Styczniowe mrozy nie sprzyjają głowom gorącym, ale już wkrótce moi co bardziej zaangażowani koledzy przekonywać państwa będą, że w 2019 roku czeka nas historyczny wybór. Od Mieszka, który postanowił się ochrzcić, albo i od pra-Popiela, który zdecydował się zleźć z drzewa, nie było nad Wisłą tak fundamentalnych wyborów. Albo obronimy cywilizacyjny wybór i przepędzimy autorytarny PiS / zaprzańskie POKO, albo klęska jak pod Warną. Nie wierzycie? Jeszcze uwierzycie. Usłyszycie odwoływania do świętego papieża i do świeckiego Donalda, zbawiciela Jarosława i opatrznościowego Grzegorza. Wszystkie chwyty użyte zostaną, wszystkie obelgi padną, żadna tromtadracja i żadna kompromitacja, w parze zwykle idące, nie zostaną nam oszczędzone.
I wiecie co? Ja się z tymi kolegami zgadzam. Wybór to będzie historyczny, a jego stawka zasadnicza. Przyjdzie nam zdecydować, czy chcemy, żeby było tak jak jest, czy żeby było tak, jak było.
Niegrzecznością byłoby podejrzewać, że jeśli wygra Kaczyński, to coś w istocie jego rządów się zmieni. Bo dlaczego miałoby? Zadziałało, wygraliśmy? Więc będzie jeszcze więcej tego samego. Jeszcze więcej technokratycznego Morawieckiego, który ma zdolność porywania tłumów niczym kasjerka PKP w Małkini, więc próbuje to podlać bardzo swojskim sosem. Będzie jeszcze więcej rozgrzanych działaczy nerwowo rozglądających się, co by tu sprywatyzować, bo to już ostatnie cztery lata. Będzie, wreszcie jeszcze więcej retoryki obrony naszych interesów i że ani guzika. A przy tym niewąski socjal, imponujące słupki i Bałtyk+ dla każdego. Będzie jak jest.
A jeśli lud zdecyduje inaczej? Czeka nas wcale widowiskowa próba restytucji ancien régime'u połączona z krwawą zemstą. Czyszczenie to będzie, jakiego nie było, użyją przy tym wszystkich metod pisowskich i swoich dołożą. Socjal tak całkiem nie zniknie, w końcu w kampanii POKO też swoje obieca i ze wszystkiego się nie wycofa. Ekonomiczni cudotwórcy będą próbowali pożenić to nawet z wprowadzeniem euro i to będzie jedyna zmiana. Poza tym będzie tak, jak było.
Hm, problemem nie jest to, że PiS może przegrać, ani że POKO może wygrać. Ani nawet to, że PiS przetrwa u władzy. Problemem jest to, że nie będzie tu żadnej ambitnej polityki. W obu przypadkach zresztą. Zajęci konsumowaniem zwycięstwa mężowie na lepsze czasy odłożą reperowanie walącego się na łeb systemu emerytur. Starzejemy się? No, my jeszcze nie, więc nie ruszajmy tego wszystkiego, bo się posypie. Apres nous le déluge, jak mawiała pewna piękna madame. Szkoła, wyzwania cywilizacyjne? Dajcież spokój, do przywracania gimnazjów nikt już głowy miał nie będzie. Szpitale? Kolejny minister zdrowia ze zdumieniem przyzna w prywatnej rozmowie, że nigdy nie podejrzewał, że wlanie tak potężnej kasy w ten system niczego w istocie nie zmieni. Że kolejki, że endokrynolog w 2024, a proteza już za sześć lat? Bawmy się, bo nikt się za nas nie zabawi – to nie wspomniana madame, tylko mój prezes, bo każdy ma jakiegoś prezesa, a wszyscy razem mamy Prezesa.