Jak poinformował w piątek dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung", Sąd Krajowy w Muensterze podjął dzień wcześniej decyzję o przerwaniu postępowania. „Za późno na sprawiedliwość" – pisze autor materiału Alexander Haneke.
Czytaj także: Esesman odpowie za zbrodnie w KL Stutthof
Ciężko chory na serce i nerki 95-letni mężczyzna przebywa w szpitalu i jest niezdolny do udziału w procesie. Jeżeli dojdzie do wznowienia postępowania, będzie ono musiało rozpocząć się od początku, ponieważ przerwa trwa ponad trzy tygodnie. Lekarz sądowy ponownie zbada oskarżonego w styczniu. Po zapoznaniu się z wynikami badania, przewodniczący składu sędziowskiego podejmie decyzje o ewentualnym rozpoczęciu procesu od początku.
Johann R. z Borken (koło Muenster) był członkiem hitlerowskiej formacji SS-Totenkopf, strażnikiem w niemieckim obozie Stutthof w Sztutowie koło Gdańska od czerwca 1942 do września 1944. Do jego obowiązków należało pilnowanie grup więźniów pracujących poza obozem oraz służba na wieży wartowniczej. Z aktu oskarżenia wynika, że w okresie, gdy Johann R. pełnił służbę, w obozie zagazowano 100 Polaków i 77 jeńców sowieckich. Kilkuset Żydów zabito strzałami w potylicę w pomieszczeniu znajdującym się obok krematorium. Prokuratura zarzuca mu współudział w zamordowaniu kilkuset więźniów. Przez obóz przeszło do końca wojny ponad 100 tys. osób. 65 tys. zostało zamordowanych lub zmarło wskutek głodu i wycieńczenia.
Oskarżony nic nie wiedział o zbrodniach?
Pochodzący z Siedmiogrodu w Rumunii oskarżony przyznał, że pełnił służbę w obozie, twierdzi natomiast, że nic nie wiedział o zbrodniach. Utrzymuje, że wbrew jego woli powołano go do SS i skierowano do obozu Stutthof. Zdaniem historyka Stefana Hoerdlera, SS przyjmowała w tym czasie do służby wyłącznie ochotników. Liczba młodych folksdojczów zgłaszających się do elitarnej jednostki przekraczała liczbę wolnych miejsc w SS.