Modne są wspominki o tym, jak smakował napój „Płynny Owoc”, o kolejkach po wianki papieru toaletowego i o kartkach na proszek do prania. Modne są restauracje o nazwie Komitet czy Proletaryat, meble w stylu lat 60. pełne starych radioodbiorników, propagandowych plakatów i haseł z epoki. Kultura masowa postmodernizmu przeżuwa te pozostałości, wypluwając nieprzetrawioną, sentymentalną papkę. A jednocześnie w rozmowach z młodymi ludźmi orientujemy się, jak niewiele rozumieją oni z tamtego czasu. Wśród lewicowo nastawionej młodzieży modne są, o czym mało kto słyszał, chóry rewolucyjne działające w kilku miastach Polski.
Europejski komunizm zasługuje jednak na coś więcej niż mody i wspominki. Unieważniony śmiechem wymaga przecież potraktowania serio. Tę operację na żywej tkance społecznej, na kulturze i instytucjach, języku, edukacji, na duchowości i psychice pojedynczego człowieka, estetyce i sferze znaczeń trzeba wreszcie rzetelnie opisać, dążąc do ujęć syntetycznych. Pamiętamy o ofiarach zbrodni komunistycznych, zmarnowanych życiorysach, do dziś odczuwamy skutki zrujnowania gospodarki obezwładnionej najpierw wiarą w utopię, potem biurokratycznym etatyzmem. Ale komunizm to nie tylko ludobójstwo, zagłada elit i cofnięcie kraju w rozwoju cywilizacyjnym, to swoista antycywilizacja, którą trzeba badać całościowo, tak jak się bada kultury pradziejowe albo zagładę Żydów.
Antropologia reżimu
Instytut Pamięci Narodowej prowadzi badania historyczne, działalność archiwalną, śledczą i edukacyjną, Ośrodek Karta gromadzi świadectwa ofiar reżimu i działaczy opozycji. To wszystko domena historyków. Brakuje instytucji, która zajęłaby się zjawiskiem komunizmu w sposób kompleksowy. Nie powstała dotąd taka placówka badawcza, ani na żadnej uczelni, ani też w ramach Państwowej Akademii Nauk. A przecież komunizm w Polsce, podobnie jak w Europie i na świecie, był zjawiskiem wyjątkowym, trudnym do pojęcia przez tych, którzy go nie doświadczyli; mając charakter totalny, obejmował wszystkie dziedziny życia. I jako taki wymaga badań wieloaspektowych i interdyscyplinarnych.
To zrozumiałe, że czasy komunizmu badają naukowo głównie historycy, ale niemożliwe, by nie znaleźli tu tematów socjolodzy, psycholodzy, kulturoznawcy, filozofowie, językoznawcy, historycy sztuki etc. Właściwie wszystkie obszary nauk humanistycznych i społecznych, prawnych i ekonomicznych, a może i innych powinny zostać w to dzieło zaangażowane. Tym bardziej że warto analizować nie tylko samą dyktaturę, lecz także jej konsekwencje, wpływ na myślenie, wyobrażenia i zachowania ludzi, na postawy i tworzone instytucje, programy społeczne i doktryny prawne, metody wychowawcze... Komunizm był zamkniętym światem urządzonym po swojemu. Kto go nie doświadczył, a styka się tylko z wybranymi jego aspektami, nie pojmie całości.
Nawet przed wojną było lepiej
W okresie międzywojennym badaniami nad komunizmem zajmował się Instytut Naukowo-Badawczy Europy Wschodniej na Uniwersytecie Wileńskim, założony w 1930 r. na wzór niemieckiego Osteuropa Institut. Według amerykańskiego historyka i sowietologa prof. Richarda Pipesa był „ważnym ośrodkiem studiów rosyjskich w Polsce” i działał z założeniem, by „rozumieć a nie potępiać” komunizmu. „Jego roztropna bezstronność spowodowała, że wileński Instytut był uznawany przez nazistów za centrum komunistycznej propagandy, a przez sowietów za centrum szpiegowskie” – pisał Pipes w artykule „Polska sowietologia do 1939 r.”