Relacja z Karlowych Warów

W pierwszej scenie aktor Karel Roden zaczyna opowieść o życiu reżysera: „Mają państwo prawo spytać dlaczego to dzieło nazywa się „The Wolf from Royal Vineyard Street”. To proste. Ja jestem Martinem Scorsese i Leonardem DiCaprio w jednej osobie. Opowiadam podobną historię. O egomaniaku chciwym na sławę, pieniądze i władzę – afrodyzjak, który przyciąga piękne dziewczyny jak muchy. A ja zawsze pożądałem pięknych dziewczyn i nadal ich pożądam. Chciałem podbić świat. Było jeszcze dwóch takich facetów jak ja – Milos Forman i Jirzi Menzel. O nich też się czegoś dowiecie. Sam też się przed wami otworzę. Powiem prawdę i tylko prawdę.”

To wstęp do historii reżysera, który tworzył z Formanem i Menzlem czeską Nową Falę, nakręcił m.in. satyrę na rządy totalitarne „O uroczystości i gościach”. W 1968 roku trafił do Cannes, miał walczyć o Złotą Palmę, ale festiwal został zerwany przez Godarda i jego kolegów. W tym samym roku Nemec zrealizował „Oratorium dla Pragi” - dokument o inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację i dostał od władz komunistycznych zakaz pracy. W 1974 roku wyjechał z kraju, żył i tworzył głównie w Niemczech i w USA, by po roku 1989 wrócić do ojczyzny. Filmowy bohater nazywa się John Jan, ale oczywiście jest alter ego samego Jana Nemeca.

Nemec nie dokończył swojej autobiograficznej, pełnej humoru i dystansu opowieści. Po jego śmierci, w marcu 2015 roku, „Wilka z Royal Vineyard Street” domknęli za niego i dla niego przyjaciele - młodzi artyści z praskiej szkoły FAMU, których pracami pokierował reżyser Tomas Klein. Utrzymał styl Nemeca, który zawsze lubił ryzyko i niekonwencjonalność. Tym razem wykorzystał literacką formę z głosem z offu.

— Jan opowiedział o swoim życiu bez nostalgii i z autoironią — mówił Tomas Klein w Kralowych Warach. — Zostawił czeskim filmowcom ważną wiadomość: bądźcie wierni sobie i nie bójcie się podejmować odważne decyzje.