Melania Trump pierwsze kilka miesięcy prezydentury męża nie mieszkała w Białym Domu. Powodem, dla którego została w Nowym Jorku była edukacja syna prezydenckiej pary, Barrona. Nim rodzina się połączyła w rezydencji prezydentów USA, Barron musiał skończyć piątą klasę w szkole. Oddzielne mieszkanie Trumpów siłą rzeczy wiązało się z częstymi podróżami Pierwszej Damy. „The Wall Street Journal” ustalił, że kosztowały one amerykańskiego podatnika nieco ponad 676 tysięcy dolarów w trzy miesiące, a dokładnie 676 635 dolarów.

Melania Trump odbyła 21 lotów, ale prezydenckie maszyny latały 48 razy. Loty z Pierwszą Damą na pokładzie odpowiadają za 340 335 dolarów kosztów, a „puste” przeloty za 336 299 dolarów. Kwota jest całkiem spora (w przeliczeniu na złotówki daje to niemal 2,3 mln złotych), „WSJ” nie widzi w tych podróżach niczego niestosownego. Przypomina jednak, że Donald Trump krytykował w przeszłości Michelle Obamę za liczne podróże, które jednak łącznie w ciągu 8 lat kosztowały amerykańskiego podatnika 2,8 mln dolarów, czyli 350 tysięcy rocznie. Obecna Pierwsza Dama w ciągu trzech miesięcy kadencji męża zdołała więc osiągnąć wynik taki, jak jej poprzedniczka w ponad rok. Trzeba jednak przyznać, że powód – czyli chęć, by Barron Trump mógł normalnie ukończyć kolejny rok edukacji – jest więcej niż zrozumiały.

Kosztowne loty VIP-ów to nie tylko amerykańska domena. Powroty na weekendy do domu pod Brzeszczami byłej premier Beaty Szydło do wiosny 2017 roku kosztowały polskiego podatnika około 2 milionów złotych. Beata Szydło korzystała z wojskowych i rządowych samolotów by przelecieć z Warszawy do Krakowa (i odwrotnie), skąd rządową limuzyną docierała już do domu lub pracy.

Jednostkowy koszt podróży i tak jest relatywnie nieduży w porównaniu do kosztów, jakie poniósł brytyjski podatnik w czasie wiosennej podróży księcia Karola z żoną do Rumunii, Austrii i Włoch. Cała podróż kosztowała, jak informował „The Independent”, 154 tysiące funtów czyli ponad 730 tysięcy złotych.