Doktryna Ludwika Dorna: Walczyć z PiS metodami PiS

Władza wreszcie przestaje być mityczna i ogólna – to ludzie i nazwiska, ich życiorysy i kariery. Kandydatów, którzy chcą przyjąć posady od PiS, trzeba straszyć, że pójdą siedzieć, jak tylko PiS straci władzę – twierdzi publicysta.

Aktualizacja: 18.08.2018 16:57 Publikacja: 18.08.2018 00:01

Doktryna Ludwika Dorna: Walczyć z PiS metodami PiS

Foto: tv.rp.pl

Ludwik Dorn, kiedyś „trzeci bliźniak” braci Kaczyńskich, postawił niedawno tezę, że z Prawem i Sprawiedliwością trzeba walczyć metodami pisowskimi – bez przebierania w słowach i środkach. Stwierdził, że należy mówić kandydatom, którzy chcą objąć posady w sądach, Krajowej Radzie Sądownictwa, czy gdziekolwiek indziej, że jak tylko zmieni się władza, zostaną usunięci z zawodu, że nie będzie dla nich litości, bo oni niszczą system, państwo i prawo. Z tego powodu zostaną wyrzuceni, pozbawieni emerytur, będą stawiani przed sądami i pozbawiani wszystkiego. Dorn chce, by mieli tego świadomość.

Ten bardzo ciekawy i postulowany przez niego mechanizm, ta doktryna – działa. Opozycja ją przyjęła, mówi w ten sposób Włodzimierz Cimoszewicz, powtarza Włodzimierz Czarzasty, politycy Platformy, Nowoczesnej. Wypowiedzi takich jest coraz więcej. W połączeniu z wcześniejszymi akcjami jak #PiSiewicze, #Misiewicze czy #SamiSwoi ta doktryna sprawia, że władza przestaje być mityczna i ogólna – władza to ludzie i nazwiska, ich życiorysy i kariery. Nie tylko sztandarowych polityków Prawa i Sprawiedliwości, ale i szeregowych działaczy. Z tej perspektywy życie takich działaczy PiS zaczyna wyglądać inaczej. Bardzo ciężko jest żyć, kiedy ktoś mówi imiennie, że jak PiS utraci władzę, to pójdziesz siedzieć i nie będziesz miał grosza na emeryturze.

Proszę nie mówić, że to na ludziach nie robi wrażenia. Na każdym robi. Szczególnie jak się ma jeszcze dużo życia przed sobą.

Tą doktryną Dorn rozbił na atomy monolit władzy i spersonalizował ją. Nie tylko jednym nazwiskiem Jarosława Kaczyńskiego, ale setkami i tysiącami kolejnych nazwisk i życiorysów sędziów, policjantów, prokuratorów, i zaproponował im rzecz bez precedensu: prawo do odsiadki i utracenia wszelkich przywilejów po utracie władzy przez PiS.

Obserwujemy działanie władzy w trakcie sporu o Sąd Najwyższy. Pojawiają się listy ostrzegawcze, wnioski o usunięcie z palestry w samorządach prawniczych. Zastępy osób, które podlegać będą tej doktrynie, będą rosnąć.

W tych warunkach utrzymanie władzy sprowadza się do walki o swoją przyszłość. Determinacja rządzących do utrzymania się przy władzy będzie ogromna, wręcz gigantyczna. Można spodziewać się, że żadne metody nie będą niegodne, a wszystkie hamulce puszczą. To, co miałoby służyć utrzymaniu władzy, jednocześnie będzie działać przeciw tej władzy. Już teraz oskarżanej o upartyjnienie, wykorzystywanie aparatu państwowego do walki politycznej, powrót do PRL i tamtych metod. Walcząc o władzę coraz brutalniejszymi metodami, jednocześnie będzie utrwalać ten obraz. Im bardziej będzie ta obrona zaciekła i bezwzględna w swoich metodach, tym bardziej będzie kruszyła się spiżowa zbroja, którą Jarosław Kaczyński ukuł kilka lat temu, usilnie przedstawiając swoje działania w takiej perspektywie, że PiS wszystko robi dla ludzi.

W miarę jak ten mechanizm będzie coraz silniej obecny w naszej przestrzeni publicznej, w ludziach będzie rosło przeświadczenie, że PiS robi to wszystko nie dla nich, lecz by zapewnić sobie bezkarność i w obronie własnej, ze strachu przed utratą władzy. A to oznaczało będzie już zupełnie inne postrzeganie mechanizmów władzy, sprawowania jej i propozycji, jakie PiS będzie zgłaszał. Do tej pory nawet ewidentne wpadki,jak sprawa Misiewicza, premie dla ministrów, gigantyczne pensje działaczy, Jarosławowi Kaczyńskiemu udawało się dzięki ucieczce do przodu rozbrajać, a to usunięciem Misiewicza, oddaniem premii, obniżką wynagrodzeń czy biciem się w piersi i zapewnieniami, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy.

Wkrótce w głowach Polaków w wyniku tego mechanizmu, który nazwał Ludwik Dorn, będzie to brzmiało inaczej: „No tak, oni to robią, bo się boją o własną skórę”. I to jest porażająca perspektywa dla tej władzy.

Autor jest publicystą, współorganizował protesty przeciwko porozumieniu ACTA. Założył Stowarzyszenie mPolska i portal mPolska24. Angażuje się w działania społeczne

Ludwik Dorn, kiedyś „trzeci bliźniak” braci Kaczyńskich, postawił niedawno tezę, że z Prawem i Sprawiedliwością trzeba walczyć metodami pisowskimi – bez przebierania w słowach i środkach. Stwierdził, że należy mówić kandydatom, którzy chcą objąć posady w sądach, Krajowej Radzie Sądownictwa, czy gdziekolwiek indziej, że jak tylko zmieni się władza, zostaną usunięci z zawodu, że nie będzie dla nich litości, bo oni niszczą system, państwo i prawo. Z tego powodu zostaną wyrzuceni, pozbawieni emerytur, będą stawiani przed sądami i pozbawiani wszystkiego. Dorn chce, by mieli tego świadomość.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Kto nie z nami, ten z Putinem? Radosław Sikorski sięga po populizm i demagogię
Opinie polityczno - społeczne
Jarosław Kuisz: Polacy, czyli perfekcyjni narodowi egoiści. Co nas obchodzi Izrael, Palestyna i Ukraina?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Kultura walutą niepodległości, czyli lament pożegnalny dla ministra Sienkiewicza
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: W sprawie migracji liberałowie i chadecy w UE mówią głosem populistów
analizy
Tysiące Białorusinów uciekły do Polski. To prawdziwa klęska wizerunkowa