Młodzi dobiją motoryzację

Śmiertelnym zagrożeniem dla europejskiego przemysłu samochodowego wcale nie są wyśrubowane normy emisji czy opóźnienie w elektryfikacji tej branży.

Publikacja: 18.09.2019 21:00

Młodzi dobiją motoryzację

Foto: shutterstock

Ja, kierowca z 30-letnim stażem, człowiek, dla którego możliwość poruszania się własnym autem, gdzie chcę i kiedy chcę, jest częścią osobistej wolności, mocno boleję, że moi dwaj dorośli synowie nie chcą zrobić prawa jazdy. Trochę w tym winy „modelu biznesowego" polskich ośrodków egzaminacyjnych, które z wielokrotnego oblewania kursantów zrobiły sobie podstawowe źródło dochodów. Jednak główna przyczyna motoniechęci moich synów jest głębsza: ich pokolenie po prostu nie czuje potrzeby posiadania samochodu.

Piszę o tym, gdy z najnowszych danych o sprzedaży aut w Polsce wyłania się obraz znacznego, bo 15-proc., spadku sprzedaży. Ma on swoje chwilowe przyczyny, wynikające z zaostrzenia norm środowiskowych i wygaszania produkcji modeli ich niespełniających. Konieczność spełnienia wyśrubowanych standardów spowoduje jednak wzrost cen samochodów, co zapewne schłodzi popyt na dłużej.

Nadzieją przemysłu samochodowego może być przyspieszona elektryfikacja motoryzacji i masowa wymiana aut z silnikami spalinowymi na e-auta. To jednak wymaga znacznego obniżenia cen pojazdów elektrycznych i szybkiego postępu w konstrukcji tańszych, a przede wszystkim dużo bardziej pojemnych akumulatorów. To nie jest łatwe wobec ograniczonej dostępności pierwiastków ziem rzadkich, na których łapę trzymają przede wszystkim Chiny. Wymaga też znacznie bardziej rozwiniętych sieci ładowarek, co wymusi konieczność wydania wielkich pieniędzy na zwiększenie mocy przesyłowych sieci elektroenergetycznych, a przede wszystkim – na rozbudowę źródeł energii.

To oznacza wielkie inwestycje, bez których przesiadka na auta na prąd będzie się opóźniać. Konkurencyjnym nurtem jest właśnie niechęć młodych ludzi do posiadania samochodu i stania w korkach. Da się żyć bez auta, co coraz bardziej ułatwia dynamiczny rozwój komunikacji miejskiej, a także kolei, pozwalający w komforcie szybko dojechać z centrum jednego miasta do centrum drugiego.

Zmianę cywilizacyjną zaczyna odzwierciedlać nawet popkultura. Moi obserwujący kino koledzy redakcyjni zwracają uwagę, że choć telewizja pełna jest reklam mających pobudzić potrzebę posiadania auta, i to konkretnego modelu, to na dużym ekranie coraz rzadziej jest ono ogniskującym fabułę gadżetem. Nawet w grach bardziej popularne od rajdów są strzelanki. A przecież popkultura nie tylko odpowiada na oczekiwania jej odbiorców, ale także kształtuje trendy i społeczne potrzeby.

Ktoś może mi zarzucić, że piszę to, przyjmując punkt widzenia mieszkańców wielkich miast. Zgoda, w małych ośrodkach i na wsi samochód długo jeszcze pozostanie nie tyle przedmiotem zbytku, ile koniecznym narzędziem, bez którego nie da się prowadzić gospodarstwa czy innego biznesu, dojechać do przychodni, urzędu lub kościoła. Tyle że w perspektywie kilkudziesięciu lat wieś będzie się dalej wyludniać, skoro najatrakcyjniejsze miejsca pracy nadal powstawać będą w wielkich miastach lub w ich pobliżu.

To wszystko zaś oznacza, że trendu odchodzenia od aut nie da się łatwo odwrócić. Można go tylko spowolnić. Branża motoryzacyjna, zwłaszcza europejska, naprawdę ma się czym martwić.

Ja, kierowca z 30-letnim stażem, człowiek, dla którego możliwość poruszania się własnym autem, gdzie chcę i kiedy chcę, jest częścią osobistej wolności, mocno boleję, że moi dwaj dorośli synowie nie chcą zrobić prawa jazdy. Trochę w tym winy „modelu biznesowego" polskich ośrodków egzaminacyjnych, które z wielokrotnego oblewania kursantów zrobiły sobie podstawowe źródło dochodów. Jednak główna przyczyna motoniechęci moich synów jest głębsza: ich pokolenie po prostu nie czuje potrzeby posiadania samochodu.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację