Grzegorz Filip: Polska potrzebuje instytutu badań nad komunizmem

Komunizm interesuje dzisiaj badaczy w różnych aspektach – jako temat dla kultury popularnej albo estetyczna inspiracja dla reklam, które sięgają niekiedy po komunistyczne symbole i estetykę. Wszystko to jednak nie ma większego znaczenia dla syntezy totalitarnego doświadczenia Polaków w XX wieku – przekonuje publicysta i prozaik Grzegorz Filip.

Aktualizacja: 13.02.2019 12:57 Publikacja: 13.02.2019 12:52

Grzegorz Filip: Polska potrzebuje instytutu badań nad komunizmem

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Modne są wspominki o tym, jak smakował napój „Płynny Owoc”, o kolejkach po wianki papieru toaletowego i o kartkach na proszek do prania. Modne są restauracje o nazwie Komitet czy Proletaryat, meble w stylu lat 60. pełne starych radioodbiorników, propagandowych plakatów i haseł z epoki. Kultura masowa postmodernizmu przeżuwa te pozostałości, wypluwając nieprzetrawioną, sentymentalną papkę. A jednocześnie w rozmowach z młodymi ludźmi orientujemy się, jak niewiele rozumieją oni z tamtego czasu. Wśród lewicowo nastawionej młodzieży modne są, o czym mało kto słyszał, chóry rewolucyjne działające w kilku miastach Polski.

Europejski komunizm zasługuje jednak na coś więcej niż mody i wspominki. Unieważniony śmiechem wymaga przecież potraktowania serio. Tę operację na żywej tkance społecznej, na kulturze i instytucjach, języku, edukacji, na duchowości i psychice pojedynczego człowieka, estetyce i sferze znaczeń trzeba wreszcie rzetelnie opisać, dążąc do ujęć syntetycznych. Pamiętamy o ofiarach zbrodni komunistycznych, zmarnowanych życiorysach, do dziś odczuwamy skutki zrujnowania gospodarki obezwładnionej najpierw wiarą w utopię, potem biurokratycznym etatyzmem. Ale komunizm to nie tylko ludobójstwo, zagłada elit i cofnięcie kraju w rozwoju cywilizacyjnym, to swoista antycywilizacja, którą trzeba badać całościowo, tak jak się bada kultury pradziejowe albo zagładę Żydów.

Antropologia reżimu

Instytut Pamięci Narodowej prowadzi badania historyczne, działalność archiwalną, śledczą i edukacyjną, Ośrodek Karta gromadzi świadectwa ofiar reżimu i działaczy opozycji. To wszystko domena historyków. Brakuje instytucji, która zajęłaby się zjawiskiem komunizmu w sposób kompleksowy. Nie powstała dotąd taka placówka badawcza, ani na żadnej uczelni, ani też w ramach Państwowej Akademii Nauk. A przecież komunizm w Polsce, podobnie jak w Europie i na świecie, był zjawiskiem wyjątkowym, trudnym do pojęcia przez tych, którzy go nie doświadczyli; mając charakter totalny, obejmował wszystkie dziedziny życia. I jako taki wymaga badań wieloaspektowych i interdyscyplinarnych.

To zrozumiałe, że czasy komunizmu badają naukowo głównie historycy, ale niemożliwe, by nie znaleźli tu tematów socjolodzy, psycholodzy, kulturoznawcy, filozofowie, językoznawcy, historycy sztuki etc. Właściwie wszystkie obszary nauk humanistycznych i społecznych, prawnych i ekonomicznych, a może i innych powinny zostać w to dzieło zaangażowane. Tym bardziej że warto analizować nie tylko samą dyktaturę, lecz także jej konsekwencje, wpływ na myślenie, wyobrażenia i zachowania ludzi, na postawy i tworzone instytucje, programy społeczne i doktryny prawne, metody wychowawcze... Komunizm był zamkniętym światem urządzonym po swojemu. Kto go nie doświadczył, a styka się tylko z wybranymi jego aspektami, nie pojmie całości.

Nawet przed wojną było lepiej

W okresie międzywojennym badaniami nad komunizmem zajmował się Instytut Naukowo-Badawczy Europy Wschodniej na Uniwersytecie Wileńskim, założony w 1930 r. na wzór niemieckiego Osteuropa Institut. Według amerykańskiego historyka i sowietologa prof. Richarda Pipesa był „ważnym ośrodkiem studiów rosyjskich w Polsce” i działał z założeniem, by „rozumieć a nie potępiać” komunizmu. „Jego roztropna bezstronność spowodowała, że wileński Instytut był uznawany przez nazistów za centrum komunistycznej propagandy, a przez sowietów za centrum szpiegowskie” – pisał Pipes w artykule „Polska sowietologia do 1939 r.”

