W Hiszpanii poświęcono starszych i słabszych

W środku pandemii władze Madrytu podały skalę, wedle której należy mierzyć, czy warto ratować pacjenta.

Aktualizacja: 09.06.2020 18:10 Publikacja: 09.06.2020 18:10

Sytuacja w madryckich domach opieki społecznej dziś jest lepsza: na zdjęciu wenezuelski lekarz udzie

Sytuacja w madryckich domach opieki społecznej dziś jest lepsza: na zdjęciu wenezuelski lekarz udziela pomocy podopiecznej

Foto: afp

Mari Cruz Sanchez wreszcie wie, dlaczego jej brat nie żyje. 77-letni Miguel, rezydent domu spokojnej starości Monte Hermoso w hiszpańskiej stolicy, 10 marca zaczął pluć krwią. Miał też inne objawy koronawirusa. Ale mimo nacisków siostry nie zabierano go na leczenie.

Dopiero w sobotę 14 marca dostała sygnał, że podjęto próbę odwiezienia go do szpitala z trzema innymi seniorami. Cztery godziny później okazało się, że karetka faktycznie przyjechała, ale zabrała do kliniki San Carlos tylko Miguela, najmłodszego z całej czwórki. Było jednak za późno: przez cztery dni bez fachowej opieki stan brata Mari Cruz tak się pogorszył, że zmarł następnego dnia.

60 punktów daje życie

„El Pais” dotarł do dokumentów, które pokazują, skąd taka tragedia, a które zostały wysłane do madryckich szpitali przez Carlosa Mur de Viu, koordynatora działań sanitarnych w Madrycie, który jest jedną z 17 wspólnot autonomicznych Hiszpanii. Zawarto w nich precyzyjne kryteria, która miały posłużyć do oceny, czy należy podjąć próbę leczenia pacjenta na oddziałach intensywnej terapii (UCI), czy nie ma to sensu. Jednym z nich był wiek chorego, innym stopień jego autonomii i sprawności fizycznej wedle liczącej 100 punktów skali Barthel. Początkowo przez sito życia i śmierci przechodzili ci, którzy mieli przynajmniej 60 punktów, później obniżono ten wskaźnik do 25. Do dokumentu dołączono podział pacjentów na dziewięć kategorii, od sportowców przez osoby „delikatne”, które się w ciągu dnia „męczą” czy „w miarę zależne”, które samodzielnie nie wejdą po schodach i się nie umyją, poprzez chorych w stanie terminalnym.

– Ocena była wykonywana nie przez lekarzy, tylko personel domów opieki bez przygotowania medycznego. To etycznie i prawnie niedopuszczalne – mówi „Rzeczpospolitej” Alberto Madrigal, politolog z Madrytu.

Zasady selekcji były stosowane przede wszystkim w marcu i kwietniu, gdy fala zachorowań zalała stołeczne szpitale i nie było dla wszystkich łóżek z respiratorami na UCI. W tym czasie zmarło 5986 podopiecznych madryckich domów opieki z objawami Covid-19.

Mur de Viu podał się już do dymisji, komentować swoich poleceń nie chciał. Swoje funkcje nadal pełni jednak przewodnicząca regionu Isabel Diaz Ayuso oraz odpowiedzialny za służbę zdrowia Enrique Ruiz Escudero. Oboje próbowali przekonywać, że instrukcje były tylko „brudnopisem”, który został „przez przypadek” wysłany do szpitali. „El Pais” udowodnił, że to nieprawda.

– W Madrycie rządzi konserwatywna koalicja Partido Popular (PP) i Ciudadanos, którą wspiera w regionalnym parlamencie ultraprawicowy Vox. Te ugrupowania i sprzyjające im media starają się całą sprawę wyciszać. Nie pasuje to do wartości chrześcijańskich, na jakie powołuje się PP. Vox zarzucał nawet lewicowemu premierowi Pedro Sanchezowi, że umyślnie doprowadził do masakry osób starszych, aby tylnymi drzwiami przeprowadzić eutanazję, na której legalizację nie zgodziły się Kortezy. Przypadek Madrytu w żaden sposób nie pasuje jednak do tej narracji – mówi Alberto Madrigal.

Z niemal 300 tys. zarażonych i 27 tys. zmarłych Hiszpania należy do najbardziej dotkniętych koronawirusem krajów świata. Po części to wynik zaniedbań Sancheza, który jeszcze w połowie marca zezwolił na masowe manifestacje, rozgrywki piłkarskie. Prawdziwy bilans zgonów może być bliższy 50 tys. – o tyle osób zmarło wiosną tego roku więcej, niż w poprzednich latach.

