Zapach nawet z dobrej restauracji przeszkadza

Wszyscy chcemy mieć święty spokój w domu. Gdy się żyje w centrum miasta, to często nieosiągalny luksus. Są jednak sposoby na poprawienie komfortu życia.

Aktualizacja: 28.08.2017 06:46 Publikacja: 28.08.2017 06:04

Zapach nawet z dobrej restauracji przeszkadza

Foto: rp.pl

Wibracje, przykre zapachy, pijani goście. Mieszkanie w budynku, w którym znajdują się również restauracje czy sklepy, potrafi być trudne, a czasami bardzo trudne. Pół biedy, kiedy ludzie ze sobą rozmawiają i są w stanie dojść do kompromisu. Bywa jednak i tak, że absolutnie nie może być o tym mowy. Trwa otwarta wojna, i tyle. Wówczas w grę wchodzi tylko oręż prawny.

Śmieci i parkuje dostawczaka

Właścicielom uciążliwe sąsiedztwo mogą osłodzić pieniądze.

Art. 12 ust. 3 ustawy o własności lokali mówi, że właściciele lokali mogą w uchwale zwiększyć obciążenie lokalu użytkowego, jeżeli uzasadnia to sposób korzystania z niego. A co oznacza w praktyce „nadmierne obciążenie"? Nie do końca wiadomo. Nie zawsze decyzje wspólnoty o podniesieniu stawek są słuszne. Często opierają się na przeświadczeniu, a to za mało, by podnieść stawki.

Jedna ze wspólnot w Gdańsku podjęła uchwałę, że właściciel sklepu będzie płacił większe zaliczki, ponieważ jego samochody dostawcze oraz klimatyzacja nadmiernie hałasują. Trudno też zaparkować pod budynkiem.

Właściciel sklepu odwołał się do sądu i wygrał zarówno w sądzie okręgowym, jak i apelacyjnym. Zdaniem sądów nie można zwiększać obciążeń właścicieli lokali jedynie z tego powodu, że mają one status użytkowych. Konieczne jest wykazanie, że w porównaniu z mieszkaniami wpływają one na wzrost kosztów utrzymania nieruchomości wspólnej. Tego zaś mieszkańcy budynku w sądzie nie wykazali. Kiedy więc jest szansa na wygraną? To proste.

Trzeba pokazać rachunki, gdy restaurator wyrzuca np. zdecydowanie więcej śmieci aniżeli inni mieszkańcy. Albo jeżeli specjalnie dla jego lokalu trzeba było zwiększyć moc ogrzewania.

Pojawia się też problem z drugiej strony. Przykładowo restaurator, który ma wejście do lokalu od ulicy, nie chce płacić na utrzymanie klatki schodowej, z której ani on, ani jego goście nie korzystają.

Nieprzespane noce

Odwiecznym problemem są hałas i wibracje klimatyzatorów oraz odgłosy dochodzące z lokalów.

Co robić? Nie ma idealnego środka. Można zawiadomić np. wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Może on zmierzyć poziom hałasu i wydać odpowiednie nakazy, jak w wypadku jednego z warszawskich klubów muzycznych. Mieszkańcy wystąpili do wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Przeszkadzała im głośna muzyka. A wszelkie rozmowy z właścicielami lokalu kończyły się fiaskiem.

Inspektorzy przeprowadzili kilka kontroli w trakcie imprez i koncertów i wykazali, że w nocy w obrębie otwartego dziedzińca kamienicy występują duże przekroczenia słyszalnych dźwięków muzyki, a norma została przekroczona o ponad 20 dB.

Następnie podjęli decyzję o wstrzymaniu przez klub użytkowania instalacji nagłaśniającej w porze nocy, czyli od godziny 22 do godziny 6.

Klub zlekceważył zalecenia. Doszło do kilku interwencji policji. M.in. na ich podstawie wojewódzki inspektor wystawił tytuł wykonawczy i wydał postanowienie wzywające do zaprzestania takich praktyk. Dodatkowo Państwowa Inspekcja Sanitarna wykonała pomiary hałasu w mieszkaniach.

Wyrok z zakazem

Jeżeli to nie skutkuje, zawsze można wystąpić do sądu cywilnego z pozwem, by w orzeczeniu zakazał hałasowania lub innych uciążliwych działań. Sąd oceni wtedy, na ile te hałasy uprzykrzają życie i czy trzeba ich zabronić. Z podobnym pozwem można wystąpić, gdy w budynku unosi się przykry zapach z lokalu.

Powództwo można wytoczyć na podstawie art. 222 § 2 kodeksu cywilnego. Przepis ten daje roszczenie o przywrócenie stanu zgodnego z prawem i zaniechanie naruszeń.

Przy czym można zakazać nie tylko trwających immisji, ale też domagać się zaniechania przygotowań czy inwestycji, i to nie tylko bezpośrednio graniczącej, które grożą takimi immisjami.

Jest jednak i druga strona medalu, czyli racje właścicieli lokali użytkowych, co pokazuje kolejny przykład z Trójmiasta.

Nie ma przecież jednej prawdy

Właściciel kawiarni postanowił pójść do sądu, ponieważ prezydent Gdańska poszedł na rękę mieszkańcom budynków wielorodzinnych i odmówił mu zezwolenia na otwarcie ogródka.

Jako powód podał zakłócanie porządku publicznego.

Docierały bowiem skargi od wspólnot, że przez lokale gastronomiczne w sąsiedztwie mieszkańcy nie mogą spać. Dochodzi też do burd i wybijania szyb, a jednego z mieszkańców pobił ochroniarz z restauracji.

Właściciel kawiarni doszedł do wniosku, że doszło do złamania prawa. Przez lata otrzymywał zezwolenia na ogródek.

Poza tym prowadzi kawiarnię, a nie klub nocny. Samorządowe Kolegium Odwoławcze utrzymało jednak decyzję prezydenta. Stwierdziło, że art. 39 ust. 1 ustawy o drogach publicznych zabrania dokonywania w pasie drogowym czynności, które mogłyby powodować niszczenie lub uszkodzenie drogi i jej urządzeń oraz zagrażać bezpieczeństwu ruchu drogowego. Katalog tych czynności nie jest ograniczony. W tym wypadku wydanie zgody na ogródek wiązałoby się z narażeniem bezpieczeństwa pieszych na tej ulicy.

Właściciel lokalu odwołał się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku i wygrał.

Zdaniem WSA uznaniowość decyzji o zezwoleniu na zajęcie pasa drogowego nie może prowadzić do akceptowania zasady odpowiedzialności zbiorowej podmiotów prowadzących działalność w określonym miejscu za uchybienia niektórych. Wspólnoty musiały pogodzić się z ogródkiem na parterze budynku.

Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu