„Ten szał rezerwacyjny jest stanowczo przereklamowany. Miejsca na »Wysoką dziewczynę« zniknęły dopiero po 40 sekundach" – zażartował na Facebooku jeden z dziennikarzy. A inny odpowiedział, że logowanie do systemu zajęło mu 7 sekund i już nie udało mu się zdobyć biletu na „Tommasa" Abla Ferrary.
W tym roku w ciągu pierwszych 20 minut przedsprzedaży kupionych zostało ponad 14 tys. biletów. Wieczorem ten wynik urósł do 35 tysięcy. Karnety skończyły się dużo wcześniej, co oznacza, że w kinach już zajętych jest kolejnych 40 tysięcy miejsc.
18 lat temu „Cisza" Michała Rosy otworzyła pierwszy festiwal Romana Gutka w Sanoku. Po roku impreza przeniosła się do Cieszyna, a w 2006 roku osiadła we Wrocławiu. Dziś Nowe Horyzonty są wydarzeniem, które ściąga tu ogromną liczbę gości. Według badań 70 procent publiczności stanowią przybysze z różnych stron Polski, ale i z zagranicy.
Filmy budzące emocje
Roman Gutek, założyciel i dyrektor Nowych Horyzontów, stara się pokazywać uczestnikom głośne filmy, które zaistniały na największych festiwalach świata. W tym roku imprezę otworzyła sensacja canneńska „Portret kobiety w ogniu" Céline Sciammy. To stylowa, XVIII-wieczna opowieść o uczuciu rodzącym się między arystokratką wydawaną za mąż za nieznanego jej mężczyznę i artystką, która maluje jej portret. Będzie można obejrzeć nagrodzony Złotą Palmą „Parasite" Bonga Jong-hoo, nowe filmy Almodóvara i Tarantino. Ale Gutek i jego zespół stawiają przede wszystkim na świeże kino autorskie.
– Kiedy startowaliśmy, odkryliśmy dla polskiej publiczności wiele nazwisk mało wówczas znanych. Dzieliliśmy się z widzami filmami, które budziły w nas emocje. Wtedy nie sprawdziłyby się w regularnej dystrybucji, ale chcieliśmy, żeby polscy kinomani mogli poznać twórczość reżyserów takich jak Guy Maddin, Tsai Ming-liang, Apichatpong Weerasethakul czy Béla Tarr. Dzisiaj są już klasykami, a my staramy się odkrywać kolejne nazwiska. A nasza świetna publiczność czeka na te nowe, nieschematyczne propozycje – mówi Roman Gutek.