Rezydentów domów spokojnej starości poświęcano w całej Europie. To ok. połowy wszystkich ofiar Covid-19. Czasami, jak w Belgii, nie przyjmowano ich w szpitalach, nawet jeśli były wolne łóżka.

– Gdy już uderzyła wielka fala zakażeń, o domach starców po prostu zapomniano. To jest coś zupełnie niebywałego, ale władze natychmiast zrozumiały, że w czasach pandemii w szczególnym niebezpieczeństwie znajdują się pasażerowie wycieczkowców, rezydenci ośrodków dla imigrantów, więźniowie. Ale ośrodki dla seniorów nie zostały objęte żadnymi zabezpieczeniami – mówi „Rzeczpospolitej” Martin McKee, profesor londyńskiej Szkoły Higieny i Chorób Tropikalnych.

Jednak „El Pais” po raz pierwszy ujawnił, że taka segregacja była oficjalną polityką władz. Ci, którzy przez całe życie płacili na utrzymanie systemu ubezpieczeń zdrowotnych, w decydującym momencie zostali pozbawienie należnego im prawem wsparcia.

Druga fala

Rewelacje hiszpańskiego dziennika są jednak też ostrzeżeniem przed tym, co może nas jeszcze czekać – tylko w znacznie większej skali. Imperial College London opublikował w poniedziałek analizę przebiegu pandemii w 11 krajach Europy. Doszedł do wniosku, że dzięki drastycznej blokadzie życia społecznego i gospodarczego udało się ograniczyć liczbę zakażonych aż o 82 proc., a przede wszystkim zapobiec śmierci 3,1 mln osób.

Jednak koszty gospodarcze i społeczne takich działań są tak ogromne, że ich powtórzenie byłoby niezwykle trudne. A to oznacza, że do czasu znalezienia leków i szczepionki na Covid-19, jeśli w ogóle kiedykolwiek uda się je opracować, ryzyko ponownego paraliżu szpitali i selekcji pacjentów pozostaje poważne.

Równocześnie z raportem londyńskich ekspertów Bank Francji podał, że w II kwartale tego roku gospodarka kraju załamała się o 15 proc. W całym 2020 r. skala recesji ma wynieść 10 proc. – ale pod warunkiem, że więcej blokady już nie będzie. To zaś przykład, który odnosi się do wielu państw: zdaniem Banku Światowego przechodzimy w skali globalnej przez kryzys, który, pomijając czasy wojny, nie miał miejsca od 150 lat.

Rada Naukowa przy prezydencie Francji ogłosiła, że kraj staje przed czterema możliwymi scenariuszami rozwoju pandemii. Na razie pozostaje ona pod kontrolą, to opcja najlepsza.

Jednak najprawdopodobniej w najbliższych tygodniach Francja przejdzie do fazy drugiej, w której wybuchają punktowe ogniska koronawirusa. Czy uda się je opanować i uniknąć przejścia do fazy trzeciej, zależy od tego, na ile Francuzi będą przestrzegać zasad oddalenia społecznego. Na razie tego nie robią: paryskie kafejki, nadmorską promenadę Nicei, galerie handlowe Lyonu opanowały tłumy.

Ale, ostrzega Rada, przejście do fazy czwartej, czyli niekontrolowanego rozwoju pandemii i skali ofiar, przed którą ostrzega też Imperial College London, nie da się w żaden sposób wykluczyć. Mogłoby jej zapobiec przywrócenie blokady życia społecznego i gospodarczego, najlepiej jak najszybciej po tym, gdy zacznie rosnąć liczba zakażonych. Na razie nad Sekwaną, podobnie jak w całej Europie, nie ma jednak na to żadnej gotowości – przyznają członkowie Rady Naukowej.

Mari Cruz Sanchez wreszcie wie, dlaczego jej brat nie żyje. 77-letni Miguel, rezydent domu spokojnej starości Monte Hermoso w hiszpańskiej stolicy, 10 marca zaczął pluć krwią. Miał też inne objawy koronawirusa. Ale mimo nacisków siostry nie zabierano go na leczenie.

Dopiero w sobotę 14 marca dostała sygnał, że podjęto próbę odwiezienia go do szpitala z trzema innymi seniorami. Cztery godziny później okazało się, że karetka faktycznie przyjechała, ale zabrała do kliniki San Carlos tylko Miguela, najmłodszego z całej czwórki. Było jednak za późno: przez cztery dni bez fachowej opieki stan brata Mari Cruz tak się pogorszył, że zmarł następnego dnia.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790