Do ceny podstawowej trzeba jeszcze dopłacić podatki, ale i tak po kilkunastu minutach od rozpoczęcia sprzedaży na stronie Norwegiana zostały już tylko bilety kosztujące po 270 euro w jedną stronę. A to już żadna okazja.
Bo na przykład z Warszawy, a wkrótce także z Krakowa, w promocjach można za ocean polecieć linią tradycyjną, np. LOT-em, czy KLM-em z przesiadką w Amsterdamie. Zapłacimy wówczas około 2 tys. złotych za podróż w obie strony, z bagażem i posiłkami na pokładzie. Z londyńskiego Gatwick, skąd Norwegian chce latać w lecie za ocean, bilety na przelot British Airways bądź American Airlines, to wydatek około 600 euro. czyli niewiele więcej, niż w Norwegianie, gdzie jeszcze dodatkowo płacimy także za wybór miejsca w samolocie, łącznie 120 euro.
Ta podróż jest jeszcze droższa, bo norweski przewoźnik latem wyraźnie zamierza wykorzystać pomysły Ryanaira i już nie będzie latał na główne lotniska amerykańskie, ale do portów drugorzędnych, np. jako Nowy Jork uznał Steward International, którego wielką zaletą będzie to, że nie ma tam wielu pasażerów zagranicznych, więc i kolejki do odprawy paszportowej nie są długie. Ale dojazd na Manhattan zajmie przynajmniej półtorej godziny. Droższy jest też dojazd z tego lotniska - 90 dolarów ze Steward, 52 dolary z lotniska JFK i 26 dolarów z Newark. Podobnie będzie z lotami i dojazdem do Bostonu.
Bjorn Kjos, były pilot, człowiek który wymyślił Norwegiana, uważa jednak, że takie rozwiązanie jest bardzo korzystne dla pasażerów, właśnie dlatego, że prowincjonalne lotniska nie są zapchane. — Oczywiście latanie na drugorzędne lotniska jest o wiele tańsze. Lądowanie na JFK, czy Newark w Nowym Jorku kosztowałoby nas o wiele więcej. A większości pasażerów i tak jest obojętne gdzie wylądują. Za to w naszych portach docelowych nie ma kolejek i spokojnie można tam sobie wypić gin z tonikiem w czasie, który pasażerowie z JFK tłoczą się jeszcze w kolejce - mówił Kjos podczas konferencji Airlines For Europe (A4E).
Norwegian oszczędza także latając dreamlinerami, które są nawet o jedną czwartą bardziej ekonomiczne w eksploatacji, niż porównywalne samoloty starszej generacji. Zużywają one o 20 procent mniej paliwa, które stanowi około 35 procent stałych kosztów każdego przewoźnika. Loty z Irlandii są obsługiwane mniejszymi od dreamlinerów, boeingami 737 MAX, które mają najdłuższy zasięg z maszyn w tej klasie i mieszczą na pokładzie więcej pasażerów niż porównywalne maszyny konkurencji.