Reklama

Siemiatycze. Mężczyzna zmarł w karetce przed szpitalem

Mężczyzna w ciężkim stanie został przywieziony karetką do szpitala w Siemiatyczach. Z braku miejsc nie został przyjęty i mimo wysiłków ratowników zmarł w ambulansie.

Aktualizacja: 02.11.2020 15:49 Publikacja: 02.11.2020 15:22

Siemiatycze. Mężczyzna zmarł w karetce przed szpitalem

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

qm

O zdarzeniu, do którego doszło w nocy z 29 na 30 października, pierwszy napisał lokalny portal kurierpodlaski.pl. Według tej relacji przywieziony przed godz. 23.00 pacjent nie mógł być wniesiony do szpitala. Bez zbadania pacjenta, lekarz ze szpitala wydała tylko 61-latkowi konsultację anestezjologiczną.

W tym czasie u mężczyzny zatrzymaniu uległy funkcje życiowe. Mimo ponownej resuscytacji, pacjent zmarł w karetce. 

W wydanym oświadczeniu Andrzej Szewczuk, dyrektor SP ZOZ w Siemiatyczach, zapewnia, że podjęto „działania celem wyjaśnienia okoliczności faktycznych przedmiotowego zdarzenia”. „Prowadzimy wewnętrzne postępowanie wyjaśniające ale i również, współpracujemy w tym zakresie z innymi organami, przekazując im wszelkie niezbędne informacje. Zapewniamy, iż to przede wszystkim w interesie SPZOZ w Siemiatyczach jest niezwłoczne wyjaśnienie tej sprawy i dołożymy wszelkich starań, aby to nastąpiło bez zbędnej zwłoki” - czytamy w komunikacie. W ręce policji przekazany został zapis z kamer.

Na miejsce została wezwana policja, ale - według relacji portalu - funkcjonariuszy również nie wpuszczono do budynku. Andrzej Szewczuk zaprzeczył temu w rozmowie z „Gazetą Współczesną”. - Lekarka, która pełniła nocny dyżur, dwukrotnie poddała się badaniom alkomatem, które wykazały trzeźwość. Wpuściła do szpitala mundurowych, a wcześniej ratowników medycznych. Drzwi placówki były otwarte. To widać na monitoringu. Lekarka nie odmówiła również pomocy choremu - zapewnił. Kurierpodlaski.pl twierdził, że drzwi zamknięte były na łańcuch.

Dyrektor przyznał jednak, że zmarły nie został przyjęty. - Problem w tym, że mieliśmy zajęte wszystkie miejsca na oddziale intensywnej terapii. Mamy co prawda dwa dodatkowe miejsca ze sprzętem, ale jedno było zajęte przez pacjenta w izolatorium, drugie było używane przez pacjenta przywiezionego dzień wcześniej na izbę przyjęć. Kolejnego pacjenta nie mieliśmy nawet gdzie odesłać, a wymagał podłączenia do specjalistycznych urządzeń. W tym przypadku nie wystarczyłby sam respirator - tłumaczył Szewczuk. Zaapelował, by powstrzymać się przed wydawaniem negatywnych opinii na temat placówki i lekarz, która pełniła dyżur.

Reklama
Reklama

„Gazeta Współczesna” podkreśla, że w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Siemiatyczach pojawiło się ognisko koronawirusa i zamknięte są tam dwa z czterech oddziałów. „W najgorszym położeniu jest nieczynny oddział wewnętrzny, gdzie na Covid-19 zachorowało dziewięć pielęgniarek i czterech lekarzy, podczas gdy na tym oddziale łącznie pracuje 15 osób” - dodał dziennik. 

Ochrona zdrowia
Prezes NFZ o finansowaniu ochrony zdrowia: Umowy są opłacane z pełną regularnością
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Ochrona zdrowia
„Zdrowie to znacznie więcej niż pacjent, lekarz i szpital”
Ochrona zdrowia
Szpital w Lublińcu bankrutuje. Powiat chce go wydzierżawić
Ochrona zdrowia
Ministerstwo Zdrowia chce ograniczyć zarobki lekarzy. Znamy propozycje resortu
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Ochrona zdrowia
Młodzi lekarze bez stażu podyplomowego?
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama