Nawet ci, którzy nie odczuli w swoich portfelach negatywnych skutków pandemii (a niekiedy wręcz na niej skorzystali), nie są odporni na powszechnie panujący pesymizm. Co rusz dostajemy raporty, badania i prognozy wieszczące, że będzie źle, a nawet jeszcze gorzej, niż się wydawało. Nie dalej jak we wtorek Komisja Europejska już po raz drugi w czasie pandemii skorygowała (ponownie w dół) prognozy dla unijnej gospodarki. Kryzys wywołany przez Covid-19 ma być największy po II wojnie światowej. Głęboką recesję, która w tym i w przyszłym roku wymiecie dziesiątki milionów miejsc pracy w najbogatszych krajach świata (do których zalicza się też Polska), przewiduje także Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).

Co prawda w obu prognozach nasz kraj wypada dużo lepiej niż średnia, lecz i tak mamy odczuć negatywne efekty pandemii, która w dodatku wcale nie chce minąć. Trudno się więc dziwić, że zarówno zwykli konsumenci, jak i przedsiębiorcy są pełni obaw o przyszłość, nawet jeśli najnowsze badania wskazują, że po majowym odmrożeniu gospodarki kondycja wielu firm jest niezła. Skala zwolnień także okazała się na razie znacznie mniejsza, niż sugerowały to sondaże w szczycie lockdownu. Opublikowane we wtorek badania agencji zatrudnienia Randstad pokazały wyraźny spadek (z 26 proc. do 16 proc.) odsetka Polaków, którzy poważnie liczą się z utratą pracy. Jednak i tak jest on wyjątkowo duży. Licząc zaś głosy tych, którzy nie są przekonani albo nie wiedzą, co ich czeka, mamy połowę pracowników niepewnych zatrudnienia. Wraz z rodzinami to kilkanaście milionów ludzi mogących się obawiać o przyszłe dochody. Także wśród firm silne są obawy, że najgorsze dopiero przed nami.

W sytuacji dużej niepewności naturalne jest, że zaciskamy pasa. Pokazał to niedawny sondaż firmy rekrutacyjnej Antal, który objął specjalistów i menedżerów, a więc elitę rynku pracy. Aż 63 proc. z nich przygotowuje się na trudne czasy, gromadząc oszczędności i rezygnując z części wydatków. Pasa zaciskają też firmy, ograniczając inwestycje (co odbije się na zatrudnieniu). Wygląda więc na to, że jesteśmy na najlepszej drodze do spełnienia, może nawet z nawiązką, pesymistycznych prognoz. Co mogłoby ten trend odwrócić? Główna rola przypada tu rządom – bo to one mają największy wpływ na najważniejszy czynnik kryzysu, jakim jest pandemia – od nich zależy usprawnienie systemów opieki zdrowotnej. Jednak duża jest także rola mediów. Wprawdzie trudno pomijać pesymistyczne prognozy, ale musimy też szukać informacji dających optymizm. I nadzieję na to, że za rok będzie jednak lepiej.