Zwykli Ukraińcy, którzy korzystają z usług kolei widzieli postęp?
W większości tak. Ze strony normalnych ludzi z którymi się spotykałem, miałem bardzo pozytywne sygnały.
Jest tam swego rodzaju tradycja, którą starałem się przełamać, może na swoją szkodę. Tam jest atmosfera, że liczy się tu i teraz. Trzeba obiecywać bardzo dużo, bo się nie ponosi odpowiedzialności za słowa. Codziennie trzeba dostarczyć na Facebooku jakiś pozytywny news, nieważne czy on jest realny i wdrażalny. A ja mówiłem, że reformy kolei to krew, pot i łzy, proces na wiele lat i być może następne pokolenie będzie beneficjentem tych realnych reform.
Ataki na pana skumulowały się w tym roku. Wicepremier Iwanna Klimpusz-Cyncadze jechała pociągiem i nie działała klimatyzacja. Zrobiła się z tego afera.
Takie rzeczy są wszędzie. Pociągi psują się też w Polsce czy Niemczech. Biorąc pod uwagę stan zużycia taboru w Ukrainie, który ma 35-40 lat, to nie ma takich czarodziejów na świecie, którzy są w stanie to wszystko zmienić w ciągu kilku tygodni i nagle pojawią się same nowe wagony. Nie ma takich możliwości finansowych ani produkcyjnych.
Na Euro 2012 Ukraińcy kupili nowoczesne składy z Azji.
Te składy jeżdżą i dają dobrą jakość w pociągach intercity. Hyundai to był jedyny producent, który był w stanie dostarczyć w tak krótkim czasie składy. Zakupiono też 2 pojazdy szynowe Skody, z czego 1 odnalazłem w krzakach. Nie podpisano umowy serwisowej i skład został odstawiony na bocznicę z powodu braku części. To dowód na politykę zarządzania taborem.
Pana kontrakt został przedłużony i mógł pan zostać. Warto było zrezygnować?
Jestem osobą, która dotrzymuje umów. Umówiłem się z premierem, miałem też poczucie rosnących ryzyk osobistych. W internecie można znaleźć jak wyglądały pogróżki w moją stronę. Być może dla ludzi stamtąd to jest normalna część ich życia, ale dla mnie były to rzeczy wywołujące stres, szok i zaniepokojenie rodziny.
Ze strony polityków poszedł sygnał, że już czas?
Była wspólna, rzetelna rozmowa. Miałem poczucie, że wstawiłem kolej na właściwy tor. Jeżeli nie zostanie zepsute, co zapoczątkowałem, to ona się będzie tylko rozpędzała. Teraz na moim miejscu jest były szef rady nadzorczej, który był pełniącym obowiązki szefa kolei przede mną.
Czego nie udało się zrobić?
Wiele rzeczy, bo nie da się zrobić wszystkiego naraz. Dotknęliśmy wszystkich obszarów w mniejszym lub większym stopniu. Udało się ustabilizować firmę, rozpocząć projekty inwestycyjne, przygotować strategię rozwoju firmy (pierwszy raz w historii, nigdy nie było tam strategii długofalowej), przygotować plan inwestycyjno-rozwojowy.
Nie udało się doczekać do momentu, żeby wszyscy mieli jednoznaczną świadomość, że to jest efekt tego co zrobiłem.
Miał pan dobry kontakt ze związkowcami?
Tak. Prowadziłem dialog z nimi. W ciągu 8 miesięcy podwyższyłem wynagrodzenia pracownikom o 50 proc. Była taka konieczność, bo drastycznie, przez zaniedbania poprzednich lat, poziom wynagrodzeń zaczął odstawać. Mimo tego były zyski. To pokazuje skalę pozytywnych zmian w firmie.
Udało mi się zmienić zasady wynagradzania managementu. Wprowadzić absolutnie rynkowe zasady, które pozwoliły na zatrudnianie zewnętrznych ekspertów. Wszyscy się wcześnie tego bali, a ja się dogadałem ze związkowcami. Oni to zaakceptowali.
Ściąganie cudzoziemców jako menadżerów firm czy doradców ma rozbijać lokalne układy na Ukrainie. To się sprawdza, czy to tylko listek figowy, żeby pokazać się światu i dostać nowy kredyt?
Są miejsca w których ściąga się zachodnich ekspertów, menadżerów czy polityków i mają duży wpływ na zmiany. Są też przypadki, że ściąga się ich jako listek figowy dla instytucji międzynarodowych.
Być może sam miałem być takim listkiem figowym. Trochę zaskoczyłem stronę ukraińską swoją postawą, niezależnością i chęcią realnego wpływania na zarządzanie firmą.
Ukraińcy zaczęli słuchać pana zespołu Chemia?
Mocno oddzielałem swoją pracę. Na początku wszystkich to zafrapowało. Zabawne, że jak w Polsce założyłem zespół to media pisały „prezes chce być gwiazdą rocka", a jak tam przyjechałem to pisali, że „gwiazda rocka chce być prezesem".
Teraz sanatorium czy nagrywanie płyt?
Nagrywanie dla mnie jest jak sanatorium. Jest to najbardziej oczyszczająca formuła regeneracji. Na pewno będzie nowa płyta Chemii.
Co dalej z karierą biznesową? Ma pan oferty takiego kalibru jak w Ukrainie?
Oferty spływają z różnych stron, również zagranicznych. Potrzebuję roku na regenerację. Jeśli jednak coś interesującego pojawi się wcześniej, na pewno rozważę.