Halka, matka Jokera

Moniuszko w wersji Mariusza Trelińskiego pobudza do ożywienia klasyki.

Publikacja: 12.02.2020 21:00

Piotr Beczała (Jontek) i Izabela Matuła (Halka) – obsada z warszawskiej premiery. Piotr Beczała wyst

Piotr Beczała (Jontek) i Izabela Matuła (Halka) – obsada z warszawskiej premiery. Piotr Beczała występuje do niedzieli 16 lutego

Foto: KRZYSZTOF BIELIŃSKI/TW-ON

„Halka” przeniesiona w spektaklu warszawskiej Opery Narodowej do zakopiańskiego Hotelu Kasprowy czasów Edwarda Gierka nabrała nowego impetu bez utraty muzycznej integralności, co jest też zasługą kreacji aktorskiej i wokalnej Piotra Beczały. Podczas uwertury Mariusz Treliński wyreżyserował retrospekcję niczym w kinie, która wprowadza aurę psychologicznego thrillera. Świetnie działa design, kostiumy i moda oraz obyczajowość ery disco, pokazana poprzez sceny weselne na dancingu.

Ukryte treści

Problematyka „Halki” nie zestarzała się, ponieważ autor libretta Włodzimierz Wolski skonstruował pod koniec lat 40. XIX w. intrygę, jakiej nie powstydziliby się późniejsi naturaliści, w tym Henrik Ibsen. Poprzez miłosny czworokąt Zofia-Janusz-Halka-Jątek pokazuje społeczne podziały, które demolują życie bohaterów, doprowadzając do śmierci nieślubnego dziecka i samobójstwa tytułowej bohaterki.

Problem w tym, że Wolski, będąc świetnym dramaturgiem, nie był poetą klasy Mickiewicza i Słowackiego. Jego ckliwo-folklorystyczy język oraz obrazowanie, zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy, obniża rangę tego, co wymyślił. Libretto poza frazami pięknymi, zakorzenionymi w polszczyźnie, jak „Szumią jodły na gór szczycie”, jest nierówne: to często nie najlepsza literatura, niejasna dla młodej widowni, budząca mimowolny śmiech. Z tego powodu Polacy utracili kontakt z wizjami Ignacego Józefa Kraszewskiego.

Teatr radzi sobie z takimi problemami, tłumacząc to, co uwięzione w anachronicznej formie, na współczesne. Nikt nie podważy kompetencji Szekspira, Moliera, Racine’a, którzy brali stare historie na warsztat i tworzyli z nich arcydzieła. To samo uczynił z „Hamletem” Wyspiański.

Problemu nie sprawia klasyka światowa. Antoni Libera przetłumaczył ostatnio tragedie Racine’a, zaś próby doskonałego przełożenia Szekspira trwają nieustannie. Podejmował je wybitny poeta Stanisław Barańczak i nawet Andrzej Seweryn, znany z poszanowania dla klasyki, korzysta z nowej translacji Piotra Kamińskiego, ponieważ nasi tłumacze nie tylko uwspółcześniają klasykę: dzięki badaniom literackim więcej wiedzą o jej ukrytych znaczeniach i chcą je wyeksponować.

Dzięki temu dostaliśmy przełomowe szekspirowskie interpretacje Krzysztofa Warlikowskiego, w tym „Burzy” i „Kupca weneckiego”, które odsłoniły oryginalny obraz dzieł przykryty patyną stereotypów i tabu, związanych ze standardami minionych epok – seksualnymi i społecznymi.

Twórcy teatru dramatycznego wykonali ciężką pracę, a dzięki temu również opera się zmienia. Właśnie Krzysztof Warlikowski i Mariusz Treliński udowodnili, że nie trzeba się kurczowo trzymać historycznego kostiumu i scenografii, by uruchomić w widzach żywioł opery działający w totalny sposób. Dlatego po premierze „Halki” zakończonej wielominutową owacją na stojąco, ciesząc się z historycznego sukcesu, warto pójść dalej. Przede wszystkim pomyśleć o tym, jaką operową bombą byłby muzyczny dramat Moniuszki, gdyby – zachowując wierność wobec dramaturgii Wolskiego – nowe libretto napisał wybitny współczesny autor.

Prawo wyboru

Są przykłady nie do podważenia. Dla poznańskiego Festiwalu Malta noblista J.M. Coetzee przygotował do muzyki Nicholasa Lensa rewelacyjne libretto oparte na powieści „Slow Man”. Małgorzata Sikorska-Miszczuk stworzyła wybitne libretto na podstawie „Czarodziejskiej góry” Tomasza Manna do muzyki Pawła Mykietyna i reżyserii Andrzeja Chyry. Rejestracji tego dzieła domagał się od TVP Krzysztof Penderecki. Sam napisał „Czarną maskę” do sztuki noblisty Gerharta Hauptmanna.

Nowa „Halka” wywoła twórczy ferment, co w sztuce zawsze jest wartością. Nikt nie domaga się takich radykalnych posunięć jak reinterpretacja „Wesela” Wyspiańskiego w filmie Wojciecha Smarzowskiego, choć trzeba mieć świadomość, że Wolski stworzył historię, w której można zobaczyć prequel m.in. filmu „Joker”. On także przestrzega przed dramatycznymi podziałami ekonomicznymi, tworzeniem nowej kastowości społecznej i politycznej.

Gdyby dziecko Halki i Janusza przeżyło – borykałoby się z takim samym kompleksem oraz wykluczeniem jak postać grana przez Joaquina Phoenixa, nagrodzonego kilka dni temu Oscarem. Lub rodzina stłoczona w piwnicy niczym bohaterowie „Parasite”.

Pomysł nowego libretta „Halki” można zrealizować poprzez zamówienie bądź konkurs. Problemów prawnych nie ma, bo „Halka” należy już do domeny publicznej. Kto chce – może grać oryginał Wolskiego. Jednak dajmy sobie szansę wyboru!

„Halka” przeniesiona w spektaklu warszawskiej Opery Narodowej do zakopiańskiego Hotelu Kasprowy czasów Edwarda Gierka nabrała nowego impetu bez utraty muzycznej integralności, co jest też zasługą kreacji aktorskiej i wokalnej Piotra Beczały. Podczas uwertury Mariusz Treliński wyreżyserował retrospekcję niczym w kinie, która wprowadza aurę psychologicznego thrillera. Świetnie działa design, kostiumy i moda oraz obyczajowość ery disco, pokazana poprzez sceny weselne na dancingu.

Ukryte treści

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”