej strony rynek oferuje każdemu przedsiębiorstwu wybór dostawcy, a z drugiej prawo narzuca sztuczną taryfę. Dla porównania, cena w taryfie wynosi średnio 116 zł/MWh, a cena na rynku OTC jest o mniej więcej 10 zł niższa. Na giełdzie gazu jeszcze taniej.

Kolejną barierą jest obowiązek magazynowania gazu. Zgodnie z obowiązującym prawem, jeżeli sprowadza się więcej niż 100 mln m sześc. gazu, to należy utworzyć rezerwy obowiązkowe gazu. Dodajmy, że magazyny gazu są własnością Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG), a koszty magazynowania gazu w Polsce są znacznie wyższe niż w innych krajach Unii Europejskiej.

Dodatkowe obowiązki to dodatkowe koszty. Efekt obowiązujących przepisów jest taki, że firmy starają się sprowadzać do Polski nie więcej niż 100 mln m sześc. gazu rocznie. A zapotrzebowanie na tańszy gaz z Zachodu jest znacznie większe. To absurdalnie skostniały zapis, niewystępujący w Europie.

Przez ograniczenie importu tylko do 100 mln m sześc. (śladowy procent w porównaniu z całkowitą konsumpcją gazu w Polsce) następuje rozdrobnienie dostawców i nikt przez to nie jest poważnym konkurentem dla monopolu. Niestety, pomimo powszechnej krytyki wspomniany zapis pozostaje bez zmian i zdecydowanie utrudnia sprowadzanie surowca do Polski z krajów ościennych.

Polska jest częścią europejskiego rynku i nie powinno się kształtować sztucznych granic. Gaz powinien być przedmiotem wolnego handlu. Limitowanie jego importu z UE ogranicza konkurencję, a przez to sprzyja utrzymywaniu wysokich cen.

Budujemy infrastrukturę, brakuje regulacji

Ostatnie inwestycje infrastrukturalne kształtują istotne szanse dla polskiego przemysłu. Mamy Lasów, Mallnow i wkrótce będzie terminal LNG w Świnoujściu. Regulacje nie pozwalają ich w pełni wykorzystać.

Fizyczny rewers na Mallnowie nie jest w pełni utylizowany, bo potrzeba 55 importerów, aby go w pełni wykorzystać. Co gorsza, zestaw obecnych regulacji (taryfa, obowiązek magazynowania, przepis o dywersyfikacji) będzie uniemożliwiał także wykorzystanie w pełni terminalu LNG.

Polska musi być konkurencyjna nie tylko cenowo, ale przede wszystkim regulacyjnie, w porównaniu z innymi rynkami UE, tak aby trafiało do nas LNG z całego świata. Jeśli dostawca LNG musi uzyskać dwie koncesje (obrót i import gazu), zwolnienie z obowiązku magazynowania, status PPG, taryfę na sprzedaż gazu do największych odbiorców – to nawet jeśli rynek polski będzie atrakcyjniejszy cenowo, biurokracja zniechęci go do sprowadzenia LNG do Polski. Wówczas cargo LNG wyląduje w Holandii (Gate) lub Belgii (Zeebrugge), bo tam procedury są dużo prostsze.

Warto też wspomnieć, że jeśli dostawca mimo absurdalnej biurokracji sprowadzi do Polski LNG, to zapłaci za to karę (dywersyfikacja dostaw!) i wpadnie w obowiązek magazynowania (cargo z reguły ma powyżej 100 mln m sześc.) od momentu dostawy na resztę roku gazowego i następny rok gazowy.

Jeżeli importer chciałby sprowadzić tylko jeden statek typu Q-Flex o pojemności 210 tys. m sześc. LNG, to przekracza poziom 100 mln m sześc. gazu. A więc w praktyce nikt oprócz PGNiG nie sprowadzi do Polski LNG i częściowo wybudowany za pieniądze Unii Europejskiej terminal nie będzie w pełni wykorzystany.

Tańszy gaz

Zmiana systemu i nowe prawo gazowe powinny dbać o interesy odbiorców przemysłowych i indywidualnych, a nie chronić monopolistę i głównego dostawcę ze Wschodu.

Niezbędne jest tworzenie konkurencji na rynku energii i zachęcanie podmiotów z Europy Zachodniej i Północnej do swobodnej działalności. Dzisiaj tylko najwięksi odbiorcy mogą importować większe ilości na własne zużycie, a większość przemysłu jest z tego wykluczona. To dyskryminujące.

Uważam za konieczne zniesienie barier administracyjnych w obrocie błękitnym surowcem w Polsce. Liberalizacja ma chronić przemysł, a nie stare układy porozumienia gazpromowskiego i pozorów bezpieczeństwa dostaw gazu.

A wówczas – przy rozbudowanej infrastrukturze przesyłowej – można będzie praktycznie zrezygnować z importu gazu ze Wschodu i zastąpić go importem LNG oraz gazem od największych światowych producentów z Wielkiej Brytanii i Norwegii.

Analiza dzisiejszego stanu prawa skłania do konkluzji, że nieświadomie (jak przypuszczam) chronimy stary układ gazpromowski, który jest dla Polski szkodliwy. I nie otwieramy się na globalnych dostawców surowca. Im więcej wolnego rynku i globalnych dostawców, tym większa konkurencja, a to oznacza tańszy gaz dla wszystkich.

Bariery w rozwoju rynku gazu są znane od lat, powtarzane na wszystkich konferencjach i seminariach gazowych. W końcu trzeba przestać dyskutować o oczywistych zmianach i przejść do działania.

Autor jest członkiem zarządu, dyrektorem ds. rozwoju w spółce Boryszew

Trzeba jasno powiedzieć, że taryfy są niepotrzebne i działają na niekorzyść przemysłu. Nie ma uzasadnienia logicznego dla utrzymywanie sztywnej ceny, a procedura zatwierdzenia taryfy jest długotrwała. Nie są nią zainteresowani ani dostawcy, ani klienci.

Doszło do kuriozalnej sytuacji: z jednej strony rynek oferuje każdemu przedsiębiorstwu wybór dostawcy, a z drugiej prawo narzuca sztuczną taryfę. Dla porównania, cena w taryfie wynosi średnio 116 zł/MWh, a cena na rynku OTC jest o mniej więcej 10 zł niższa. Na giełdzie gazu jeszcze taniej.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację