W jej wypadku naruszenie było ciężkiego kalibru. Dom postawiono bez pozwolenia. Prawo jest najbardziej surowe właśnie w tego typu przypadkach.
By zalegalizować samowolę, czytelniczka złożyła wniosek razem z niezbędnymi dokumentami do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego.
Inspektor sprawdził, czy budynek da się zalegalizować. Okazało, się że tak, wszczął więc postępowanie z urzędu. W trakcie postępowania legalizacyjnego nakazał dostarczyć określone dokumenty, czyli przede wszystkim projekt budowlany, oświadczenie o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane, zaświadczenie wójta (burmistrza lub prezydenta miasta) o zgodności nielegalnego obiektu z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.
Inspektor nadzoru badał też, czy budynek nie narusza przepisów. Chodzi głównie o ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz o przepisy techniczno-budowlane,
Następnie, gdy powiatowy inspektor sprawdził komplet dostarczonych dokumentów i stwierdził, że faktycznie spełnione są wskazane warunki, ustalił opłatę. Dopiero po jej uregulowaniu zalegalizuje czytelniczce samowolę. Jest to bardzo wysoka kwota. Rodziny czytelniczki nie stać na zapłatę opłaty legalizacyjnej.
Od roku w prawie budowlanym dla takich osób jak ona jest kolo ratunkowe. Przewiduje ono bowiem, że do opłat legalizacyjnych mają wprost zastosowanie przepisy działu III ordynacji podatkowej dotyczące ulg. Dzięki temu wojewoda może odroczyć termin płatności lub rozłożyć opłatę na raty. Poza tym może umorzyć ją w całości lub w części.