W swych wnioskach z 29 sierpnia, z którymi zapoznały się AFP i Reuter sędziowie uznali, że piloci Airbusa A330 nie zareagowali odpowiednio na wszystkie ostrzeżenia i odczyty z instrumentów pokładowych. Samolot spadł do Atlantyku z wysokości 38 tys. stóp na skutek utraty siły nośnej (przeciągnięcia) przy pracy silników z pełną mocą
"Bezpośrednią przyczyną katastrofy jest utrata kontroli załogi nad trajektorią lotu samolotu" - uznali sędziowie, w relacji Reutera. Inne załogi będąc w podobnych sytuacjach zachowały z powodzeniem kontrolę nad samolotem - orzekli.
Decyzja sędziów wydana w 10 lat po katastrofie, w której zginęło 228 osób, różni się od oskarżeń przedstawionych przez prokuraturę, która w lipcu wystąpiła o wszczęcie procesu wobec tylko linii lotniczej - pisze AFP. Sędziowie śledczy odrzucili zalecenia prokuratury.
Katastrofę zapoczątkowało zamarznięcie sond Pitota, pozwalających ustalić prędkość samolotu, brak tego odczytu wywołał dezorientację pilotów, którzy doprowadzili do przeciągnięcia: drugi pilot będący u steru przyciągnął drążek maksymalnie do siebie zamiast go odepchnąć i dał maksymalną moc silników, powodując zadarcie nosa samolotu, który spadał tak do oceanu przez 4 minuty. .
Urząd badania katastrof BEA stwierdził w raporcie z 2012 r., że zaskoczona załoga źle zareagowała na utratę danych o prędkości, zadarła nos maszyny powodując utratę jej siły nośnej. W raporcie wskazano też na kiepskie szkolenie i brak wyraźnego monitora w kokpicie pokazującego problemy z prędkością. W postępowaniu prowadzonym przez 3 lata nie wskazano winnych.