Na rocznicę wyborów z 4 czerwca 1989 r. nasi przyjaciele z KARTY przygotowali wyjątkowy materiał, który publikujemy dziś w „Rzeczpospolitej”. To 21 tez o Solidarności nawiązujących do słynnych 21 postulatów, które w sierpniu 1980 roku spisali na sklejce i wywiesili w Stoczni Gdańskiej im. Lenina Arkadiusz Rybicki, dziś już śp., i Maciej Grzywaczewski, młodzi działacze Ruchu Młodej Polski, uczestnicy strajku, który miał zmienić historię Polski.
O ile tablice ze Stoczni Gdańskiej były zbiorem głównie politycznych postulatów zbuntowanych wobec komunistycznej władzy robotników, o tyle materiał przygotowany przez KARTĘ ma zupełnie inny cel. Ma demitologizować szereg nieprawd narosłych przez 40 lat wokół Solidarności, zarówno w epoce „karnawału”, jak i później, aż po dzień dzisiejszy. Mało kto w Polsce czy na świecie kwestionuje zarówno jej historyczną rolę, jak i przekonanie, że jest naszym oryginalnym, narodowym wkładem w dzieje XX wieku, ale już zarówno tożsamość, jak też dziedzictwo Solidarności są kwestią sporu oraz politycznych rozgrywek.
Zespół KARTY próbuje przedstawić dzieje Solidarności w lakonicznych punktach, pokazać momenty zwrotne, ewolucję idei, kolejne metamorfozy, źródła i ich dziedzictwo. Paradoksalnie wszystko to jest już w dziejach samych tablic. Przedstawione na nich postulaty ucierały się w dyskusjach liderów strajku, którymi prócz Lecha Wałęsy byli Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Alina Pieńkowska, Bogdan Lis, doświadczeni działacze WZZ. Największy wkład w ich zredagowanie miał ponoć Bogdan Borusewicz, a spisywali wywodzący się z RMP studenci. Tak też rodziła się Solidarność, której na potrzeby tego tekstu nie nazwę związkiem zawodowym czy ruchem społecznym, ale jednym i drugim, a nawet czymś dużo większym: zbiorowym wysiłkiem pokoleń Polaków w stronę wolności i niepodległości.
Związkiem zawodowym stała się z braku innych możliwych formuł, ale tworzyli ją na równi robotnicy i inteligenci, pisarze i poeci, ekonomiści i prawnicy, uczestnicy wolnościowego podziemia wszelkich nurtów, jak i zwykli, prości ludzie. W tym sensie zawłaszczanie Solidarności przez jednego człowieka czy ludzką grupę jest nie tylko dowodem nierozumienia historii, ale przede wszystkim złej woli i megalomanii.
To właśnie taka Solidarność, zbiorowy wysiłek narodu, wygrała z komunizmem, wywróciła blok sowiecki i przyniosła jego narodom wolność. Ta sama Solidarność legła u podstaw Komitetów Obywatelskich, które wygrały pierwsze, jeszcze nie w pełni wolne wybory 4 czerwca 1989 roku, i przeprowadziła nas przez najtrudniejsze miesiące wolności. To ona na koniec była pieczołowicie dorzynana przez kolejnych narodowych liderów z Lechem Wałęsą na czele. Cel ponoć był inny – profesjonalizacja polskiej polityki. Jestem gotów w to uwierzyć, ale z dzisiejszej perspektywy jest jasne, że tej ostatniej nie zbudowaliśmy, tracąc za to wielką wartość, jaką była narodowa Solidarność.