Pretekstem do spotkania był ostatni film tego twórcy „Jak pies z kotem”, który na ekranach kin pojawi się w październiku. To jego historia rodzinna – czas umierania starszego brata Andrzeja, także reżysera, którym opiekował się do końca, przez trudny rok.
- Ten film nie ma tezy – wyjaśnia Janusz Kondratiuk. - Bardzo trudno było go zrobić bo miałem całkowitą wolność. Pokazywałem wydarzenia tak, jak zapisały się w mojej pamięci.
Nie myślał, że dopuszcza widzów tak blisko. Namówił go do tego Dominik Rettinger, scenarzysta i przyjaciel.
- Zaśmiewaliśmy się przy opowieściach jak musiał zabrać brata Andrzeja i jego żonę Igę do siebie do domu – wspomina Rettinger. – Zamienił swój dom nie tylko w szpital, ale i - szpital wariatów. To był czysty czarny humor. Ale „Jak pies z kotem” nie jest ciężkim ponurym filmem o umieraniu, tylko czarną komedią. Obrazem o niezwykłym poświęceniu.
- Dla mnie to dużo prostsze – ripostuje Janusz Kondratiuk. - Jest rodzina, jest brat i tak trzeba zrobić.