#RZECZoBIZNESIE: Maciej Bukowski: Rząd wydaje pieniądze bez głębokiego przemyślenia

Pieniądze wydajemy bez głębokiego przemyślenia, nie osiągając żadnych celów rozwojowych – mówi Maciej Bukowski, prezes think tanku WISE Europa i przedstawiciel Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 15.04.2019 14:20 Publikacja: 15.04.2019 13:16

#RZECZoBIZNESIE: Maciej Bukowski: Rząd wydaje pieniądze bez głębokiego przemyślenia

Foto: tv.rp.pl

Gość stwierdził, że protest nauczycieli jest pierwszym dużym protestem.

- Rząd cofnął się wyłącznie przed policją, bo zależało im na poparciu mundurowych resortów, które kojarzą się z siłą. Nauczyciele to nie jest grupa z którą się kojarzy - mówił Bukowski.

Przyznał, że rząd daje sygnały, że sektor publiczny to zadanie na przyszłą kadencję. - Na razie w zasadzie nie ma pozytywnych zmian w tym obszarze, zarówno w ochronie zdrowie, edukacji, nauce, sądach. Wśród wszelkich dużych grup sektora publicznego mamy regres. Nie chodzi o same płace, ale też nie ma pomysłu reformatorskiego – ocenił gość.

Zaznaczył, że trudno jest oczekiwać międzynarodowych efektów, mając płace znacząco poniżej standardów, nawet w relacji do wynagrodzenia krajowego. - Nauczyciel musi mieć czas dla ucznia. Jeżeli jest dostatecznie dobrze wynagradzany, to można od niego wymagać tego czasu. Jeżeli wynagrodzenia są niskie, nauczyciele szukają sposobu na dorobienie - tłumaczył Bukowski.

Ocenił, że to jest sytuacja, którą rzad toleruje lub programowo zignorował, bo szukał pieniędzy na hojne programy socjalne. - To jest polityka szkodliwa dla państwa. Jednak nie można wykluczyć, że składane deklaracje zmaterializują się po wyborach, czyli może rząd ma plan na kolejną kadencję – mówił gość.

Rząd ogłaszając nowe programy socjalne twierdził, że nas stać na nie.

- Reguła wydatkowa nie pozwala na tak drastyczne podniesienie wydatków. Jest to jawne jej złamanie. Widać to w problemach z minister finansów, która niechętnie do tego podchodzi - stwierdził Bukowski.

Zmiana reguły grozi podniesieniem kosztów pożyczek, które rząd może brać. - Premier Morawiecki ma tego świadomość, ale też jest zakładnikiem polityki. Nie widać determinacji do przemyślanego reformowania państwa w PiS. Nie jest to nowością, bo o poprzednich rządach też tak można mówić – tłumaczył.

Są przypadki krajów, które zaciągały dług nie tylko na politykę transferową, ale też na przywileje dla wybranych grup.

- W Polsce są tego zalążki, np. specjalne grupy prokuratorów zarabiają niezwykle dużo. Taki system przywilejów zgubił już wiele krajów, ostatnio Grecję. Grecja wyhodowała sobie latami problemy przez grupy klientelistyczne w obrębie sektora publicznego, uprzywilejowane firmy korzystające ze wsparcia państwa, transfery socjalne i stopniowe psucie gospodarki – tłumaczył gość.

- Jeżeli byśmy się za bardzo rozpędzili groziłaby nam procedura nadmiernego deficytu. Na razie jesteśmy wyraźnie poniżej limitu 60 proc. do PKB. Jednak szybko możemy tę granicę przekroczyć przy kilku złych latach i rozbuchanych wydatkach – dodał.

Bukowski podkreślił, że pieniądze wydajemy bez głębokiego przemyślenia, nie osiągając żadnych celów rozwojowych.

- Za te pieniądze, które rząd już wydał i zamierza wydać na transfery społeczne moglibyśmy w Polsce zbudować światowe uniwersytety i topowy system oświatowy. Za ułamek tego budżetu można zbudować pełną sieć szybkich kolei. Jednak są inne priorytety – ocenił.

Gość stwierdził, że protest nauczycieli jest pierwszym dużym protestem.

- Rząd cofnął się wyłącznie przed policją, bo zależało im na poparciu mundurowych resortów, które kojarzą się z siłą. Nauczyciele to nie jest grupa z którą się kojarzy - mówił Bukowski.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem
Gospodarka
Grecja wyleczyła się z trwającego dekadę kryzysu. Są dowody