Dotyczy to przewoźników, którzy eksploatują 25 starszych A380. W dyrektywie opublikowanej 5 lipca EASA informuje, że „pojawiły się informacje o wykryciu pęknięć w maszynach, które są obecnie w użytkowaniu”. Dalej czytamy: „Ten defekt, jeśli nie zostanie wykryty i naprawiony, może zmniejszyć strukturalną integralność skrzydła. Aby zareagować na to potencjalne zagrożenie, Airbus planuje opublikować tak zwany biuletyn serwisowy, w którym będą zawarte konkretne wskazówki do przeprowadzenia takich inspekcji”. Dyrektywa EASA nie oznacza konieczności natychmiastowego uziemienia któregokolwiek z A380.

Jak podał francuski dziennik ekonomiczny „Les Echos”, EASA zaleciła ultrasonograficzne badanie skrzydeł w 25 z obecnie eksploatowanych 234 „super jumbo”, przede wszystkim tych, które zostały wyprodukowane 15 lat temu. Agencja jednak nie wyklucza, że w późniejszym terminie podobne badania mogą dotyczyć również nowszych maszyn.

Defekt skrzydeł w A380 wykryty obecnie przez EASA nie jest pierwszym tego typu. Podobnie było w 2012 roku - na naprawy uziemionych od stycznia do marca 2012 roku maszyn Airbus wydał wówczas 107 milionów euro.

Airbus 380 był wielką nadzieją dla europejskiego producenta, który opierał swoje prognozy produkcyjne na modelu światowego transportu lotniczego w rejsach między wielkimi centrami przesiadkowymi. Przewoźnikiem, który rozwój swojej siatki oparł na „super jumbo” są dubajskie Emirates, które teraz ograniczają rejsy A380 na dalekich trasach i eksploatują te maszyny nawet na krótkich dystansach, zastępując nimi uziemione B737 MAX.

Szybko jednak okazało się, że ten model się nie sprawdził i przewoźnicy znacznie chętniej zamawiają oszczędne, kompozytowe maszyny typu A350 i B787 dreamlinery. Dlatego w lutym 2019 roku Airbus poinformował o zakończeniu produkcji „super jumbo” po tym, jak Emirates nie zdecydowały się zamówić kolejnych A380. Ostatecznie cały program budowy tych maszyn okazał się dla Airbusa zbyt mało rentowny.