Szymon Topa, Lech Obara: Niech Niemcy nie decydują o krzywdzie byłych więźniów Auschwitz

Sąd Apelacyjny w Warszawie zapytał Europejski Trybunał Sprawiedliwości, czy można przepis art. 7 pkt 2 Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1215/2012 z dnia 12 grudnia 2012 r. w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych [dalej rozporządzenia nr 1215/2012] rozumieć w ten sposób, że jurysdykcja oparta na łączniku centrum interesów ma zastosowanie również w sprawach, w których rozpowszechniona za pomocą Internetu wypowiedź naruszająca dobra osobiste osoby fizycznej nie odnosi się wprost do niej, ale sugeruje naganne działania zbiorowości, np. narodu, do której ta osoba należy.

Publikacja: 20.04.2020 14:13

Szymon Topa, Lech Obara: Niech Niemcy nie decydują o krzywdzie byłych więźniów Auschwitz

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Kierując to zapytanie prejudycjalne w sprawie pozwu Pana Stanisława, szefa polskiego zrzeszenia byłych więźniów obozów zagłady przeciwko niemieckiemu wydawcy, który na swojej stronie określił obóz zagłady w Treblince jako „polski", Sąd Apelacyjny w Warszawie nie tylko opóźnił na nieokreślony czas moment wydania wyroku, co dla dziewięćdziesięciopięcioletniego powoda ma przecież niebagatelne znaczenie.

Jest to również swoista kontestacja dotychczasowej praktyki orzeczniczej polskich sądów, które rozstrzygały już podobne pozwy byłych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, np. pozew rozstrzygany w Warszawie (przeciwko wydawcy Die Welt), w Olsztynie (przeciwko wydawcy portalu focusonline.de) i w Krakowie (przeciwko ZDF). W żadnej z tych spraw, zastosowanie art. 7 pkt 2 rozporządzenia nr 1215/2012 z dnia 12 grudnia 2012 r. nie została skutecznie zakwestionowana przez niemieckich pozwanych. Polscy sędziowie w tych sprawach bez skrępowania skorzystali z dotychczasowego orzecznictwa TSUE, aby uznać, że miejsce zamieszkania powoda (centrum interesów) jest właściwym łącznikiem uzasadniającym polską jurysdykcję. Tak samo zrobił w równoległej i analogicznej sprawie Pana Stanisława przeciwko Bayerisher Rundfunk, Sąd Apelacyjny w Warszawie w innym składzie, gdy w postanowieniu z dnia 9 września 2019r. (I ACz 509/19) oddalił zażalenie pozwanej spółki na odmowę odrzucenia pozwu, nie dostrzegając podstaw do odstępstwa od dotychczasowej praktyki orzeczniczej

Czytaj także: Wyrok z powództwa Karola Tendery przeciwko ZDF za "polskie obozy zagłady" stał się ostateczny

Warto wspomnieć, że wykładnia TSUE dot. łącznika „centrum interesów" odcisnęła swoiste piętno również na rozumienie polskich przepisów prawnych, w tym przepisu art. 35 k.c. dotyczącego właściwości miejscowej sądów w przypadku deliktów (patrz np. wyrok SN z dnia 15 grudnia 2017r. w sprawie III CZP 91/17). Mało tego, przyczyniła się do wprowadzenia do kpc przepisu art. 35[1], który wprost dopuszcza właściwość miejsca zamieszkania lub siedziby powoda w sprawach o ochronę dóbr osobistych naruszonych „przy wykorzystaniu środków masowego przekazu."

Wątpliwości sędziów warszawskiej apelacji

W tym kontekście wydaje się, że wątpliwości Sądu Apelacyjnego w sprawie Mittelbayerische są na tyle poważne, że mogą postawić na szali autorytet polskich sądów i prawo powoda do rozstrzygnięcia sądu w rozsądnym terminie.

Okazuje się, że pomimo złożoności zapytania prejudycjalnego, analiza uzasadnienia postanowienia Sądu Apelacyjnego w Warszawie wskazuje, że stojące u jego podstaw wątpliwości można ograniczyć do dwóch kwestii. Po pierwsze, w ocenie tego składu sędziowskiego, dotychczasowe orzecznictwo TSUE dotyczące art. 7 pkt 2 rozporządzenia 1215/2012 nie jest adekwatne dla rozważanej sprawy, skoro wypowiedź o „polskich obozach" nie dotyczy bezpośrednio powoda ani nawet samej Polski w okresie II Wojny Światowej, a ewentualne uzasadnienie dla poczucia pokrzywdzenia taką wypowiedzią odnoszącą się do zbiorowości wynika ze szczególnych jego doświadczeń z tego okresu historycznego, którego dotyczył artykuł. Po drugie, zauważono w motywach zapytania prejudycjalnego, że w wyniku emigracji Polaków trwającej do dnia dzisiejszego, kryteria legitymacji czynnej oparte na takim doświadczeniu wojennym, mogą dotyczyć nieograniczonego kręgu osób zamieszkałych w różnych państwach, nie tylko w Polsce.

