Szturm policji na protestujących w Barcelonie. Ponad 150 rannych

W centrum Barcelony przez piątkową noc trwały zamieszki i starcia z policją. Wcześniej w mieście ponad pół miliona ludzi protestowało przeciw wyrokowi hiszpańskiego Sądu Najwyższego wobec regionalnych separatystów. Interweniowały oddziały szturmowe hiszpańskiej policji. 152 osoby zostały ranne.

Aktualizacja: 19.10.2019 19:38 Publikacja: 18.10.2019 22:28

Foto: AFP

Protestujący ściągnęli do Barcelony z całej Katalonii, część wyruszyła już w środę. Maszerując, zablokowali m.in. jezdnię autostrady i główne drogi w regionie. Demonstranci domagali się wolności "dla więźniów politycznych", wielu miało flagi i żółte wstążki - symbol sprzeciwu wobec uwięzienia przywódców separatystów.

Jak podała policja, w piątek - dniu strajku generalnego w Katalonii - w Barcelonie na ulicach demonstrowało ok. 525 tysięcy ludzi. Protest miał charakter pokojowy, jednak wczesnym wieczorem w centrum miasta doszło do zamieszek i starć separatystów z policją. Rozruchy zaczęły się przy jednej z głównych ulic Barcelony, Via Laietana. W stronę policjantów zamaskowani demonstranci rzucali kamieniami, butelkami oraz koktajlami Mołotowa. Protestujący wznosili na ulicach prowizoryczne barykady i podpalali je. W odpowiedzi służby porządkowe użyły początkowo pałek i gazu łzawiącego. Potem do akcji wkroczyły oddziały szturmowe policji z armatkami wodnymi. Wyparto protestujących z Via Laietana i ugaszono płonące barykady. Rany odniosły 152 osoby.

Czytaj także:
Katalońscy separatyści prowokują Madryt

Do starć doszło także w Geronie, gdzie manifestanci usiłowali wedrzeć się do budynku sądu.

Władze Katalonii oceniły, że sprawcami zamieszek są bojówkarze podszywający się pod uczestników wcześniejszego, pokojowego marszu.

Czytaj także:
Katalońscy separatyści za pomocą aplikacji walczą z rządem

Piątek był piątym dniem protestów w Katalonii, wywołanych poniedziałkową decyzją Sądu Najwyższego w Madrycie, który skazał dziewięciu separatystów na kary od 9 do 13 lat więzienia za podburzanie w związku z referendum niepodległościowym z października 2017 r. Madryt uważał referendum za nielegalne. Premier Hiszpanii Pedro Sanchez oświadczył, że liczy na "pełne wykonanie" wyroku sądu. Polityk dodał, że w Katalonii "nie wyklucza żadnej opcji". Możliwe, że autonomia regionu zostanie zawieszona, co miało miejsce w latach 2017-2018.

Protestujący ściągnęli do Barcelony z całej Katalonii, część wyruszyła już w środę. Maszerując, zablokowali m.in. jezdnię autostrady i główne drogi w regionie. Demonstranci domagali się wolności "dla więźniów politycznych", wielu miało flagi i żółte wstążki - symbol sprzeciwu wobec uwięzienia przywódców separatystów.

Jak podała policja, w piątek - dniu strajku generalnego w Katalonii - w Barcelonie na ulicach demonstrowało ok. 525 tysięcy ludzi. Protest miał charakter pokojowy, jednak wczesnym wieczorem w centrum miasta doszło do zamieszek i starć separatystów z policją. Rozruchy zaczęły się przy jednej z głównych ulic Barcelony, Via Laietana. W stronę policjantów zamaskowani demonstranci rzucali kamieniami, butelkami oraz koktajlami Mołotowa. Protestujący wznosili na ulicach prowizoryczne barykady i podpalali je. W odpowiedzi służby porządkowe użyły początkowo pałek i gazu łzawiącego. Potem do akcji wkroczyły oddziały szturmowe policji z armatkami wodnymi. Wyparto protestujących z Via Laietana i ugaszono płonące barykady. Rany odniosły 152 osoby.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia