Dobra osobiste: rekordowe zadośćuczynienie za tragiczny poród

Kobieta, której dziecku w trakcie porodu lekarz oderwał główkę żąda rekordowo wysokiego zadośćuczynienia za doznaną krzywdę - informuje Onet.pl.

Aktualizacja: 05.07.2019 18:26 Publikacja: 05.07.2019 16:47

Dobra osobiste: rekordowe zadośćuczynienie za tragiczny poród

Foto: Adobe Stock

18 stycznia 2017 roku 23-letnia Natalia trafiła na oddział ginekologii i położnictwa w Szpitalu Mikulicz w Świebodzicach. Była w 23. tygodniu ciąży (22. tydzień i 6 dni). W trakcie porodu doszło do dekapitacji, czyli oderwania główki od reszty ciała. Reprezentująca pacjentkę kancelaria Lazer&Hudziak żąda najwyższego w historii polskiego prawa zadośćuczynienia za naruszenia praw pacjenta. W wezwaniu do zapłaty, które wysłano do szpitala, lekarza i ubezpieczyciela zgłoszono roszczenia w wysokości łącznie 600.000 zł - podaje Onet.pl.

Czytaj także: Prawa pacjentów: w czasie porodu 54,3% kobiet doświadczyło przemocy lub nadużyć

Notowania żałoby

Sprawa o błąd medyczny popełniony w trakcie porodu Natalii Włodarczyk jest bezprecedensowa z dwóch powodów. Po pierwsze doszło do dekapitacji, czyli oderwania główki od reszty ciała. Po drugie ze względu na wiek ciąży (22. tydzień i 6 dni) dyskusja na temat granic przeżywalności wcześniaka została na nowo otwarta. Lekarze ze Szpitala Mikulicz w Świebodzicach twierdzili, że dziecko nie miało żadnych szans, ale na całym świecie i w Polsce coraz więcej 22-tygodniowych noworodków udaje się uratować, a obok wieku ciąży znaczenie ma poziom referencyjności ośrodka. A to znaczy, że z pojęcia „cudu”, przechodzimy do twardych statystyk. Czy w takim razie kancelaria prawa medycznego Lazer&Hudziak reprezentująca Natalię może nie żądać zadośćuczynienia za śmierć osoby najbliższej? Niedoszła matka nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości – Dla mnie to było dziecko, żywe dziecko. Miała nawet imię Nadia. Są jeszcze dwa pytania - jaka suma będzie wystarczającą rekompensatą za śmierć dziecka, które miało kilka procent szans? I jak wysokie powinno być zadośćuczynienia za naruszenie praw pacjenta? Jeśli weźmiemy pod uwagę, że Natalia nie tylko nie otrzymała właściwej pomocy, ale przeżyła koszmar, którego nigdy nie wymaże z pamięci. Dzisiaj szpital, podobnie jak lekarski fartuch kojarzy się tylko z jedną rzeczą – śmiercią.

Koszmar z dolnośląskiej porodówki

O dramatycznej historii niedoszłej matki pisaliśmy w październiku. 18 stycznia 2017 roku 23-letnia Natalia trafiła na oddział ginekologii i położnictwa w Szpitalu Mikulicz w Świebodzicach. Dzisiaj już zamkniętego z powodu braków kadrowych. Powodem jej zgłoszenia były utrzymujące się od dwóch dni plamienia. Dyżurujący lekarz dr Krzysztof S. po badaniu we wziernikach stwierdził przepuklinę pęcherza płodowego i zalecił leżenie. Od razu dał Natalii do zrozumienia, że ze względu na niski wiek ciąży dziecko może nie przeżyć. Nie dał mu szansy na życie. - W Mikuliczu nie ma oddziału dla wcześniaków, w Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym w Wałbrzychu jest. Myślałam, że mnie przewiozą, ale w karcie napisano: „po uzgodnieniu z pacjentką odstąpiono”. To nieprawda. Wie pani jaka odległość dzieli oba ośrodki? 10 km! Od 14.40 do 20 mogli mnie tam przetransportować – 10, 12, 13 razy… Mimo zastosowania leków rozkurczowych pobolewania w dole brzucha nie minęły, a po 20.00 plamienie zaczęło się nasilać. W trakcie wieczornego obchodu lekarz Krzysztof S. zbadał pacjentkę po raz drugi i zdecydował o porodzie drogami natury. Z dokumentacji medycznej wynika, że o 20.50 pęcherz płodowy pękł, w rozmowie z Onetem Natalia mówiła, że został przebity. Noworodek rodził się z położenia stópkowego: stópki, pośladki, tułów, barki. Ze względu na trudności w urodzeniu główki Krzysztof S. zastosował chwyt Veita-Smeliego. Nieudolnie... Doszło do tzw. dekapitacji, czyli oderwania głowy od reszty ciała. Następnie próbował wydobyć z Natalii główkę dziecka tępym narzędziem. Nieudolnie... - już na bloku operacyjnym, w znieczuleniu ogólnym (narkozie) wyłyżeczkowano jamę macicy.

