Rozmówca Reutersa nie wskazał, którzy przedstawiciele władz Białorusi mogą znaleźć się na liście osób, na których nałożone zostaną sankcje. Zauważył przy tym, że sam Łukaszenko już jest objęty sankcjami ze strony USA. - Chodzi nie tylko o wskazanie tych osób, ale też pokazanie, że gdy ktoś kradnie wybory i dopuszcza się przemocy wobec pokojowych demonstrantów korzystających z fundamentalnej wolności zgromadzeń i wolności słowa, musi zostać pociągnięty do odpowiedzialności - dodaje przedstawiciel Departamentu Stanu, który jednak nie chciał, aby wymieniać go z nazwiska.
Rozmówca Reutersa twierdzi też, że USA mogą rozważyć nałożenie sankcji na Rosję, jeśli ta zdecyduje się na jawną interwencję z użyciem siły na Białorusi.
W Mińsku i innych miastach Białorusi od 9 sierpnia trwają protesty przeciwko Aleksandrowi Łukaszence, który - według oficjalnych wyników wyborów prezydenckich - uzyskał poparcie na poziomie ponad 80 proc. głosów. Protestujący przekonują jednak, że rzeczywistą zwyciężczynią wyborów była rywalka Łukaszenki, Swiatłana Cichanouska.
W ubiegłym tygodniu zastępca sekretarza stanu USA, Stephen Biegun, ostrzegał władze w Moskwie, by te nie decydowały się na jawne użycie siły na Białorusi.
Tymczasem Władimir Putin poinformował, że - na prośbę Łukaszenki - w Rosji sformowano specjalną jednostkę sił porządkowych, która - na prośbę białoruskich władz - może być użyta do zaprowadzenia porządku na Białorusi.