Atak na okręty w Cieśninie Kerczeńskiej to dobry moment, by uzmysłowić sobie, że polityka „business as usual" – wbrew temu, co głosili zwolennicy resetu z Rosją – nie może utrwalić bezpieczeństwa w Europie. Tym, co dotąd okazywało się najlepszym narzędziem nacisku na Moskwę, choć też niedoskonałym, są natomiast sankcje.

Przykładem jest amerykański akt Magnickiego wprowadzający sankcje obejmujące początkowo osoby, które miały związek ze śmiercią Siergieja Magnickiego, rosyjskiego prawnika tropiącego korupcję w Federacji Rosyjskiej. Jego współpracownik Bill Browder przeforsował przyjęcie tego aktu przez kilka kolejnych państw.

Dziś na łamach „Rzeczpospolitej" publikujemy list Browdera, pod którym podpisali się parlamentarzyści z kilkunastu krajów UE, z apelem o to, by również Unia Europejska przyjęła podobne prawo. Nawołują, żeby szefowie dyplomacji państw UE podjęli stosowne decyzje podczas poniedziałkowego szczytu w Brukseli.

Dla Polski ta inicjatywa jest ważna. Nie tylko dlatego, że pokazuje, iż ostrożność wobec Rosji to nie żaden przejaw naszych historycznych uprzedzeń czy rusofobii, o którą oskarża Polskę kremlowska propaganda. Sprzeciw wobec agresywnej polityki Moskwy byłby wyrazem wartości podzielanych w całej Unii. Oburzenie po wydarzeniach na Morzu Azowskim to idealny moment, by promować nasz punkt widzenia. Zarazem okazja, by próbować zatrzymać zagrażającą stabilności energetycznej naszej części Europy budowę gazociągu Nord Stream 2, nigdy chyba nie była lepsza.