Najzacieklejsza we wprowadzaniu nowego porządku transportowego okazała się Francja. Po wojnie systemy tramwajowe istniały w kilkudziesięciu miastach w tym kraju, na przełomie lat 70. i 80. XX wieku – już tylko w trzech – w Lille, Marsylii oraz Saint-Etienne. Przełom nastąpił w 1985 r., kiedy tramwaje powróciły na ulice Nantes. Do 2030 r. nowoczesne sieci mają działać w ponad 30 miastach. Dlaczego? Bo komunikacja autobusowa okazała się niewystarczająca do przewiezienia planowanej liczby pasażerów, a budowa metra zbyt kosztowna i w wielu miejscach nieuzasadniona ekonomicznie. Co więcej, pojawiła się presja ekologiczna, w którą nowoczesne tramwaje doskonale się wpisują. Poza tym budowa nowych linii stała się okazją do ponownego kształtowania wielu rejonów miast – rewitalizacji przestrzeni, poszerzania stref dla pieszych czy wprowadzania zieleni. Powstanie linii wiodącej przez paryskie Bulwary Marszałków połączono z przebudową ulicy w taki sposób, że dziś jeździ tam o 30 proc. mniej samochodów. Co istotne, zdaniem urbanistów tramwaje podnoszą prestiż dzielnic, w których się pojawiają.

Czytaj także: Samorządy inwestują w nowoczesne tramwaje

W Polsce udało się uniknąć rzezi tramwajów (po uruchomieniu sieci w Olsztynie w 2015 r. tym rodzajem transportu może się pochwalić 14 miast i konurbacja śląska), jednak i my ulegliśmy fascynacji autobusami, co w wielu ośrodkach doprowadziło do degradacji torowisk i taboru. Szczęśliwie pomogła Unia, która patrzy dziś bardzo życzliwym okiem na transport szynowy, ba, zaleca nawet rozbudowę sieci w ośrodkach, gdzie tramwaj już funkcjonuje. Nasze samorządy z tego korzystają – dzięki unijnym funduszom z perspektywy 2014–2020 mogą zakupić nawet 600 tramwajów, a łączna wartość nakładów na ten środek transportu sięgnie 4–5 mld zł. W całym kraju planuje się także powstanie kilkudziesięciu kilometrów nowych tras i remonty istniejącej sieci. Na tramwajowym boomie korzystają też polskie firmy, chociaż na kłopotach Pesy pożywiła się także zagraniczna konkurencja.

Renesans tramwaju mnie cieszy, bo ma dla mnie znaczenie miastotwórcze. Ale – jak każda inwestycja – nie jest to sztuka dla sztuki, w tym przypadku rozwiązanie służy mieszkańcom. Budowa linii to jedno, nowoczesny tabor drugie, ale bez odpowiedniego uprzywilejowania tego rodzaju transportu korzyści będą mniejsze, niż mogłyby być. Tramwaj to cały pakiet rozwiązań komunikacyjnych, który osiąga pełną efektywność, gdy działają wszystkie jego elementy. Samorządy, wydające dziś ochoczo unijne pieniądze na tory i wagony, muszą pamiętać, że na tym nie koniec...