Kowalczyk: Dwa trafienia i pudło Morawieckiego

Premierowi należy się pochwała za kasację ministerstwa energii i odtworzenie resortu skarbu. Krytyka - za utrzymanie ministerstwa przekopu Mierzei.

Aktualizacja: 11.11.2019 22:42 Publikacja: 11.11.2019 00:01

Kowalczyk: Dwa trafienia i pudło Morawieckiego

Foto: tv.rp.pl

Najlepszym posunięciem układającego nowy rząd premiera Mateusza Morawieckiego jest odtworzenie ministerstwa skarbu państwa pod nazwą resortu nadzoru właścicielskiego.

Nie mam złudzeń, że pod czujnym okiem ministra Sasina, wiernego i wpływowego działacza PiS, że resort ten będzie wysoce profesjonalnym działem HR wybierającym do państwowych firm najwyższej próby menedżerów z dyplomami Harvarda czy Inseadu. Dobrze się jednak stało, że ktoś będzie ponosił konstytucyjną odpowiedzialność za partyjną nomenklaturę, jak obsiadła państwowe firmy. I walki ministrów o sfery wpływów i stołków dla popleczników. Topór, który tradycyjnie wisi nad głową każdego ministra skarbu, powinien być tu dobrą motywacją dla min. Sasina.

Kolejnym dobrym posunięciem jest likwidacja ministerstwa energii, które pod wodzą dotychczasowego ministra, byłego działacza związkowego z branży stało się ośrodkiem lobbingowym państwowej energetyki węglowej, broniącej się rękami i nogami przed nieuniknioną transformacją ku bezemisyjnym źródłom energii. Przez ostatnie cztery lata nie posunęliśmy się w tym kierunku ani o centymetr, co jest m.in. skutkiem pomieszania w resorcie energii funkcji właściciela państwowych firm energetycznym z funkcją kreatora polityki energetycznej państwa, wymagającą równego traktowania sektora prywatnego.

Rozumiem, że kreacja polityki energetycznej przypadnie w udziale ministrowi ds. klimatu, którym zostanie min. Kurtyka – to dobre posunięcie z dwóch powodów. Pierwszy: premier wyraźnie sygnalizuje w ten sposób (mam nadzieję, że szczerze), iż polityka energetyczna będzie szła w parze z celami klimatycznymi. To pozwoli w tej dziedzinie przejść od fazy konfrontacji z resztą Unii do współpracy. Po drugie, sam minister dał się poznać na forum międzynarodowym jako gospodarz katowickiego szczytu klimatycznego - to jego kapitał startowy. Niepokoi mnie zwalenie na plecy minister Emilewicz, obok dotychczasowych obowiązków także polityki mieszkaniowej. To dziedzina, która w sektorze prywatnym rozwija się świetnie, ale wszelkie programy państwowego wsparcia taniego budownictwa muszą spalić na panewce, bo nie jest w stanie przeznaczyć na nie wielkich pieniędzy.

Pytanie jak się sprawdzi rozłącznie dzielenia unijnych funduszy od kreacji polityki rozwojowej, która także trafi do minister Emilewicz? Czy reorganizacja resortu nie pochłonie urzędników tak bardzo, że dzielenie funduszy z nowej perspektywy finansowej (gdy już zostanie wynegocjowana) ruszy z opóźnieniem?

Niepokojąco wyglądać może kolejna zmiana na stanowisku ministra finansów. Ale też nie było tajemnicą, że Jerzy Kwieciński, dobrze oceniany minister rozwoju i fachowiec od obsługi funduszy unijnych, objął resort przy Świętokrzyskiej tymczasowo, wypełniając lukę po chwilowym ministrze Marianie Banasiu, gdy ten przesiadł się do NIK. I nie jest też tajemnicą, że polski rząd zabiega o pozycję wiceprezesa EBI dla Kwiecińskiego.

Kompletną pomyłką jest natomiast utrzymanie ministerstwa gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, zwanej złośliwie przez wielu resortem przekopu Mierzei. Ten szkodliwy projekt za miliard do dwóch miliardów złotych jest jedyną jego racją bytu, więc snuje już plany kolejnego – kanału na Śląsku za kwotę około 20 miliardów złotych. Jedyna nadzieja w tym, że szef tego resortu będzie równie skuteczny jak przy programie promowym, którego sukcesy symbolizuje słynna stępka rdzewiejąca w Szczecinie.

Po raz kolejny reorganizację rządu przetrwał tradycyjnie wskazywany do dymisji minister infrastruktury, mistrz otwierania przed wyborami niedokończonych tras ekspresowych (jak Wyszków - Ostrów Mazowiecka, gdzie po roku nadal obowiązuje limit 100 km/h) i uroczystego popisywania w czasie kampanii umów na remont pojedynczych peronów. Niewątpliwie zapewnia to rządzącej partii lokalną propagandę, ale opóźnień w budowie szybkich tras i remontach dróg żelaznych nie zmniejsza, ani nie rozwiązuje problemu rozliczeń z wykonawcami rosnących kosztów.

Najlepszym posunięciem układającego nowy rząd premiera Mateusza Morawieckiego jest odtworzenie ministerstwa skarbu państwa pod nazwą resortu nadzoru właścicielskiego.

Nie mam złudzeń, że pod czujnym okiem ministra Sasina, wiernego i wpływowego działacza PiS, że resort ten będzie wysoce profesjonalnym działem HR wybierającym do państwowych firm najwyższej próby menedżerów z dyplomami Harvarda czy Inseadu. Dobrze się jednak stało, że ktoś będzie ponosił konstytucyjną odpowiedzialność za partyjną nomenklaturę, jak obsiadła państwowe firmy. I walki ministrów o sfery wpływów i stołków dla popleczników. Topór, który tradycyjnie wisi nad głową każdego ministra skarbu, powinien być tu dobrą motywacją dla min. Sasina.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację