– Grecja przeżywa niedającą się opisać tragedię – powiedział w telewizyjnym wystąpieniu premier Aleksis Cipras, ogłaszając trzydniową żałobę narodową.
Pierwsze pożary wybuchły na zachód od Aten, w pobliżu miejscowości Kineta. Tam skończyło się na kilkudziesięciu spalonych domach. Do prawdziwej katastrofy doszło, gdy ogień pojawił się nagle w miasteczkach wypoczynkowych na północ, a przede wszystkim na wschód od greckiej stolicy.
– Mati przestało istnieć jako miejscowość. Widziałam spalone ciała wewnątrz samochodów. Jestem szczęśliwa, że mnie udało się przeżyć – powiedziała dziennikarzom jedna z mieszkanek spalonego miasteczka.
– To była biblijna katastrofa w rajskim Mati – George Wokas zdążył uciec wraz z rodziną, ale spłonęły jego dom i samochód.
Pożary wybuchły prawdopodobnie w lasach na krańcach nadmorskiej miejscowości położonej 25 kilometrów na wschód od Aten. Jest ona popularnym miejscem wypoczynku greckich emerytów, w którym chętnie organizowane są też letnie obozy dla dzieci. W ciągu ostatnich dni w Grecji temperatura sięgała 38–40 st. C, przy silnym wietrze płomienie błyskawicznie ogarnęły domy. Ogień dotarł też do sąsiedniej Rafiny, dużego portu, z którego wypływają promy łączące wyspy centralnej części Morza Egejskiego ze stałym lądem. Ale żywioł powstrzymano i wyspy nie zostały odcięte. Jednak z powodu dymu odwołano część lotów z położonego dalej na południe międzynarodowego lotniska ateńskiego i największego greckiego w Spacie.