Przyszłością są przy tym systemy ciepłownicze oparte na licznych rozproszonych źródłach wykorzystujących odnawialne zasoby i odzyskiwane ciepło. Do lamusa odchodzić będą zaś takie z centralną jednostką ciepłowniczą.
Ważnym elementem będą też magazyny, które jak wyjaśnia Mariusz Klimczak, członek zarządu firmy GeoSolar, gromadziłyby nadwyżki energii produkowanej w panelach słonecznych i na farmach wiatrowych, stabilizując pracę tych źródeł i uniezależniając od warunków atmosferycznych. – A to wpływałoby na zwiększaniem ich efektywności – wyjaśnia Klimczak. Jak zauważa, biznes szuka dziś rozwiązań związanych z wdrażaniem własnych źródeł wytwarzania ze względu na gwałtowny wzrost cen energii. Dostrzega też potencjał tkwiący w zarządzaniu popytem. Największe oszczędności ze wskazanych 3 tys. MW potencjalnej redukcji zapotrzebowania mogą wygenerować samorządy i firmy. Te podmioty już wymieniają żarówki na energooszczędne LED. – Wymiana tego elementu daje 60–65 proc. oszczędności na redukcji mocy zainstalowanej, a u rekordzistów nawet 70 proc. – ocenia Klimczak. – Kolejne procenty uzyskuje się dzięki wdrożeniu systemów sterowania natężeniem światła np. poprzez zaprogramowanie lamp ulicznych uruchamiających się w momentach wykrycia ruchu poruszających się samochodów – dodaje.
Domy to kopalnia oszczędności
Eksperci zgodzili się, że mamy jeszcze dużo do zrobienia w zakresie zwiększania efektywności w budownictwie. Przy czym nie chodzi tu tylko o prostą wymianę sprzętów na te energooszczędne. Zyśk przekonuje, że potencjalna oszczędność byłaby niewielka, bo sprzęty RTV i AGD konsumują tylko 7 proc. energii w naszych domach. Co więcej gremialna wymiana lodówek czy pralek na te o klasę wyższą tylko z powodu większej efektywności energetycznej odbyłaby się z większą szkodą dla środowiska, bo do produkcji sprzętu potrzebna jest też energia. Szef KAPE twierdzi, że sprzęt o wyższej klasie efektywności energetycznej wybierają konsumenci świadomi, więc warunkiem zwiększania sprzedaży sprzętów klasy A+++ jest edukowanie społeczeństwa. Paradoksem jest fakt, że sklepy AGD-RTV do lodówki lepszej klasy dodają jako bonus czajnik, który zużywa więcej energii.
Kopalnią oszczędności będzie za to izolacja setek tysięcy nieocieplonych domów w Polsce. Temu służyć ma rządowy program „Czyste Powietrze" prowadzony przez Ministerstwo Środowiska z dziesięcioletnim budżetem 103 mld zł zarządzanym przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Choć budżet wydaje się spory, to potrzeby są jeszcze większe. Z raportu Banku Światowego, z maja tego roku, wynika, że z ok. 5,5 mln domów jednorodzinnych w Polsce aż 85 proc. wymaga wymiany kotła, a 2/3 z nich jest nieocieplona. W celu rozwiązania tego problemu konieczne byłyby inwestycje szacowane na ok. 150 mld zł. – Podstawowym celem programu „Czyste Powietrze" jest walka ze smogiem. Niezwykle istotnym aspektem pozwalającym zrealizować to zadanie jest stałe zwiększanie efektywności energetycznej, choć nie jest to stawiane jako cel sam w sobie, lecz jako zadanie przyczyniające się do poprawy jakości powietrza. Narzędziem ma być m.in. termomodernizacja budynków jednorodzinnych i likwidacja lub wymiana w nich nieefektywnych i wysoko emisyjnych źródeł ogrzewania – tłumaczy Przemysław Hofman, dyrektor w Departamencie Gospodarki Niskoemisyjnej Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii. Jak podkreśla, ważna jest tu jednoczesna realizacja obu działań – zmiany źródła ogrzewania i ocieplenia budynku. Wyjątkiem są sytuacje, w których domy jednorodzinne już wcześniej zostały ocieplone lub podłączone np. do sieci ciepłowniczej lub gazowniczej. Program ma zapewnić wsparcie takich inwestycji w sektorze komunalno-bytowym, bo właśnie on jest źródłem większości zanieczyszczeń wypuszczanych do powietrza w Polsce.
Program „Czyste Powietrze" jest prowadzony dwutorowo. Z jednej strony środki z programu NFOŚiGW mają służyć powszechnej zachęcie dla wszystkich obywateli dysponujących własnymi środkami lub zdolnością kredytową (tam dofinansowanie w postaci dotacji waha się od 30 do 90 proc., co można uzupełnić, uzyskując dodatkową pożyczkę z tego samego źródła). Z drugiej zaś państwo widzi konieczność udzielenia 100-proc. wsparcia finansowego dla gospodarstw jednorodzinnych zakwalifikowanych do grupy tzw. ubogich energetycznie. Liczbę takich gospodarstw szacuje się w Polsce na ok. 850 tys. (według badań aż 87 proc. z nich znajduje się w miastach do 100 tys. mieszkańców). Według obliczeń Instytut Badan Strukturalnych osoby dotknięte tym zjawiskiem stanowią ok. 12 proc. polskiej populacji (3,5–4 mln osób). – Środki w pierwszej kolejności zostaną skierowane do miast do 100 tys. mieszkańców, w tym m.in. do gmin znajdujących się na liście Światowej Organizacji Zdrowia miast najbardziej zanieczyszczonych w Europie – wskazuje Hofman. Rządowe pieniądze mają pokryć do 70 proc. potrzeb. Resztę zapewnią gminy z różnych źródeł. Samorządy mają też decydować o wdrażaniu najbardziej optymalnych w danym miejscu rozwiązań np. budowy sieci ciepłowniczej czy gazowej, instalacji źródeł OZE i pomp ciepła czy wymiany kopciuchów na mniej emisyjne kotły.
Zdaniem ekspertów program nastawiony na redukcję smogu jest krokiem w dobrym kierunku. Wytykają jednak słabe jego punkty. – Jeśli będziemy zamieniać kopciuchy na kotły 5. generacji, ale nadal węglowe, to zalegalizujemy na kilkanaście kolejnych lat źródła spalające paliwa kopalne. A to nie rozwiąże problemu, tylko go przedłuży – zauważa Jurczyński z Veolii. Zwraca też uwagę na pominięcie ubogich mieszkających w blokach i w budynkach wielorodzinnych, których nie stać na modernizację instalacji wewnętrznej, na której generowane są olbrzymie straty.