Niezawinione powikłanie?

Następnego dnia prokuratura rejonowa w Świdnicy wszczęła dochodzenie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i błędu lekarskiego. Sekcja zwłok nie dała jednoznacznej odpowiedzi co do przyczyny zgonu noworodka. Sprawę przejęła Prokuratura Regionalna we Wrocławiu, ale śledztwo zawieszono do czasu uzyskania opinii zespołu biegłych z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po jedenastu miesiącach (!) eksperci uznali, że błędu medycznego nie popełniono, a „uszkodzenie płodu jest niezawinionym powikłaniem wpisanym w specyfikę niekorzystnego stanu klinicznego”. Zdaniem biegłych ze względu na wczesny okres ciąży - 22. tydzień (w rzeczywistości 22. tydzień i 6 dni) szanse na przeżycie noworodka były skrajnie małe. W opinii ani razu nie odniesiono się do wagi płodu - ponad pół kilograma. Komentujący dla nas sprawę - dr Zbigniew Tukalski, specjalista ginekologii i chorób kobiecych oraz psychiatrii, były biegły sądowy, nie zgodził się z ustaleniami z Krakowa. Jego zdaniem sporządzona w nadmiernie długim czasie ekspertyza miała na celu obronę położnika. - Nieprawidłowe postępowanie lekarza polegało na przebiciu pęcherza płodowego, co doprowadziło do zmniejszenia rozwarcia szyjki macicy i trudności z urodzeniem główki. Z kolei niecelowe użycie nadmiernej siły skutkowało dekapitacją. Proszę pójść do sklepu mięsnego i kupić półkilogramową perliczkę, a potem proszę spróbować oderwać jej głowę…

Skrupuły i obiekcje

Po pół roku okazuje się, że opinia biegłych z CM UJ w Krakowie nie przekonała także rzecznika praw pacjenta Bartłomieja Chmielowca, który w piśmie z 28 marca 2019 roku stwierdził naruszenie praw Natalii Włodarczyk do świadczeń zdrowotnych przez Szpital „Mikulicz”. Własną decyzję oparł na opinii konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie położnictwa i ginekologii dla województwa dolnośląskiego prof. dr. hab. n. med. Sławomira Suchockiego, który obnażył szereg błędów lekarzy, zignorowanych przez biegłych z UJ. Po pierwsze: zlekceważono rekomendacje PTG 2006-2011 i nie przetransportowano pacjentki do podmiotu leczniczego o wyższym stopniu referencyjności, czyli szpitala w Wałbrzychu oddalonego o 10 km. Po drugie: nie wykonano ani badania wewnętrznego, ani badania USG. Po trzecie: kontrowersyjny chwyt Veita-Smeliego zastosowano przy niepełnym rozwarciu szyjki macicy z użyciem za dużej siły. Profesor Sławomir Suchecki podkreślił także, że sprawozdanie z sądowo-lekarskich oględzin i przeprowadzonej sekcji płodu nie koresponduje z opisem przebytego porodu. Na pytanie rzecznika: - Czy stwierdzenie lekarza badającego pacjentkę po przyjęciu do szpitala „płód poza wiekiem przeżywalności” było zgodne ze stanem faktycznym? Ekspert odpowiedział: - Było nadmiernie arbitralne. Noworodek z ciąży 22.-23. tygodnie jest na granicy możliwości przeżycia, szanse jego określa się na kilka procent, związane są również z poziomem referencyjnym szpitala, w którym rodzi się noworodek.

Bez precedensu

Ciąg dalszy „koszmaru ze Świebodzic” odbędzie się już na sali sądowej. Jako pierwsi poznaliśmy treść roszczenia zgłoszonego przez pełnomocników pacjentki.  W wezwaniu do zapłaty, które wysłano do szpitala, lekarza i ubezpieczyciela zgłoszono roszczenia w wysokości łącznie 600.000 złotych, na które składa się 200.000 złotych zadośćuczynienia dla Natalii Włodarczyk za śmierć dziecka – Nadii Kiszczak, 150.000 złotych zadośćuczynienia dla Bartosza Kiszczaka - ojca Nadii oraz 50.000 zadośćuczynienia dla Fabiana, jej brata. Reprezentujące Natalię mecenas Joanna Lazer i mecenas Małgorzata Hudziak żądają także zadośćuczynienia w wysokości 200.000 złotych za naruszenie jej praw jako pacjenta. Między innymi prawa do świadczeń zdrowotnych udzielanych z należytą starannością oraz zgodnych z aktualną wiedzą medyczna, a także prawa do świadczeń zdrowotnych udzielanych z poszanowaniem godności i intymności, w związku z nieprawidłową opieką okołoporodową. Jeśli roszczenie za naruszenie praw pacjenta zostanie uwzględnione w takiej wysokości, to będzie to najwyższe zadośćuczynienie przyznane do tej pory w Polsce.  - Aktualnie w sprawach błędów medycznych sądy często zasądzają łącznie kwotę zadośćuczynienia za doznaną krzywdę oraz za naruszenie praw pacjenta. W tej sprawie chcemy to jednak wyraźnie oddzielić, żeby prawa pacjenta mogły przebić się do świadomości tak społeczeństwa, jak i personelu medycznego. Prawa pacjenta obowiązują i należy ich przestrzegać. To pewnik. W sprawie Pani Natalii doszło do szeregu rażących nieprawidłowości, dlatego uważamy, że żądana, wysoka kwota za naruszenie praw pacjenta, będzie to odpowiednio odzwierciedlać – mówi Joanna Lazer. - Przed przygotowaniem wezwania do zapłaty w sprawie Pani Natalii, odbyłyśmy spotkanie w biurze Rzecznika Praw Pacjenta. Cieszymy się, że Rzecznik Praw Pacjenta poprosił o opinię dolnośląskiego Konsultanta Wojewódzkiego w dziedzinie ginekologii i położnictwa, ponieważ konkluzje opinii potwierdziły nasze racje. Ta sprawa wyraźnie pokazuje, jak trudne dla pacjentów są sprawy błędów medycznych. Nie każdy ma tyle siły co Pani Natalia, żeby walczyć o sprawiedliwość – Małgorzata Hudziak.



18 stycznia 2017 roku 23-letnia Natalia trafiła na oddział ginekologii i położnictwa w Szpitalu Mikulicz w Świebodzicach. Była w 23. tygodniu ciąży (22. tydzień i 6 dni). W trakcie porodu doszło do dekapitacji, czyli oderwania główki od reszty ciała. Reprezentująca pacjentkę kancelaria Lazer&Hudziak żąda najwyższego w historii polskiego prawa zadośćuczynienia za naruszenia praw pacjenta. W wezwaniu do zapłaty, które wysłano do szpitala, lekarza i ubezpieczyciela zgłoszono roszczenia w wysokości łącznie 600.000 zł - podaje Onet.pl.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
ZUS
ZUS przekazał ważne informacje na temat rozliczenia składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Prawo karne
NIK zawiadamia prokuraturę o próbie usunięcia przemocą Mariana Banasia
Aplikacje i egzaminy
Znów mniej chętnych na prawnicze egzaminy zawodowe
Prawnicy
Prokurator Ewa Wrzosek: Nie popełniłam żadnego przestępstwa
Prawnicy
Rzecznik dyscyplinarny adwokatów przegrał w sprawie zgubionego pendrive'a