Ta zgoda była formalnością i wiadomo było, że KE nie będzie się sprzeciwiać. W sytuacji, kiedy Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) prognozuje ponad 80 mld straty dla światowego lotnictwa, w tym prawie jedną trzecią wynosi „udział" Europy, Komisja nie dała jeszcze ani jednej odmowy.
Lufthansa ma zostać dokapitalizowana kwotą 6 mld euro, rząd przejmie 20 proc. akcji przewoźnika płacąc za nie 300 mln euro, a linia dodatkowo jeszcze uzyska dostęp do linii kredytowej. Dla przewoźnika koszt tej pomocy, poza utraconą opinią najsolidniejszej linii lotniczej w Europie, to jeszcze dodatkowo 24 sloty (działki czasowe startów i lądowań) na lotniskach w Monachium i we Frankfurcie, gdzie może teraz wejść konkurencja. Lufthansa i tak w tej chwili by ich nie wykorzystała, skoro zdecydowała się na odstawienie 100 maszyn, ale wprowadzenie tam konkurencji nieznacznie naruszy jej interesy. W swojej zgodzie KE zaznaczyła jeszcze, że muszą być dobrze zabezpieczone interesy państwa.
Czytaj także: Lufthansa: od lotniczej potęgi do państwowego garnuszka
A i tak w Niemczech panuje opinia, że Bruksela była zbyt ostra dla przewoźnika, a wcześniej rada nadzorcza nie chciała się zgodzić.