Biorąc pod uwagę te dwa aspekty, w ocenie Sądu Apelacyjnego można powziąć wątpliwość, czy pozwany mógł „racjonalnie przewidzieć, iż w związku z treścią publikacji może zostać pozwana przez sąd polski w sprawie o ochronę dóbr osobistych konkretnej osoby fizycznej." W efekcie powziął wątpliwość, czy wymaganie od dziennikarza, aby w przypadku formułowania wypowiedzi godzących w członków zbiorowości, mieli liczyć się z możliwości pozwania go w każdym z państw członkowski, w którym członkowie pomówionej zbiorowości mają swoje zamieszkanie, nie stanowi naruszenia tzw. zasady racjonalnej psrzewidywalności jurysdykcji, wyrażone w motywach 15 i 16 rozporządzenia nr 1215/2012.

Wątpliwe wątpliwości

Taka argumentacja wydaje się jednak wątpliwa. Przede wszystkim uderza brak skonfrontowania przez Sąd Apelacyjny swoich wątpliwości z argumentacją TSUE zawartą w wyroku z dnia 25 października 2011r. wydanego w sprawach połączonych C-509/09 i C -161/10, na podstawie której sformułował koncepcję tzw. łącznika „centrum interesów" i reguły mozaiki. TSUE wyjaśnił wtedy, że ze względu na miejsce urzeczywistnienia się szkody (w dowolnym miejscu na świecie), wykładnia przepisu art. 7 pkt 2 rozporządzenia nr 1215/2012 pozwala przyjąć, że poszkodowany w takich sprawach może dochodzić od sprawcy pomówienia odpowiedzialności przed sądami każdego z państw członkowskich, na których terytorium pomówienie było dostępne (tzw. reguła mozaiki). Najbardziej jednak właściwy dla tego rodzaju spraw jest - zdaniem TSUE - sąd miejsca, w którym poszkodowany ma swój „ośrodek spraw życiowych" (lub inaczej „centrum interesów").

Na szczególną jednak uwagę zasługuje wyrok TSUE z dnia 3 października 2013r. w sprawie C-170/12. Choć sprawa dotyczyła praw autorskich naruszonych w wyniku rozpowszechnienia dzieła za pomocą Internetu, uznano za zasadne wykorzystać dorobek w sprawach dotyczących dóbr osobistych. Co istotne, rozważając, jak rozumieć miejsce urzeczywistnienia się szkody, podkreślono, tj: „kwestie, po pierwsze, czy okoliczności, w jakich prawo chronione w państwie członkowskim sądu, do którego wniesiono powództwo, można uznać za naruszone, a po drugie, czy naruszenie to można przypisać pozwanemu, należy do istoty sprawy, którą bada właściwy sąd (zob. podobnie ww. wyrok w sprawie Wintersteiger, pkt 26). Na etapie badania właściwości sądu do rozpatrywania szkody określenie miejsca, w którym się ona urzeczywistniła w rozumieniu art. 5 pkt 3 rozporządzenia [tu: jego odpowiednik, tj. art. 7 pkt 2 rozporządzenia nr 1215/2012 – przyp. autorów], nie może bowiem być uzależnione od kryteriów właściwych dla rozpoznania sprawy co do istoty i nie wymienionych w tym przepisie. Przepis ten wskazuje zaś jako jedyny warunek, by nastąpiło lub mogło nastąpić zdarzenie wywołujące szkodę." W rezultacie TSUE przyjmuje wniosek, że „art. 5 pkt 3 rozporządzenia [tu: jego odpowiednik, tj. art. 7 pkt 2 rozporządzenia nr 1215/2012 – przyp. autorów] nie wymaga, by działalność była >>kierowana do<< państwa członkowskiego sądu, do którego wniesiono powództwo."

Powyższe wnioski TSUE mają szczególne znaczenie, jako że argumentacja Sądu Apelacyjnego w składzie formułującym pytanie prejudycjalne jest właśnie próbą uwzględnienia „okoliczności, w jakich prawo chronione w państwie członkowskim sądu, do którego wniesiono powództwo, można uznać za naruszone, a po drugie, czy naruszenie to można przypisać pozwanemu". Sędziowie warszawscy na etapie badania „właściwości sądu do rozpatrywania szkody określenie miejsca, w którym się ona urzeczywistniła" opierają się na kryteriach niezbędnych dla rozstrzygnięcia sprawy co do istoty. Innymi słowy, ze sprawy C-170/12 wynikają o tyle istotne wnioski, że okoliczności, na których opierają swoje wątpliwości autorzy zapytania prejudycjalnego, nie powinny być w ogóle brane pod uwagę przy wykładni przepisu art. 7 pkt 2 rozporządzenia nr 1215/2012. Co warto odnotować, zauważył to Sąd Apelacyjny w Warszawie we wspomnianej już w sprawie I ACz 509/19.

