Władze zakazały od 14 marca wychodzenia z domów, poza absolutną koniecznością (praca, zakupy, apteki, lekarz). Od tamtej pory 898 822 osób straciło pracę, w tym ok. 550 tys. tymczasowo. — To zawsze duży problem i podwójne wyzwanie dla nas: walczyć z epidemią i unikać likwidacji działalności gospodarczej. Będziemy musieli pracować nad przywróceniem gospodarki po zapanowaniu nad epidemią — powiedział w radiu RNE minister transportu José Luis Abalos.

Liczba osób poszukujących oficjalnie pracy wzrosła w marcu o 9,3 proc. wobec lutego do 3,5 mln, to najwyższy poziom od kwietnia 2017. Ta liczba nie uwzględnia nowych danych, bo nie wszyscy którzy przestali pracować zarejestrowali się jako bezrobotni. — To sytuacja absolutnie bez precedensu — przyznała na konferencji prasowej minister pracy Yolanda Diaz, dodała, że był to największy miesięczny wzrost zanotowany kiedykolwiek w Hiszpanii.

Dane urzędu opieki społecznej czy placówek pośrednictwa pracy nie dotyczą tymczasowych zwolnień (ERTE), gdy firmy mające trudności finansowe zawieszają umowę o pracę. Wiele z nich, zwłaszcza producenci samochodów, stosowało takie rozwiązanie w ostatnich tygodniach. — Na skutek stanu epidemii kraj jest praktycznie sparaliżowany — stwierdził w telewizji TVE Unai Sordo z największego związku Comisiones Obreras.

Marzec jest zwykle dobrym miesiącem dla rynku pracy, bo zaczyna okres urlopów, a wielu pracujących dorywczo znajduje zatrudnienie przy obsłudze urlopowiczów — pisze Reuter. Lokale gastronomiczne i hotele są jednak zamknięte w tym roku z powodu pandemii. — Likwidacja miejsc pracy dotyczy szczególnie mocno kobiet, młodych ludzi i sektorów o najbardziej nietrwałym zatrudnieniu: hoteli, restauracji i budownictwa — powiedział w radiu RNE Pepe Alvarez ze związku UGT.