Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Rzeczpospolita”, podstawowym zarzutem polskiego producenta jest „rażąco niska cena”, jaką zaoferował koreański Hyundai Rotem Company, który przetarg wygrał. W cenach netto koreańska oferta była tańsza od złożonej przez Pesę o prawie pół miliarda złotych. Oprócz zaniżonej — zdaniem Pesy— ceny, co do oferty Hyundaia polski producent ma jeszcze inne wątpliwości, które dotyczą niektórych parametrów technicznych oraz terminów dostawy, które również szwajcarski Stadler z przejętym przez Hiszpanów Solarisem uznały za zbyt wyśrubowane. I zrezygnowały z udziału w przetargu. Ten termin to październik 2022. 

Czytaj także: Politycy chcą zmienić wynik megaprzetargu na tramwaje 

Przetarg na 213 wagonów tramwajowych dla Tramwajów Warszawskich, za które Hyundai chce skasować 1,852 mln złotych netto wzbudził ogromne emocje. Przy tym Koreańczycy mają jeszcze opcję na dostarczenie kolejnych 90 wagonów. W ostatni piątek, 15 lutego sekretarz stanu w KPRM, Łukasz Schreiber chciał się dowiedzieć między innymi, czy warunków zakupu nie ustawiono tak, aby pasowały Koreańczykom oraz czy w pojazdach zapewniono minimalny wkład z krajów UE. Do prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego napisał list z sugestiami zmiany decyzji, wojewoda kujawsko-pomorski, a europoseł Prawa i Sprawiedliwości, Kosma Złotowski postanowił poskarżyć się na władze Warszawy w Komisji Europejskiej. Natomiast poseł PiS, Zbigniew Gryglas skontrolował w Tramwajach Warszawskich dokumenty przetargowe. Chodziło o to, by komisja przetargowa jeszcze raz przyjrzała się ofertom i ponownie wybrała zwycięzcę przetargu.

— Prawo zamówień publicznych nie przewiduje możliwości faworyzowania rodzimych producentów, bo Unia Europejska stanowi jednolity rynek. Dotyczy to także państw, z którymi UE podpisała umowy o równym traktowaniu przedsiębiorców, np. z Koreą. Tak więc z punktu widzenia prawnego, producent koreański jest traktowany tak samo jak polski — tłumaczył nam prezes Tramwajów Warszawskich, Wojciech Bartelski.