Jaki był kończący się rok na rynku wtórnym – i dla pośredników, i dla ich klientów? Czym różnił się od poprzedniego, czego szukali klienci? Czy rynek pierwotny miał dużą przewagę nad wtórnym? Zapytaliśmy o to pośredników w obrocie nieruchomościami.
Mariusza Kania Metrohouse Franchise
– Rok upłynął pod dyktando deweloperów. Jeśli spytamy o nastroje w branży deweloperskiej, większość wypowiedzi będzie entuzjastycznych. Bo to deweloperzy rozdawali w tym roku karty. Nawet włączenie do programu „MdM" ofert z rynku wtórnego nie stanowiło przełomowego momentu i nie poprawiło istotnie koniunktury na rynku wtórnym. Nowe mieszkania, dzięki znacznie wyższym limitom cen, i tak są uprzywilejowane. Choć sytuacja poprawiła się w części miast powiatowych, gdzie dotychczas „MdM" nie miał prawa istnieć z uwagi na brak inwestycji deweloperskich, to już w Warszawie i Krakowie znalezienie mieszkania z rządowym wsparciem to wybór z ofert o fatalnej lokalizacji, ewentualnie do remontu.
Jednocześnie na „MdM" zyskała cała branża. Dzięki wzrostowi popularności rynku pierwotnego poprawiliśmy wyniki sprzedażowe wynikające z kooperacji z deweloperami. Klienci, oprócz najczęściej sprzedawanych lokali mających 40–50 mkw., poszukiwali również ofert spoza tego zakresu. Deweloperzy, skupieni na budowie tzw. kompaktowych mieszkań, spotykali się ze zwiększoną liczbą zapytań np. o duże mieszkania trzypokojowe o wyższym standardzie. Tych na rynku pierwotnym nie ma wcale tak wiele, pozostaje więc rynek wtórny.
Obserwujemy mniejsze niż zwykle zainteresowanie kawalerkami. Grupa osób szukała też tanich domów i segmentów, zwłaszcza wybudowanych w ostatnich kilkunastu latach. Jeśli sprzedając mieszkanie trzypokojowe, uda się niewielkim nakładem środków przeprowadzić się do domu, jest to poszukiwany produkt.