"Epidemia? To natura wysyła nam sygnał: igracie z ogniem"

Ludzkość wywiera zbyt duży nacisk na środowisko naturalne i ponosi tego konsekwencje - uważa szefowa Programu Narodów Zjednoczonych ds. środowiska (UNEP), Dunka Inger Andersen. - Natura wysyła nam sygnał ostrzegawczy: igracie z ogniem.

Aktualizacja: 25.03.2020 12:53 Publikacja: 25.03.2020 12:00

Kościół w Bergamo na północy Włoch, regionie najbardziej dotkniętym epidemią w Europie.

Kościół w Bergamo na północy Włoch, regionie najbardziej dotkniętym epidemią w Europie.

Foto: AFP

Duńska ekonomistka uważa, że trwający wciąż kryzys klimatyczny, najgorsza do lat 70. ubiegłego wieku inwazja szarańczy w Kenii czy ostatnie tragiczne pożary w Australii dowodzą, że człowiek zbyt silnie wnika w świat przyrody.

- Po tych wszystkich wydarzeniach natura wysyła nam sygnał w postaci epidemii koronawirusa. Zdaje się ostrzegać: igracie z ogniem - mówi Andersen.

Polska i świat walczą z koronawirusem - relacja

- Ciągła eksploatacja dzikiej przyrody zbliża nas niebezpiecznie do zwierząt i roślin, które mogą być nosicielami chorób - mówiła Andersen przypominając, że 75 proc. wszystkich pojawiających się chorób zakaźnych pochodzi właśnie od zwierząt. I zwraca uwagę, że nigdy dotąd nie było tak wielu możliwości przeniesienia się tych chorób na człowieka.

- Jesteśmy blisko związani z naturą, czy nam się to podoba, czy nie - uważa szefowa UNEP. - Jeśli nie dbamy o naturę, nie dbamy również o siebie. A gdy populacja ludzi na Ziemi zbliża się do 10 miliardów, musimy wkroczyć w tę przyszłość uzbrojeni właśnie w naturę - naszego najsilniejszego sojusznika.

O konieczności pohamowania ingerencji w świat przyrody ostrzegają również inni naukowcy. Zauważają, że i wirus Ebola, ptasia grypa, MERS na Bliskim Wschodzie, wirus Zachodniego Nilu, gorączka doliny Rift czy wreszcie SARS - zespół ciężkiej niewydolności oddechowej - to choroby, które w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zaatakowały ludzi przenosząc się na nich właśnie ze zwierząt.

- Pojawienie się Covid-19 było przewidywalne, ale też przewidywalne w tym sensie, że musiał pojawić się kolejny wirus pochodzący od dzikiej fauny, który zagrozi zdrowiu publicznemu - mówił prof. Andrew Cunningham z Zoological Society z Londynu.

W 2007 roku swoją pracę poświęconą epidemii SARS w latach 2002-2003 prof. Cunningham zakończył następującym wnioskiem: "Obecność dużej populacji wirusów podobnych do SARS u nietoperzy z rodziny podkowcowatych, w połączeniu z kulturą jedzenia egzotycznych ssaków w południowych Chinach sprawia, że kolejna epidemia jest kwestią czasu".

Cunningham uważa, że w przypadku trwającej  epidemii koronawirusa SARS-CoV-2 ludzkość ma jednak "trochę szczęścia", choć może w tej chwili trudno w to uwierzyć.

Inne choroby przenoszone przez zwierzęta mają bowiem dużo większy wskaźnik śmiertelności niż SARS-CoV-2 - na poziomie 50 proc. w przypadku wirusa Ebola i 70-75 proc. w przypadku wirusa Nipah, który powoduje śmiertelne zapalenie mózgu, a przenoszony jest także przez nietoperze żyjące na południu Chin.

- Sądzę więc, że obecna epidemię powinniśmy traktować jako wyraźne ostrzeżenie. To jak gra w rosyjską  ruletkę - ostrzega profesor Cunningham.

Duńska ekonomistka uważa, że trwający wciąż kryzys klimatyczny, najgorsza do lat 70. ubiegłego wieku inwazja szarańczy w Kenii czy ostatnie tragiczne pożary w Australii dowodzą, że człowiek zbyt silnie wnika w świat przyrody.

- Po tych wszystkich wydarzeniach natura wysyła nam sygnał w postaci epidemii koronawirusa. Zdaje się ostrzegać: igracie z ogniem - mówi Andersen.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788