Unia Europejska pręży muskuły i chce nawiązać konkurencję w gospodarce cyfrowej ze światowymi potęgami ze Stanów Zjednoczonych i Azji Wschodniej. Mają temu służyć programy na rzecz gospodarki cyfrowej w nowej perspektywie budżetowej. „Cyfrowa Europa", „Horyzont Europa", „Łącząc Europę" (w swych komponentach cyfrowych) to worki pieniędzy, których redystrybucja ma wesprzeć technologiczną rewolucję – w zamierzeniu Komisji Europejskiej – główny filar wzrostu Unii w najbliższych dziesięcioleciach. Wsparciu finansowemu mają towarzyszyć regulacje, których głównym celem jest uwspólnianie europejskiego rynku big data, likwidacja barier przepływu danych, wykorzystanie elementu synergii oraz zbudowanie systemowych gwarancji, że nowe technologie, głównie AI (Artificial Intelligence; sztuczna inteligencja), nie zostaną wykorzystane przeciw ludziom, a będą im służyć.

Plany tyleż ambitne i piękne, co banalnie oczywiste. Refleksję, która budzi się dziś w głowach liderów Unii Europejskiej, nowoczesny świat miał już dawno temu. Podobne strategie amerykańscy giganci cyfrowi stworzyli na początku poprzedniej dekady, a są sprawnie zarządzanymi firmami prywatnymi, a nie niemrawą brukselską administracją. Podobnie daleka Azja. Takie potęgi jak Samsung, Huawei, Tencent czy Alibaba nad komputerami kwantowymi czy AI pracują już od lat. Z wyjątkowo solidnym poparciem własnych rządów. Zresztą i same rządy na Dalekim Wschodzie w gospodarkę cyfrową inwestują nie dziesiątki (jak chce Unia), ale setki miliardów dolarów, by wspomnieć choćby o kontynentalnych Chinach i wyspiarskim Tajwanie.

Nic więc w zamysłach KE i strzelistych wyznaniach Ursuli von der Leyen nowego. Raczej spóźniona refleksja, że coś nam zdążyło uciec. Bo jednak uciekło. A mieliśmy jako Europa całkiem niezłe doświadczenia w wyznaczaniu technologicznych trendów. Swoje zasługi ma CERN, który nie tylko darował ludzkości bozon Higgsa, ale, co nie mniej ważne, był kolebką języka HTML oraz protokołu HTTP opracowanego w 1989 roku przez Tima Bernersa-Lee. Do niedawna liderem w dziedzinie fuzji termojądrowej było również Centrum Badawcze Cadarache – CENC. Do niedawna, bo od końca zeszłego roku, o przełomowych dokonaniach w tej dziedzinie informują chińscy naukowcy z ośrodka w Chengdu.

Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie szydzę z wysiłków Brukseli. Jestem całym sobą za wsparciem finansowym europejskich projektów technologicznych przez Brukselę. Tyle że ta sama Bruksela powinna pamiętać, że prawdziwą siłą sprawczą rewolucji technologicznych są wielkie, prywatne firmy, a nie najmądrzejsi nawet urzędnicy. To właśnie firmom trzeba tworzyć warunki rozwoju. Wspierać je i gwarantować równe warunki rozwoju ze światowymi gigantami. Innymi słowy: bez podatku cyfrowego dla GAFA (Google, Amazon, Facebook, Apple) i podporządkowania gigantów wspólnotowym regulacjom o prawie autorskim się nie obejdzie. I to przesłanie – z kraju, gdzie wciąż nawet e-PIT drukuje się na papierze – dedykuję złotowłosej szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen.