Świat się zmienia, nie ma już tak dobrze jak za wujka Gierka. „Czarne złoto" jest jakby mniej złote. Albo jeszcze gorzej: epoka stali i stalówek skończyła się wraz ze śmiercią Stalina, dziś jest epoka komputerów. Dlatego żal patrzeć, jak obecny rząd nie może sobie poradzić z nierentownymi kopalniami i z rozpaczą ich załóg, którym grozi utrata pracy i związanych z nią przywilejów. Dostał to w spadku po rządzie poprzednim, który też poradzić sobie nie mógł, podobnie jak nie poradziłby sobie jakikolwiek rząd, który na jego miejscu by się znalazł, z jakimkolwiek prezesem lub tylko premierem na czele. Wkrótce będzie miał na głowie rozeźloną „Solidarność" i inne związki zawodowe, tak jak miał je na głowie rząd poprzedni. I nic na to nie poradzi.

Tona polskiego węgla wydobywanego znojnym wysiłkiem kopalnianych herosów z coraz to większej głębokości i w coraz trudniejszych warunkach kosztuje bowiem mniej więcej tyle, ile tona chińskich butów produkowanych w byle baraczku przez nisko opłacanych i ledwie do tego przyuczonych ludzi, których zresztą w każdej chwili może zastąpić automat. I mniej więcej taką samą jak węgiel ma wartość opałową, gdyby zamiast na sklepowe półki rzucić te buty na palenisko elektrowni. Zresztą może nie są one niczego więcej warte, bo i tak wkrótce się rozlecą. Przecież podobnie licha jest produkcja przemysłowa naszych czasów.

Kto nie pojmuje tej prostej równowartości – tona węgla równa się tona butów – ten nie rozumie dzisiejszego świata i nieodwracalnych przemian, które w nim zaszły. Być może są to przemiany przerażające i nieludzkie, ale – niestety – realne. Jednych wynoszą bardzo wysoko, innych miażdżą. Także narody i ich państwa. Kto tego nie pojmuje, nie powinien w ogóle wypowiadać się o przyszłości Polski.