Oryginalny tytuł tego filmu brzmi „Military Wives”. Bo też jego bohaterkami są żony żołnierzy, które zostały w bazie wojskowej, podczas gdy ich mężowie wyjechali na misję do Afganistanu. Kobiety starają się wspierać nawzajem, zabijać nudę, a przede wszystkim niepokój o losy swoich najbliższych. Lisa przygotowuje spotkania przy kawie i ciasteczkach, Kate, żona pułkownika, też stara się znaleźć wszystkim zajęcia, które pozwoliły im na chwilę zapomnienia i wytchnienia. Gdy pada propozycja, by wspólnie śpiewać, obie organizują chór. Nie idzie to łatwo: między Kate i Lisą iskrzy niebezpiecznie, bo Kate jest bardziej tradycyjna i chce, by repertuar chóru wyglądał klasycznie i górnolotnie, natomiast Lisa kocha popowe przeboje lat 80. Ale chór zaczyna funkcjonować. I wreszcie tworzyć własne piosenki – jak listy do swoich bliskich.

Historia opowiedziana przez Petera Cattaneo oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Chór „Military Wives” naprawdę wziął udział w wielkim koncercie, jaki w 2011 roku odbył się w Royal Albert Hall i był transmitowany przez BBC.

Jednak Cattaneo, twórca „Goło i wesoło”, nie byłby sobą, gdyby zrobił film muzyczny. W „Pojedynku na głosy” są wielkie ludzkie dramaty i społeczne obserwacje, jest wreszcie solidarność kobiet, które – jak Lisa – mówią: „Nie mamy tego przywileju, by być przeciwko wojnie. Jesteśmy w nią wżenione”.

Świetne kreacje tworzą w tym filmie Kristin Scott-Thomas i Sharon Horgan, a niejeden widz będzie w czasie projekcji ocierał łzy.