Wielka szkoda, że znakomici muzycy – Kazik Staszewski i Robert Litza Friedrich – znowu się rozstają. Ich spotkanie przy okazji drugiej płyty „Porozumienie ponad podziałami" z 1995 roku było wspaniałym sygnałem dla podzielonej Polski. Chciałoby się powiedzieć: już wtedy podzielonej.
Oto Kazik Staszewski, który współtworzył sukces postpunkowego Kultu i eksperymentował z hip-hopem połączył siły z Litzą, współtwórcą heavymetalowego Acid Drinkers, ale i liderem Arki Noego. Spotkał się warszawiak zafascynowany kiedyś lekturą Biblii spod znaku Jehowy, z czasem coraz bardziej sceptyczny wobec zinstytucjonalizowanych form religijnych i demonstrujący swą wiarę Robert Friedrich.
Podczas „Ostatniego koncertu w mieście" razem wykonali „Tańce wojenne" o konfliktach religijnych, ale jak wieść niesie, różnice zdań na tematy światopoglądowe miały znaczenie w podjęciu decyzji o rozstaniu. Jeśli tak – refren „To nic nie boli, wyrwij się z mentalnej niewoli" nie trafił do wykonawców. Ale nie należy może tworzyć histerii wokół podziałów religijnych i politycznych w grupie, bo choć na gitarze Litzy widać naklejkę ruchu Pro Life, w rozwiązaniu zespołu większe znaczenie miały zapewne zapchane kalendarze liderów.
Litza prowadzi do sukcesu swoją formację Luxtorpeda, która wydała w tym roku czwartą płytę. Kazik nigdy nie narzekał na brak planów i zaproszeń. Można mieć nadzieję, że będzie tak jak w 2004 r., gdy Kazik Na Żywo się rozpadł, a potem nagrał w 2011 r. album „Bar La Curva/Plamy na słońcu". Od zawsze drogi muzyków się krzyżowały. Jak przypomina ze sceny Kazik, bardzo dziś aktualnego „Konsumenta" nagrał Kult, potem przerobił go Acid Drinkers, by w końcu powstała hardcorowa wersja KNŻ.
Kazik na Żywo ma szansę powrócić, dlatego że stworzył energetyczne, rockowe kompozycje z uniwersalnymi tekstami. To „Nie ma litości" o bezsensownych kompromisach i mentalnej prostytucji oraz „Jeśli kochasz więcej, to się boisz mniej".