- Według wstępnych informacji popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę z własnej broni.

Czytaj także:Olsztyn: Znaleziono ciało założyciela giełdy bitcoinowej

Tobiasz N. miał kłopoty po niedawnym ogłoszeniu bankructwa Bitmarketu. Wczoraj śledztwo w tej sprawie zostało przeniesione z Olsztyna do Suwałk – czytamy na łamach olsztyńskiego serwisu. Dwa tygodnie temu, tuż po ogłoszeniu upadku BitMarketu, Niemiro komentował całą sprawę na łamach Money.pl. Twierdził, że w 2015 r. stał się udziałowcem spółki tylko i wyłącznie w celach inwestycyjnych, a dwa lata później wycofał się z tego biznesu. - Byłem inwestorem finansowym, nigdy nie prowadziłem giełdy Bitmarket, nigdy nią nie zarządzałem. Traktowałem to przedsięwzięcie jako cel inwestycyjny, którym będą zarządzały i rozwiną go kompetentne osoby, następnie uda się z zyskiem cały holding sprzedać. Cel ten nie został osiągnięty. Nie odzyskałem zainwestowanych środków – mówił w wywiadzie dla Money.pl. Jego zdaniem osoby zarządzające giełdą i spółką nie mogły sobie poradzić z prowadzeniem księgowości w rozumieniu przepisów o rachunkowości i to miał być jeden z głównych powodów jego wycofania się z tego biznesu. - Straciłem wszystko, bo ktoś doprowadził do upadku giełdy. Teraz tracę twarz i dobre imię, na które pracowałem całe życie. Jestem jednym z poszkodowanych – ubolewał.

Tragedia Tobiasza Niemiro rzuca nieco inne światło na całą sprawę, zwłaszcza, że dziś w nocy na łamach serwisu www.debata.olsztyn.pl pojawił się krótki artykuł Adama Sochy, w którym czytamy: "Ostatni email [od Tobiasza Niemiro] przeczytałem w czwartek 25 lipca w pracy. Dopiero na wieść o śmierci sprawdziłem, że został wysłany o 02.57 rano. Ciało znaleziono o 14.00, ale kiedy nastąpił śmiertelny strzał wykaże sekcja. Email był długi. Wynikało z niego, że znalazł się w środowisku szemranych biznesmenów. Podał nazwiska. Nie będę ujawniał jego treści z uwagi na dobro śledztwa, przekazałem emaile prokuraturze. Napisał też, że przekaże pewne materiały. Nie zdążył...". Dwa tygodnie wcześniej, w obszernym wywiadzie, Niemiro tłumaczył się Sosze bardzo dokładnie jak stał się posiadaczem udziałów w BitMarkecie, kto był powiązany z firmą i jak to się stało, że z udziałowca stał się wierzycielem giełdy, w której stracił prawie 1,2 mln zł. Cały wywiad aż razi niekompetencją i brakiem odpowiedzialności ze strony zaangażowanych stron. - Mariusz [Mariusz Sperczyński jeden z zaangażowanych w biznes BitMarketu, red.] pisał nam w emailach, że myśmy kupili tę giełdę z jakimś deficytem 600 bitcoinów. Ale ja do dzisiaj nie wiem, czy to było 600. Bazowaliśmy tylko na informacji od Mariusza. Ja nie czułem się odpowiedzialny za zarządzanie i kompetentny, by to sprawdzić – czytam w tym wywiadzie. Cała rozmowa, do której lektury zachęcam, jest dostępna tutaj.

Wygląda na to, że prokuratura w Suwałkach będzie miała dużo pracy. W całej sprawie pojawia się bowiem zupełnie inny wątek. Na portalu olsztyn.wm.pl czytamy, że Niemiro był prezesem Stowarzyszenia na rzecz Bezpieczeństwa, a także synem znanego olsztyńskiego restauratora i zarządcą jego lokali. - Sprzeciwiał się wcześniejszemu wyjściu na wolność odsiadującego wyrok 25 lat więzienia Trolla. W latach 90 olsztyńscy przedsiębiorcy żyli w strachu przed przestępcą, który działał w grupie organizującej porwania dla okupu – czytamy na stronie. Portal informuje jednocześnie, że kilka miesięcy temu samobójstwo popełnił, również strzelając sobie w głowę, Jan Tandyrak, inny przedstawiciel olsztyńskiej branży gastronmicznej...