Drugą placówką, lecz o zupełnie innym charakterze, założoną w roku 1931, stał się Instytut Naukowego Badania Komunizmu w Warszawie, finansowany przez MSZ. Gromadził on dokumentację w języku rosyjskim, prowadził przeglądy prasy, zbierał relacje uciekinierów z Rosji, świadków wydarzeń, wydawał publikacje naukowe i popularne. Powstał w celu naukowego badania komunizmu, zaznajamiania społeczeństwa z jego ideologią i przeciwdziałania jego rozwojowi. Po 1936 r. zajmował się głównie propagandową akcją antykomunistyczną.

Jak na tak pasjonujący temat, badania nad komunizmem prowadzone są u nas po roku 1989 wycinkowo i niespójnie. Przez ostatnie 30 lat naukowcy nie popisali się inwencją w tej tematyce, a polskie państwo nie rozwinęło programu badań. Mimo że nasz kraj, dotknięty sowieckim komunizmem od początku miał predyspozycje by stać się potentatem w interdyscyplinarnych badaniach nad komunizmem, tak się jednak nie stało.

Bada się tylko kulturę

Humaniści i przedstawiciele nauk społecznych przyglądają się najchętniej śladom komunizmu w dzisiejszej rzeczywistości. Prowadzone są np. badania „pamięci zbiorowej”. Na podstawie grantu Narodowego Centrum Nauki powstała na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu Pracownia Badań nad Pamięcią Zbiorową w Postkomunistycznej Europie (POSTCOMER). Zespół tworzą badacze z różnych dyscyplin nauk społecznych i humanistyki. „Naszym zamiarem jest, aby na podstawie zakrojonych na szeroką skalę badań z zakresu różnych dyscyplin naukowych opracować w ujęciu porównawczym, obejmującym swym zasięgiem obszar od Rosji po Albanię, problematykę pamięci zbiorowej (p)o komunizmie”. Naukowcy badają tam komunizm w utworach literackich, serialach telewizyjnych, twórczości artystycznej, filmie dokumentalnym, na fotografiach etc.

Inny przykład: Ośrodek Studiów Kulturowych i Literackich nad Komunizmem IBL PAN powstał w 2011 r. „Badacze tworzący ten zespół (…) skupiają się na analizie pojęcia i zjawiska sygnowanego słowem komunizm, jego zmiennych kolejach losu począwszy od lat 40. aż po współczesność. Przedmiotem zainteresowania zespołu są więc obrazy komunizmu (…) w dziełach literackich, filmowych, tekstach publicystycznych, eseistycznych, biograficznych i naukowych oraz artefaktach”. Tak reklamuje się placówka na swej stronie internetowej.

W Instytucie Slawistyki Zachodniej i Południowej Uniwersytetu Warszawskiego pracuje Interdyscyplinarny Zespół Badań Kultury Komunizmu w Krajach Europy Środkowo-Wschodniej i na Bałkanach. „Obszarem naszych zainteresowań – podają badacze – jest historia, funkcjonowanie oraz dziedzictwo komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej i na Bałkanach. W swoich badaniach łączymy refleksję na temat poszczególnych aspektów rzeczywistości komunistycznej i postkomunistycznej z teoretycznymi rozważaniami nad metodologią badań tych reżimów oraz ich materialnego i mentalnego dziedzictwa. Wyznaczamy zatem zakres dociekań zjawiska we wszelkich jego przejawach, nie tylko w perspektywie czasowej, przestrzennej lub metodologicznej”.

Bezradność nauki

Badania nad komunizmem nie stały się polską specjalnością. Mamy za sobą kilkadziesiąt lat zaniedbań w tej sprawie, dalej już nie ma na co czekać. Powstanie placówki badań nad komunizmem leży w interesie naszej wspólnoty, która przeszła zupełnie wyjątkowe doświadczenie cywilizacyjne, być może nieporównywalne z innymi doświadczeniami, obejmujące kilka pokoleń. A jeśli myślenie kategoriami instytucjonalnymi jest dzisiaj przestarzałe, należy uruchomić program badań nad komunizmem, koordynowany przez jeden z uniwersytetów, badań prowadzonych w różnych ośrodkach. Szczególnie nie może tego ignorować państwo, które powinno zacząć od zainicjowania interdyscyplinarnych konkursów grantowych. Naukowcy różnych specjalności otrzymaliby w ten sposób okazję, by wspomóc historyków w ich trudnym zadaniu. Powinniśmy mieć coś do powiedzenia światu na temat cywilizacji komunizmu, nie tylko w literaturze, filmie czy malarstwie, lecz także w badaniach naukowych.

Modne są wspominki o tym, jak smakował napój „Płynny Owoc”, o kolejkach po wianki papieru toaletowego i o kartkach na proszek do prania. Modne są restauracje o nazwie Komitet czy Proletaryat, meble w stylu lat 60. pełne starych radioodbiorników, propagandowych plakatów i haseł z epoki. Kultura masowa postmodernizmu przeżuwa te pozostałości, wypluwając nieprzetrawioną, sentymentalną papkę. A jednocześnie w rozmowach z młodymi ludźmi orientujemy się, jak niewiele rozumieją oni z tamtego czasu. Wśród lewicowo nastawionej młodzieży modne są, o czym mało kto słyszał, chóry rewolucyjne działające w kilku miastach Polski.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót