Andrzej Nogal o uniewinnieniu sędziego Topyły

W sprawach karnych liczy się nie tylko działanie, ale też zamiar oraz domniemanie niewinności. W sytuacjach dwuznacznych wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego, niezależnie od tego, kto nim jest – pisze adwokat.

Publikacja: 22.02.2018 06:55

Andrzej Nogal o uniewinnieniu sędziego Topyły

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Po wczorajszym orzeczeniu Sądu Najwyższego, uniewinniającym sędziego posądzonego o kradzież drobnej sumy pieniężnej, przez media i fora internetowe przetacza się fala hejtu nad Sądem Najwyższym, sądami i ogółem sędziów. Nie popadajmy w moralny pryncypializm. Zarówno w sprawach o kradzież 50 zł, jak i o przywłaszczenie wafelka zachowujmy poczucie proporcji. Inaczej zredukujemy prawo karne do ślepego potwora, kąsającego śmiertelnie każdego, kto mu się akurat nawinie. Chwała Sądowi Najwyższemu, że w rewolucyjnych czasach miał odwagę zachować zdrowy rozsądek. Miejmy nadzieję, że będzie to początek nowego podejścia sądów do oskarżonych. Zbyt często bowiem sądy uznawały zasadę domniemania niewinności za niemądrą przeszkodę w wydaniu wyroku skazującego.

Jednym z bohaterów rewolucji francuskiej był Maksymilian Robespierre, przywódca jakobinów. Lud francuski ochrzcił go przydomkiem Nieprzekupny. Nieprzekupny istotnie był, niezwykle przy tym pryncypialny. Dlatego też kazał setkami gilotynować albo też w innej formie tysiącami mordować tych wszystkich, których uważano za nie dość gorliwie wdrażających idee rewolucji. Szacuje się, że w samej Wandei wymordowano 120 000 osób podejrzewanych o sympatie rojalistyczne. Tysiące ludzi wymordowano po zdobyciu Tulonu itd. Robespierre nie był jedynym rygorystą w dziejach. Kilka wieków wcześniej na wieki w kartach historii zapisał się legat papieski Arnold Amalryk. Dowodził on krucjatą przeciwko albigensom w 1209 r. Po zdobyciu miasta Beziers był pytany przez podkomendnych, jak postąpić z mieszkańcami, jak odróżnić katolików od heretyków. Odpowiedział: „Zabijcie ich wszystkich. Bóg rozpozna swoich".

Bardzo łatwo być tego rodzaju rygorystą. Zza monitora i w ciepłych kapciach oceniać, który sędzia ma ponieść śmierć cywilną, kto był w czasie II wojny światowej szują, a kto bohaterem. Ideałem populistycznych krzykaczy zdają się być rzymskie igrzyska gladiatorskie, kiedy to od kaprysu gawiedzi, kciuka uniesionego w górę albo w dół, zależy życie lub śmierć pokonanego gladiatora. Znacznie gorzej zaś jest, gdy samemu staje się przedmiotem w oczach wymiaru sprawiedliwości. Czasem słusznie, ale też często dlatego, że zaistniały poszlaki wskazujące na możliwość popełnienia przestępczego czynu.

Pamiętajmy, że prawo karne jest tak elastyczne, a inwencja pracowników organów ścigania tak daleko idąca, że mało jest ludzi w Polsce, którym nadgorliwy policjant nie byłby w stanie przykleić jakichś zarzutów. Sądy? Mają bezbrzeżne zaufanie do policji i prokuratury. Statystyki wskazują, że 97 proc. aktów oskarżenia kończy się stwierdzeniem winy. Zatem zasada domniemania niewinności w praktyce nie istnieje. Uniewinniani są tylko ci, którzy udowodnią ponad wszelką wątpliwość, że są niewinni, ponieważ wątpliwości z reguły tłumaczy się na niekorzyść oskarżonych.

W takich realiach wymiaru sprawiedliwości, jakie mamy, wyrok Sądu Najwyższego powinien być ważnym sygnałem dla ogółu sędziów, że w sprawach karnych liczy się nie tylko samo działanie, ale i zamiar oraz domniemanie niewinności. Sędziowie powinni pamiętać, że w sytuacjach dwuznacznych powinni się kierować zasadą, że wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego. Nie na zasadzie „zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich", tylko opierając się na mądrej regule przypisywanej cesarzowi Trajanowi, iż lepiej stu winnych uwolnić, niż jednego niewinnego skazać.

Mam nadzieję, że powyższe reguły będą miały zastosowanie nie tylko wtedy, gdy sądzeni będą sędziowie. Że na ich stosowanie będzie mógł liczyć każdy obywatel postawiony przed sądem. ?

Autor jest adwokatem w Warszawie

Po wczorajszym orzeczeniu Sądu Najwyższego, uniewinniającym sędziego posądzonego o kradzież drobnej sumy pieniężnej, przez media i fora internetowe przetacza się fala hejtu nad Sądem Najwyższym, sądami i ogółem sędziów. Nie popadajmy w moralny pryncypializm. Zarówno w sprawach o kradzież 50 zł, jak i o przywłaszczenie wafelka zachowujmy poczucie proporcji. Inaczej zredukujemy prawo karne do ślepego potwora, kąsającego śmiertelnie każdego, kto mu się akurat nawinie. Chwała Sądowi Najwyższemu, że w rewolucyjnych czasach miał odwagę zachować zdrowy rozsądek. Miejmy nadzieję, że będzie to początek nowego podejścia sądów do oskarżonych. Zbyt często bowiem sądy uznawały zasadę domniemania niewinności za niemądrą przeszkodę w wydaniu wyroku skazującego.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd Tuska w sprawie KRS goni króliczka i nie chce go złapać