Brak optymizmu w Warszawie początkowo korespondował z fatalnymi nastrojami obecnymi na zagranicznych rynkach akcji, które skutkowały wyprzedażą. Takie zachowanie było w dużej mierze wynikiem obaw związanych z pogłębieniem korekty na amerykańskim rynku akcji. Czwartkowa sesja za Oceanem zakończyła się wyprzedażą, która zepchnęła wskaźnik S&P500 do najniższego poziomu od początku tego roku. Obawy okazały się nieco przesadzone, bo z początkiem piątkowej sesji Amerykanie przystąpili do odkupywania przecenionych papierów. To walnie przyczyniło się do odrobienia strat na wielu europejskich giełdach. Nasza giełda podążyła własną ścieżką, co jednak można wytłumaczyć terminem wygasania grudniowych kontraktów na indeksy. To skutkowało dużą zmiennością w trakcie ostatniej godziny notowań, przy czym więcej do powiedzenia mieli sprzedający. W efekcie WIG20 finiszował ponad 2 proc. na minusie.

W Warszawie sprzedający byli najbardziej aktywni segmencie największych spółek. Negatywnie w tym gronie wyróżniły się walory koncernów energetycznych, które z braku perspektyw podwyżek cen energii kontynuowały korektę. Chętnie pozbywano się też papierów PKN Orlen oraz banków, które w komplecie zakończyły notowania pod kreską. Przecenie skutecznie oparły się jedynie akcje CD Projektu, Lotosu i Eurocashu.

Negatywne nastroje dały też o sobie znać w segmencie spółek o mniejszej kapitalizacji, choć skala przeceny była tutaj ograniczona. Nie uchroniło to jednak zdecydowanej większości firm z szerokiego rynku akcji przed spadkiem.