"Rzeczpospolita": Premier May po raz kolejny zapowiedziała, że kryteria migracyjne będą zaostrzone. Skąd te restrykcje?
Michał Garapich: Można patrzeć na to jak na spełnienie politycznej obietnicy, bo przywrócenie kontroli nad migracją i wolnym przepływem siły roboczej było jedną z zapowiedzi brexitu. Stąd pozwolenia, wizy, czyli to, co nazywamy restrykcjami ludzkiej mobilności.
Czy pracownicy z Polski są w ogóle Brytyjczykom potrzebni?
Rynek pracy w pewnych sektorach zależy od migrantów i zasysa ludzi – także z Polski. Szczególnie rynek nieruchomości w Londynie potrzebuje polskich budowlańców. W drugą stronę ciągną siły polityczne, które czują presję na ograniczenie migracji. Brexit był takim momentem, gdy polityczne siły wygrały, a jednym ze straszaków przed władzą Brukseli była właśnie imigracja.
Co musiałoby się stać, żeby zaostrzona polityka migracyjna wpłynęła na powroty do Polski?