Dlaczego po tak długim okresie budowania wolnorynkowej gospodarki ciągle kwestie związane z dbaniem o swoje finanse, weryfikacją kontrahentów, ubezpieczaniem kontraktów, wreszcie szybkim windykowaniem przeterminowanych należności dla wielu firm są czymś w rodzaju wiedzy tajemnej. O tym, jak można to zmienić, dyskutowali uczestnicy redakcyjnej debaty „Zarządzanie wierzytelnościami jako jeden ze sposobów budowania przewagi konkurencyjnej".
Problem stereotypów
– Myślę, że w wielu wypadkach w grę wchodzi myślenie stereotypami. Weźmy faktoring, który dla wielu przedsiębiorców kojarzy się z drogą usługą dla firm na skraju upadłości, które nie mają innej możliwości finansowania. Takie myślenie jest wciąż obecne zwłaszcza w gronie małych i średnich firm, bo sądząc po dynamice rozwoju tego rynku, który rośnie o kilkanaście procent rocznie, duże przedsiębiorstwa już faktoring doceniły – mówił podczas debaty Jarosław Jaworski, prezes Coface. – Ale liczba 8 tysięcy klientów w porównaniu z co najmniej kilkunastoma tysiącami firm, które sprzedają z odroczonym terminem płatności pokazuje, że jest tu jeszcze dużo do zrobienia. Podobnie jest w kwestii ubezpieczenia należności – z naszych analiz wynika, że z grona firm, dla których taka usługa byłaby odpowiednim rozwiązaniem, polisy wykupuje ok. 9–10 proc. To chyba wynika z myślenia, że sami potrafimy zrobić coś lepiej niż profesjonaliści. I zaczynamy poszukiwać rozwiązań, kiedy okaże się, że mamy problem. Wciąż zbyt małe znaczenie przywiązujemy do prewencji.
Zdaniem Sebastiana Grabka, wiceprzewodniczącego Polskiego Związku Faktorów i dyrektora Centrum Finansowania Handlu i Faktoringu HSBC Bank Polska, nasz rynek, zwłaszcza jeśli chodzi o faktoring, nie odbiega już od europejskiej średniej, a rozwija się najszybciej w Europie. – Ale na pewno nie przebił się do powszechnej świadomości komunikat, że zarządzanie należnościami może być elementem budowania przewagi konkurencyjnej, choć coraz więcej firm, zwłaszcza dużych i średnich, jest tego świadomych – przekonywał Sebastian Grabek. – Jest już spore grono firm, które zna te produkty i z nich korzysta, ale jest też cała grupa tych, dla których byłoby to ciekawe rozwiązanie, ale po nie nie sięgają, na przykład eksporterzy. I myślę, że aby to zmienić, potrzebna jest edukacja. I tu każdy ma swoją rolę do odegrania.
– Podobnie jest z percepcją windykacji. Nasz sektor w ostatnich latach bardzo się sprofesjonalizował, jesteśmy nadzorowani nieomal tak jak banki. Ale dług wciąż jest pojęciem wstydliwym, dlatego właściciele opóźniają interwencję, tymczasem monitoring przeterminowanych należności powinien zaczynać się najszybciej jak się da. Z jednej strony wciąż pokutuje stereotyp, że firmy windykacyjne to coś złego, z drugiej brakuje świadomości, że jeśli dług jest przeterminowany np. o 120 dni, to szanse na jego odzyskanie maleją. Myślę, że także w naszej branży takich świadomych firm, rozumiejących, jak mądrze działać w przypadku konieczności wykorzystania windykacji, jest około 10 proc. Dlatego edukacja jest wciąż ważną kwestią – tłumaczyła Barbara Rudziks, członek zarządu spółki Best.
Zmienić percepcję
– Myślę, że dobrze byłoby wprowadzić taką wiedzę do wszystkich kursów dla księgowych, uczyć o tym w średnich szkołach ekonomicznych. Bo przecież to wszystko to narzędzia ułatwiające prowadzenie biznesu. Trzeba przekazać wiedzę, że zarządzanie wierzytelnościami zaczyna się od odpowiedniej informacji gospodarczej, bo kiedy trzeba już sięgać po windykację, mamy już do czynienia z sytuacją kryzysową. Jeśli się nonszalancko podchodzi do biznesu, mogą pojawić się problemy z płynnością. Wiele firm upada nie dlatego, że nie mają zysków, tylko dlatego, że tracą płynność – mówił Paweł Trybuchowski, wiceprezes firmy GetBack. – Stąd powinniśmy promować zarządzanie wierzytelnościami, które składa się z tych wszystkich klocków: informacji gospodarczej, ubezpieczeń należności, faktoringu i windykacji.