Niezależnie od powyższego, wątpliwości budzi teza, że skoro członkowie grupy społecznej, której dyfamacyjna wypowiedź dotyczy, mogą mieszkać w różnych państwach, to przesądza o braku możliwości rozważenia skutków procesowych w sferze jurysdykcji krajowej. Co więcej, nie można poszkodowanego takim zachowaniem sprawcy pozbawiać dobrodziejstwa powołania się na przepis art. 7 pkt 2 rozporządzenia nr 1215/2015 w celu usprawiedliwienia jurysdykcji krajowej właściwej dla jego centrum interesów. Byłaby to swoista dyskryminacja, gdyby powód nie mógł wywodzić swojego prawa do pozwania sprawcy dyfamacji przed polskim sądem na zasadzie art. 7 pkt 2 rozporządzenia nr 1215/2015 tylko dlatego, że wypowiedź jest tego rodzaju, że potencjalnie poszkodowanych jest więcej i mogą mieć swoje centrum interesów w innych państwach członkowskich. Prowadziłoby to również do absurdalnych wniosków, że dobrodziejstwo tego przepisu nie ma zastosowania do przypadków, gdy wypowiedź ma potencjalnie wielu poszkodowanych, czyli w sytuacji, gdy wypowiedź w większym stopniu zasługuje na negatywną ocenę, niż w przypadku, gdy poszkodowany jest tylko jeden. Trudno zaś przyjąć, aby dyrektywy wykładni płynące z motywów 15 i 16 rozporządzenia nr 1215/2015 faworyzowały sprawców pomówień wielu poszkodowanych, bądź defaworyzowały poszkodowanych pomówień grupowych.

Z tych względów nie można oprzeć się wrażeniu, że zapytanie prejudycjalne nie jest należycie uargumentowane, a jego skutki są poważne. Odraczają bowiem w czasie merytoryczne rozpoznanie obu spraw. Wydaje się również, że można oczekiwać od składu sędziów, którzy zakwestionowali dotychczasową praktykę orzeczniczą polskich sądów, pogłębionej analizy problemu i precyzyjniejszego wyjaśnienia, dlaczego uważają ją za wątpliwą. Można wreszcie odnieść wrażenie, że tym razem polscy sędziowie skapitulowali przed ciężarem roszczenia, próbując oddać sprawę niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości.

Autorzy:

- Szymon Topa radca prawny Stowarzyszenie Patria Nostra

- Lech Obara radca prawny Stowarzyszenie Patria Nostra

Kierując to zapytanie prejudycjalne w sprawie pozwu Pana Stanisława, szefa polskiego zrzeszenia byłych więźniów obozów zagłady przeciwko niemieckiemu wydawcy, który na swojej stronie określił obóz zagłady w Treblince jako „polski", Sąd Apelacyjny w Warszawie nie tylko opóźnił na nieokreślony czas moment wydania wyroku, co dla dziewięćdziesięciopięcioletniego powoda ma przecież niebagatelne znaczenie.

Jest to również swoista kontestacja dotychczasowej praktyki orzeczniczej polskich sądów, które rozstrzygały już podobne pozwy byłych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, np. pozew rozstrzygany w Warszawie (przeciwko wydawcy Die Welt), w Olsztynie (przeciwko wydawcy portalu focusonline.de) i w Krakowie (przeciwko ZDF). W żadnej z tych spraw, zastosowanie art. 7 pkt 2 rozporządzenia nr 1215/2012 z dnia 12 grudnia 2012 r. nie została skutecznie zakwestionowana przez niemieckich pozwanych. Polscy sędziowie w tych sprawach bez skrępowania skorzystali z dotychczasowego orzecznictwa TSUE, aby uznać, że miejsce zamieszkania powoda (centrum interesów) jest właściwym łącznikiem uzasadniającym polską jurysdykcję. Tak samo zrobił w równoległej i analogicznej sprawie Pana Stanisława przeciwko Bayerisher Rundfunk, Sąd Apelacyjny w Warszawie w innym składzie, gdy w postanowieniu z dnia 9 września 2019r. (I ACz 509/19) oddalił zażalenie pozwanej spółki na odmowę odrzucenia pozwu, nie dostrzegając podstaw do odstępstwa od dotychczasowej praktyki orzeczniczej

Pozostało 85% artykułu
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb