Deutschland über alles?

Dwukrotnie w ciągu ostatniego stulecia polityka Niemiec zrujnowała Europę i same Niemcy przy okazji. Prowadzona przez nie od dawna polityka prowadzi teraz do katastrofy „tylko” gospodarczej, co już jest zresztą świadectwem dziejowego postępu.

Aktualizacja: 12.05.2020 12:57 Publikacja: 12.05.2020 12:43

Deutschland über alles?

Foto: Fotolia.com

Europejski Bank Centralny od dawna dość życzliwie wspiera pożyczkami rządy państw południowej flanki strefy euro. Ostatnio idzie o duże pieniądze dla rządu Włoch, borykających się z zagranicznym (bo denominowanym w euro) długiem publicznym. Wpływowym kręgom akademickim w Niemczech (formatu przysłowiowego „profesora Otto Gottlieba Schmocka”), a wraz z nimi Bundesbankowi (niemieckiemu bankowi centralnemu) i władzom federalnym, polityka EBC już dawno przestała odpowiadać. Niedawny wyrok niemieckiego sądu konstytucyjnego zdaje się dowodzić, że miarka się przebrała: Niemcy dłużej już nie mają zamiaru w jakikolwiek sposób łożyć na kraje, które nie są w stanie utrzymać się same i regulować swoje długi.

Niemiecka opinia publiczna podziela ten pogląd. Basta! Włosi i inne ludy Południa niechże wreszcie zabiorą się do uczciwej roboty, ograniczą wydatki publiczne, wypracują nadwyżki budżetowe itp., zamiast wyciągać rękę po pomoc z zagranicy.

Na gruncie logiki makroekonomicznej trudno pojąć, w jaki konkretny sposób Niemcy łożą na kraje południa Europy. Kredyt udzielony przez EBC Włochom w żaden wyobrażalny sposób nie obciąża Niemiec (i inne kraje Północy). To nie Niemcy finansują ten kredyt. Wręcz przeciwnie, żywię podejrzenie (graniczące z pewnością), że fundusze trafiające do Włoch w dużej części ostatecznie wylądują na kontach niemieckich instytucji finansowych posiadających włoskie obligacje skarbowe.

Ponadto, bez dodatkowych kredytów z ECB, recesja w gospodarce Włoch tylko się pogłębi, co zredukuje włoski import, także z Niemiec. Kredytowe wspomaganie Włoch jest więc w istocie również wspomaganiem Niemiec. Nie inaczej było przy okazji „ratowania” Grecji zagrożonej niewypłacalnością. Sumy przyznane Grecji faktycznie ratowały banki niemieckie (i francuskie), które wcześniej pożyczały rządowi Grecji na piękne oczy.

Wydajnością Włosi nie ustępują Niemcom!

Przekonanie, że południowcy są z natury skończonymi leniami i bałaganiarzami, niezupełnie odpowiada prawdzie. Już od 1986 r. wydajność pracy (PKB na zatrudnionego) jest we Włoszech wyższa niż w Niemczech! W latach 1993-1998 przewaga Włoch powiększała się systematycznie. W 1998 r. włoska wydajność pracy przewyższała niemiecką o 18 proc. Przewaga ta stopniowo malała od 1999 r. 

PKB na zatrudnionego (mierzone wg siły nabywczej) we Włoszech względem Niemiec. Źródło: AMECO (Eurostat). Do 1991 r. Niemcy bez ówczesnej NRD 

W 1998 r. PKB na jednego mieszkańca Włoch nieomal osiągnął poziom niemiecki (pomimo dużo wyższej wydajności pracy stopa bezrobocia we Włoszech była jednak nieco wyższa niż w Niemczech, a stopień aktywności zawodowej wyraźnie niższy). Po 1999 r. PKB na jednego mieszkańca Włoch zaczął maleć w relacji do Niemiec. W 2010 r. wynosił on 88 proc. poziomu niemieckiego, w 2019 już tylko 79 proc. Równolegle z pogarszaniem się relatywnej pozycji Włoch pogarszała się stopa bezrobocia – z 6 proc. w 2007 r. do 10 proc. w 2019 (w Niemczech przeciwnie - stopa bezrobocia spadała do poziomu 3 proc. w 2019 r.).

Euro nie pomogło

Powojenny włoski cud gospodarczy, którego ukoronowaniem było doścignięcie Niemiec pod względem PKB na mieszkańca (w 1998 r.) koreluje się dość ściśle z włoska polityką kursu wymiany walut. Wyrazem tej polityki była nieomal stała dewaluacja własnej waluty względem marki niemieckiej. W 1973 r. marka była warta ok. 180 lirów, w 1995 r. – blisko 1200 lirów. (patrz wykres). Tendencji dewaluacyjnej siłą położono kres w 1999 r. Wprowadzenie euro scementowało – raz na zawsze, jak się wtedy wydawało – poziom implikowanego kursu liry do marki.

Kurs marki niemieckiej we włoskich lirach

Zasadniczym, pozytywnym, skutkiem polityki dewaluacyjnej była mocna pozycja Włoch wobec partnerów handlowych. Jeszcze w 1998 r. Włochy miały nadwyżkę w handlu zagranicznym (towarami i usługami) sięgającą równowartości 34,5 mld euro. W tym czasie nadwyżka Niemiec wynosiła 36,4 mld euro. Po 1999 r., przy nienaturalnie zamrożonym kursie wymiennym konkurencyjność Włoch (przede wszystkim wobec Niemiec) malała systematycznie.

W 2006 r. Włochy miały już deficyt w handlu bliski 13 mld euro, w 2010 deficyt sięgnął 30 mld euro. W tym samym czasie Niemcy zyskiwali systematycznie (nie tylko wobec Włoch, ale także Francji, Hiszpanii i całej reszty świata) notując 129 mld euro nadwyżki handlowej w 2006 r. i 135 mld w 2010 r. Łącznie, w latach 2005-2011 Włochy zadłużyły się za granicą – z tytułu samych tylko deficytów handlowych – na sumę 95 mld euro. W tym samym czasie partnerzy Niemiec zadłużyli się z tego samego tytułu w tym kraju na sumę 962 mld euro.

Destruktywna polityka Niemiec

Wspólna waluta uniemożliwia stosowna dewaluację (bądź rewaluację), ograniczającą niezbilansowanie obrotów handlowych poszczególnych krajów członkowskich eurolandu. Niezbilansowanie takie może być jednak pogłębiane także innymi środkami polityki gospodarczej. Olbrzymie nadwyżki handlowe Niemiec wynikły nie tylko z tego, ze ich partnerzy ze strefy euro nie mogą dewaluować „swych euro” względem „niemieckiego euro”. Polityka Niemiec zmierzała już od początku lat 2000. do agresywnego zwiększenia nadwyżek handlowych także innymi metodami.

Taki jest sens tzw. Agendy 2010, programu zainicjowanego przez kanclerza Schrödera i w istocie kontynuowanego po dziś. Rzecz sprowadza się do systemowego ograniczania wzrostu płac i kosztów produkcji, a tym samym do dodatkowego wzmocnienia konkurencyjności w handlu zagranicznym. Drugim filarem tej polityki jest dążenie do ograniczaniu popytu krajowego, w tym zwłaszcza poprzez ograniczanie deficytu finansów publicznych. Polityka „wszystko dla frontu” (tym razem eksportowego) dobrze, jak dotąd, służy Niemcom, a raczej ich biznesowi.

Jej koszt ponoszą bezpośrednio partnerzy Niemiec, wystawieni na agresywną konkurencję handlową. Straty w handlu zagranicznym i produkcji krajowej powodowały też narastanie deficytów w finansach publicznych Włoch, Portugalii itd. Deficyty – handlowe oraz finansów publicznych – mogą przez jakiś czas być finansowane z niemieckich nadwyżek handlowych, usłużnie oferowanych przez niemieckie instytucje finansowe. Zauważmy, że bez pożyczek oferowanych Niemcy nie mogłyby realizować swoich nadwyżek eksportowych. W istocie Niemcy surfują na fali koniunktury same finansując eksport, który utrzymuje je na powierzchni! Przypomina to sławnego barona Münchhausena, który z bagna wyciągnął się sam za włosy...

Perspektywy: czarno to widzę...

Rządy Włoch i innych krajów Południa są zachęcane, przez Komisje Europejską (i polityków niemieckich) do przejęcia modelu niemieckiego. Jest to tzw. dobra rada. Jej wdrożenie wpycha kraje je stosujące w długotrwałą i bolesną recesję – wcale nie gwarantując sukcesu. Z uwagi na rozmiary długów publicznych (w euro) zakumulowanych przez te kraje w ostatnim dziesięcioleciu, ich spłata z kurczącego się PKB graniczy z niemożliwością. Jest tu jeszcze inna pułapka. Regulowanie długów publicznych (w euro) wymagałoby, w ostateczności, osiąganie stosownie dużych nadwyżek handlowych. To z kolei podkopywałoby pozycję Niemiec jako „Exportweltmeister”.

Dalsze trwanie stanu obecnego z Południem – przytłoczonym długami i pozostającymi w stanie permanentnej recesji oraz Niemcami kontynuującymi politykę agresywnie merkantylistyczną – jest oczywiście możliwe. Możliwe są też inne scenariusze: faktyczna niewypłacalność tego lub innego kraju Południa, rozpad strefy euro i powrót do własnych walut. Ciężkie straty ponieśliby wtedy wszyscy, z Niemcami na czele.

Jest też scenariusz optymistyczny, choć przyznaję, że mniej realistyczny. Oto polityka Niemiec rezygnuje z ekspansji na skalę globalną, z zasady „Deutschland über alles”. Nie blokuje się już wzrostu płac, dopuszcza radykalne wzmocnienie popytu wewnętrznego – nawet kosztem pojawienia się znaczących deficytów fiskalnych. Dąży się do zrównoważenia eksportu z importem. A przy tym nie wypiera się współodpowiedzialności za nadmierne zadłużenie partnerów, w które wepchnęła je polityka niemiecka w ostatnich 10-15 latach.

Leon Podkaminer jest emerytowanym pracownikiem Wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Porównań Gospodarczych. W latach 2005-2009 był członkiem zespołu doradców d.s. polityki pieniężnej Parlamentu Europejskiego.

Europejski Bank Centralny od dawna dość życzliwie wspiera pożyczkami rządy państw południowej flanki strefy euro. Ostatnio idzie o duże pieniądze dla rządu Włoch, borykających się z zagranicznym (bo denominowanym w euro) długiem publicznym. Wpływowym kręgom akademickim w Niemczech (formatu przysłowiowego „profesora Otto Gottlieba Schmocka”), a wraz z nimi Bundesbankowi (niemieckiemu bankowi centralnemu) i władzom federalnym, polityka EBC już dawno przestała odpowiadać. Niedawny wyrok niemieckiego sądu konstytucyjnego zdaje się dowodzić, że miarka się przebrała: Niemcy dłużej już nie mają zamiaru w jakikolwiek sposób łożyć na kraje, które nie są w stanie utrzymać się same i regulować swoje długi.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację