To już koniec wzrostów cen mieszkań?

Transakcyjne ceny nieruchomości w największych miastach przestały rosnąć. Za kilka miesięcy możemy być świadkami ich spadków - przewidują analitycy Open Finance i Home Brokera.

Aktualizacja: 27.02.2019 16:54 Publikacja: 27.02.2019 16:30

To już koniec wzrostów cen mieszkań?

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

942,64 pkt wynosi najnowszy odczyt Indeksu Cen Transakcyjnych. - Pierwsze notowanie indeksu obejmujące dane z 2019 r. pokazuje miesięczny spadek o ok. 2 proc., do poziomu sprzed pięciu miesięcy. W związku z wcześniejszymi dynamicznymi wzrostami cen, licząc rok do roku, indeks nadal notuje spory wzrost - prawie o 15 proc. - mówi Marcin Krasoń, analityk Home Brokera. - Indeks Cen Transakcyjnych jest wskaźnikiem obrazującym ceny mieszkań w największych polskich miastach. Wyliczamy go na bazie transakcji dokonanych przez klientów Home Brokera i Open Finance, jest więc odwzorowaniem tego, co realnie dzieje się na rynku - podkreśla.

A Bartosz Turek, ekspert Open Finance, dodaje, że roczny 15-proc. wzrost indeksu jest odzwierciedleniem dynamicznych wzrostów cen z ubiegłego roku. - Ostatnie miesiące były już okresem wahań raz w jedną, raz w drugą stronę. Prawdopodobnie oznacza to zbliżający się koniec trendu wzrostowego. Trudno się jednak spodziewać spektakularnych spadków cen - zastrzega. - Mający nadzieję na inwestycyjne okazje mogą się przeliczyć. Dobra sytuacja finansowa gospodarstw domowych, niskie stopy procentowe, dalszy rozwój rynku najmu i wysokie ceny materiałów budowlanych i robocizny nie pozwolą, by ceny spadły o kilkanaście procent w ciągu roku. Prawdopodobnie obniżki będą niższe - przewiduje analityk.

Eksperci podają, że średnia cena mkw. mieszkania w Warszawie to dziś ponad 7,95 tys. zł. - Stolica jest oczywiście najdroższym dużym miastem w kraju, choć najnowszy odczyt jest pierwszym od połowy ubiegłego roku poniżej 8 tys. zł. Dzięki dynamicznym wzrostom stawek z poprzednich kwartałów, rok do roku notujemy w Warszawie wzrost cen o 13 proc. - podaje Marcin Krasoń.

W Krakowie za mkw. mieszkania trzeba zapłacić 7140 zł, a za nim blisko siebie są Poznań, Gdańsk i Wrocław (ok. 6,6-6,7 tys. zł za mkw.). - Za ok. 5 tys. zł lub mniej można kupić mkw. mieszkania w Białymstoku, Bydgoszczy, Kielcach, Częstochowie, Radomiu - podaje Bartosz Turek. - Analizując ceny transakcyjne należy pamiętać, że specyfika każdego z rynków jest inna. Przykładowo w Warszawie nowe mieszkania są średnio droższe od używanych (mowa o cenie transakcyjnej) o 5 proc., w Lublinie i Poznaniu o 13-15 proc., Łodzi 25 proc., a Katowicach - aż 43 proc. Wynika to ze stanu dostępnych na rynku mieszkań. W stolicy Górnego Śląska duża część lokali z drugiej ręki to nieruchomości w przeciętnym co najwyżej stanie, wymagające wkładu finansowego. Niektóre są dodatkowo w mało popularnych miejscach, co jeszcze obniża ich wartość. Na tym tle nowe mieszkania się wyróżniają, stąd duża dysproporcja w cenach - wyjaśnia.

A Marcin Krasoń dopowiada, że ogromne znaczenie dla tego, co dzieje się w mieszkaniówce, ma sytuacja na rynku kredytów hipotecznych. - Na razie jest dobra, choć banki od ok. dwóch lat mówią o zaostrzaniu polityki kredytowej. W praktyce zapowiedzi te przekładają się jedynie na to, że jeśli ktoś przez ostatnie dwa lata nie dostał podwyżki, to może pożyczyć o ok. 5-10 proc. mniej - zauważa ekspert. - Nie jest to więc sytuacja alarmująca i pokazuje jedynie delikatny sceptycyzm banków wobec hossy mieszkaniowej. Jeśli wierzyć w dane podawane przez GUS, to płace Polaków rosną w ostatnim czasie bardzo dynamicznie (nawet o 6-7 proc. w skali roku). Jeśli więc ktoś w ostatnim czasie dostał podwyżkę, to najpewniej może dziś pożyczyć więcej niż przed dwoma laty. Problemem wciąż pozostaje konieczność posiadania wkładu własnego (minimum 10 proc. ceny kupowanego lokum). To on stanowi najczęściej ważną barierę dla osób chcących kupić mieszkanie na kredyt - wyjaśnia.

Ale, jak dodaje, sytuację trzeba jednak bacznie monitorować, bo złą informacją dla rynku hipotecznego w Polsce może być nałożenie dodatkowych kosztów na banki w formie wyższych składek na fundusz wsparcia kredytobiorców. - Oczywiście koszty te banki przerzucą w dużej mierze na klientów. Skutkiem będzie prawdopodobnie wzrost marż kredytowych, co negatywnie odbije się na popycie na nie - mówią eksperci. - Wciąż nie musi to jednak oznaczać problemów na rozgrzanym dziś rynku mieszkaniowym, a to ze względu na napływ gotówki osób, dla których zyski z lokat na poziomie 1 proc. w skali roku okażą się niewystarczające. Mówimy o niebagatelnych kwotach. Na lokatach Polacy trzymają prawie 280 mld zł, a kolejne prawie 460 mld - na rachunkach bieżących. Warto mieć świadomość, że wzorem podatku bankowego składki na nowy fundusz wsparcia kredytobiorców mogą też doprowadzić do obniżenia się i tak już rachitycznie niskiego oprocentowania lokat bankowych. To natomiast bezpośrednio w ostatnich latach wpływało na popyt inwestorów chcących kupić mieszkania na wynajem.

942,64 pkt wynosi najnowszy odczyt Indeksu Cen Transakcyjnych. - Pierwsze notowanie indeksu obejmujące dane z 2019 r. pokazuje miesięczny spadek o ok. 2 proc., do poziomu sprzed pięciu miesięcy. W związku z wcześniejszymi dynamicznymi wzrostami cen, licząc rok do roku, indeks nadal notuje spory wzrost - prawie o 15 proc. - mówi Marcin Krasoń, analityk Home Brokera. - Indeks Cen Transakcyjnych jest wskaźnikiem obrazującym ceny mieszkań w największych polskich miastach. Wyliczamy go na bazie transakcji dokonanych przez klientów Home Brokera i Open Finance, jest więc odwzorowaniem tego, co realnie dzieje się na rynku - podkreśla.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu