Lot AF447 Paryż-Rio: winni tylko piloci

Sędziowie śledczy prowadzący postępowanie wyjaśniające katastrofy samolotu lot AF447 1 czerwca 2009 r. z Rio do Paryża polecili umorzyć sprawę wobec Airbusa i Air France, a obarczyli winą pilotów za utratę kontroli nad maszyną

Aktualizacja: 05.09.2019 19:35 Publikacja: 05.09.2019 19:13

Lot AF447 Paryż-Rio: winni tylko piloci

Foto: Adobe Stock

W swych wnioskach z 29 sierpnia, z którymi zapoznały się AFP i Reuter sędziowie uznali, że piloci Airbusa A330 nie zareagowali odpowiednio na wszystkie ostrzeżenia i odczyty z instrumentów pokładowych. Samolot spadł do Atlantyku z wysokości 38 tys. stóp na skutek utraty siły nośnej (przeciągnięcia) przy pracy silników z pełną mocą

"Bezpośrednią przyczyną katastrofy jest utrata kontroli załogi nad trajektorią lotu samolotu" - uznali sędziowie, w relacji Reutera. Inne załogi będąc w podobnych sytuacjach zachowały z powodzeniem kontrolę nad samolotem - orzekli.

Decyzja sędziów wydana w 10 lat po katastrofie, w której zginęło 228 osób, różni się od oskarżeń  przedstawionych przez prokuraturę, która w lipcu wystąpiła o wszczęcie procesu wobec tylko linii lotniczej - pisze AFP. Sędziowie śledczy odrzucili zalecenia prokuratury.

Katastrofę zapoczątkowało zamarznięcie sond Pitota, pozwalających ustalić prędkość samolotu, brak tego odczytu wywołał dezorientację pilotów, którzy doprowadzili do przeciągnięcia: drugi pilot będący u steru przyciągnął drążek maksymalnie do siebie zamiast go odepchnąć i dał maksymalną moc silników, powodując zadarcie nosa samolotu, który spadał tak do oceanu przez 4 minuty.   .

Urząd badania katastrof BEA stwierdził w raporcie z 2012 r., że zaskoczona załoga źle zareagowała na utratę danych o prędkości, zadarła nos maszyny powodując utratę jej siły nośnej. W raporcie wskazano też na kiepskie szkolenie i brak wyraźnego monitora w kokpicie pokazującego  problemy z prędkością. W postępowaniu prowadzonym przez 3 lata nie wskazano winnych.

W  śledztwie prowadzonym przez 10 lat zarzucono Airbusowi i Air France w 2011 r. "nieumyślne doprowadzenie do śmierci". 12 lipca paryska prokuratura wystąpiła do sądu o proces dla Air France i o umorzenie sprawy wobec Airbusa.

Oskarżyciel publiczny uznał wtedy. że linia lotnicza "dopuściła się zaniedbania i nieostrożności" nie dostarczając pilotom dość informacji o procedurze, jaką należy zastosować podczas anomalii związanych z  sondami Pitota , tych od ustalania prędkości samolotu.

Była to najtragiczniejsza katastrofa w historii Air France i A330. W 10 lat później lotnictwo nadal wyciąga z niej wnioski. Położono większy nacisk na szkolenie pilotów, zmieniono procedury w kokpicie i metody śledzenia samolotów w odległych strefach.

Prawnik Sebastien Busy reprezentujący rodziny ofiar zapowiedział złożenie natychmiast apelacji. - Sędziowie wlanie stwierdzili czarno na białym, że zamarznięcie sond Pitota nie miało nic wspólnego z wypadkiem. To nonsens - powiedział Reuterowi. - Gdyby te sondy nie zamarzły, to nie doszłoby do wypadku. - dodał.

W swych wnioskach z 29 sierpnia, z którymi zapoznały się AFP i Reuter sędziowie uznali, że piloci Airbusa A330 nie zareagowali odpowiednio na wszystkie ostrzeżenia i odczyty z instrumentów pokładowych. Samolot spadł do Atlantyku z wysokości 38 tys. stóp na skutek utraty siły nośnej (przeciągnięcia) przy pracy silników z pełną mocą

"Bezpośrednią przyczyną katastrofy jest utrata kontroli załogi nad trajektorią lotu samolotu" - uznali sędziowie, w relacji Reutera. Inne załogi będąc w podobnych sytuacjach zachowały z powodzeniem kontrolę nad samolotem - orzekli.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Transport
Branża lotnicza rozpala emocje. Temat kampanii wyborczych w całej Europie
Transport
Katastrofa w Baltimore. Zerwane łańcuchy dostaw, koncerny liczą straty
Transport
Nowy zarząd Portu Gdańsk. Wiceprezes z dyplomem Collegium Humanum
Transport
Spore różnice wartości inwestycji w branżach
Transport
Taksówkarze chcą lepiej zarabiać. Będzie strajk w Warszawie